Mój problem zaczął się w momencie gdy okoliczności zmusiły mnie do jazdy podczas konkretnej ulewy. Silnik zaczynał przerywać (wyglądało to tak jakby był problem z zapłonem) i gasł przy odejmowaniu gazu. Jako że miałem jeszcze tylko parę km do przejechania to dojechałem na motocyklu z tymi objawami do domu będąc przekonany że jest to problem z zapłonem (przebicia) / zalanym modułem zapłonowym ew. paliwem (które chwilę przed początkiem problemów zatankowałem) lub przytkanym wodą filtrem powietrza.
Na miejscu, po odkręceniu porywy air-box'a moim oczom ukazał się widok który mógłby byc wykorzystany w moto horrorze. Filtr był podtargany i przepuścił wodę na drugą stronę. Był także mokry, można było go wycisnąć. Na dnie puszki od obu stron filtra było błoto :eek: W rurze dolotowej idącej do gaźnika zauważyłem trochę pyłu na ściankach a przy jej zakończeniu (łączeniu z gaźnikiem) troszkę wody. Rozmontowałem całość bo nie było szans na porządne wyczyszczenie air-box'a w ramie. Zdemontowałem do czyszczenia także gaźnik w którym było trochę wody i co mnie trochę podniosło na duchu brak piachu i śladów pyłu. Podobnie wyglądał króciec łączący gaźnik z silnikiem, tzn. były przy jego wlocie dwie malutkie krople wody, natomiast brak było na nim śladów syfu - był czysty.
Teraz drodzy forumowicze podpowiedzcie mi co z tym wszystkim zrobić. Czy wyczyścić, złożyć i jeździć? Czy po takim katakliźmie jest konieczne rozbieranie silniczka celem kontroli lub czyszczenia? Czy to co się działo to był komunikat: "masz przesrane, właśnie się zacieram i tłok łapie cylinder"? Pozdrawiam.