Ale przyznaj że nie z każdym starym sprzętem tak jest...
Ja kupiłam yz'etkę z '90 roku. Pojechałam po nią... I się załamałam... Wydech ponawiercany od motorynki, 3-centymetrowa warstwa błota i nagaru na silniku (wydech przepuszczał), zaspawana wajcha od skrzyni biegów, siedzenie - samoróbka, podrapana rama (w zasadzie to wyrezana - jak gdzieś był lakier to cud... na tym czarny spray :/) praktycznie zero klocków... Ale na tej samej gieldzie znalazłam drugą yz z '96 roku całą na części. Dokupiłam prawie połowe motoru i przyjechałam do domu ze swoim pierwszym crossem. Robię ją już przeszło miesiąc, ale przedwczoraj już odpaliła :) więc niedługo i pojedzie.
Ale wracając do tematu starych crossów - wyglądała strasznie, wydawało się - kat jakich mało. A po rozebraniu całego sprzęta na części? Tylna zębatka - wzmacniana 52 zęby Sunstara, łańcuch - DID (X-ringowy, nie wiem po cholere), cylinder - prawieże nówka sztuka nicasil Yamahy, pierwsza selekcja tłoka, zero luzów, korba i wał w jak najlepszym porządku.
Więc nie sądzę, żeby każdy stary cross był gruchotem nie wartym zastanowienia, fakt, trzeba zaryzykować, ale mi na przykład się opłaciło :)