Skocz do zawartości

daro24

Forumowicze
  • Postów

    41
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O daro24

  • Urodziny 01/24/1966

Informacje profilowe

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Skąd
    Łańcut

Osobiste

  • Motocykl
    Suzuki Marauder VZ800
  • Płeć
    Mężczyzna

Metody kontaktu

  • Strona www
    http://

Osiągnięcia daro24

NOWICJUSZ - romeciarz

NOWICJUSZ - romeciarz (9/46)

0

Reputacja

  1. No,no...lepiej tego nie powtarzaj, a szczególnie Marudką, bo nie ma nic gorszego jak widok zniszczonego sprzętu:( Jasne, że widok zniszczonego kierowcy jest gorszy, ale o tym to nawet nie myślę. Póki co to gratulacje z wyboru i szczęśliwego zdania egzaminu. Lewa w górę
  2. Gratulacje z wyboru i do zobaczenia na trasie :crossy: Swoją drogą to pogoda jest rzeczywiście koszmarna i już żygać się chce tym deszczem - nie wspominając już o tragediach w zalanych miejscowościach. U nas znowu leje jak w strefie monsunowej :banghead: - o moto nie ma nawet co myśleć :banghead: Jeśli dobrze zrozumiałem to po zapaleniu lightbarów to tylne światło przestaje świecić?Trochę to niebezpieczne - nie sądzisz?
  3. Jeśli chodzi o dokumenty potwierdzające winę, to kopie musi posiadać Policja w komisariacie z którego przysłali swoich do wypadku. W moim przypadku wyglądało to tak, że w komisariacie mieli przygotowane i podpisane nazwiskami uczestników kopie raportów i po "weryfikacji danych osobowych" dostałem takowa kopię do rączki. Raport taki jest niezbędny dla ubezpieczyciela do wdrożenia procedur. Oni sami powinni się zwrócić o taki raport do Policji ale zwykle odwlekają to w nieskończoność, dlatego najlepiej osobiście im to zeskanować i wysłać.
  4. Bardzo współczuję Ptaku. Wiem jak to jest, bo parę miesięcy temu ja dokonywałem podobnego wpisu w naszym szacownym forum. Ja na szczęście się nie połamałem no i sprawa z moto poszła całkiem szybko. Czy w związku ze stwierdzeniem winy kierowcy z puszki nie możesz rozpocząć procedury odzyskiwania kasy od jego ubezpieczyciela? Wydaje mi się, że możesz, a z doświadczenia wiem, że sama procedura wstępna trwa najdłużej (rzeczoznawca, oględziny, drugi rzeczoznawca, wycena szkody etc.) Jeśli to się przejdzie, a wymogiem wypłaty jest wyrok sądu, to juz spokojnie będziesz sobie na to czekał mając w ręku potrzebne papiery. Tobie dodatkowo dojdzie sprawa odszkodowania za złamanie i zwrot kosztów leczenia. W mojej Marudce stwierdzili szkodę całkowitą i zdecydowałem się na oddanie moto do ich dyspozycji, tzn. do wystawienia go na ich aukcjach. Część kasy oddali od razu, a na drugą podesłali kupca, który wylicytował najwięcej za wrak (brr...jak mogłem tak napisać o Marudce :bigrazz: ). Może się trochę wymądrzam, ale to tak z dobrego serca. Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia, nowego sprzętu i powrotu na szlak :crossy: UWAŻAJMY NA SIEBIE!!
  5. Jeśli chodzi o podesty, to ja kupiłem nowy sprzęt (po poprzedniej Marudce pozostało tylko powypadkowe wspomnienie) wyposażony w podesty. Niestety nie mogę się wypowiedzieć za dużo na ich temat, bo od dwóch miesięcy nie mam czasu, żeby sprowadzić Marudkę II do domu :banghead: , ale podczas jazdy próbnej czułem się z nimi bardzo fajnie. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu uda mi się w końcu sprowadzić moją "Black Rose", bo tak ją ochrzciłem ze względu na uroczy czarny kolor, więc zrobię parę zdjęc i będą one do waszej dyspozycji. Pozdrawiam
  6. " Ale to by trzeba było wszystko poodkręcać no cóż zawsze lepsze jest spędzanie czasu na motocyklu bądź grzebanie przy nim przy takiej pogodzie jak dziś niż siedzenie przy TV, czego bardzo nie lubię, bo z wielu negatywnych skutków tego jest między innymi utrata poczucia humoru. Pozdrawiam Zbyszek" Za ostatnie zdanie i poczucie humoru - :notworthy:
  7. Witam po długiej przerwie. Zacznę od przeprosin tych wszystkich kolegów, którzy chcieli odkupić ode mnie części od mojej rozbitej Marudki. Niestety ubezpieczyciel położył na niej swoja ciężka łapę i zagroził, że jak coś ruszę to nie wypłaci mi kasiorki, która po długich a ciężkich walkach wynegocjowałe. Sorki jeszcze raz. Marudka (a właściwie to co z niej zostało) odjechała kilka dni temu, w okolicznościach, które dały mi do myślenia na przyszłość. Otóż kupił ją (na wewnętrznej aukcji ubezpieczyciela) handlarz, płacąc za wrak 5200. Przy odbiorze popatrzył tylko (poza papierami oczywiście) na wielkość ugięcia ramy. Ugięta była po obu stronach z przodu i pod bakiem (dość znacznie). Pokiwał "ze znawstwem" głową, wypłacił kasę, zapakował Suzi na lawetę i zniknął za horyzontem. Jestem bardziej niz pewien, że bedzie prostował rame, dołoży do moto przód z innego rozbitka, podpicuje i pogoni jako bezwypadkową (przegląd techniczny ważny, ubezpieczenie też). To tak ku przestrodze - nie kupujcie motorów u handlarzy, bo możecie czasem dostać taka "moją" poskładaną maszynkę. Ja czekam teraz na nowy nabytek, którym jest oczywiście Marudka. Tym razem z 2004 r, sprowadzona z Kanady, od pierwszego właściciela w Polsce (drugiego w ogóle), który nie jest handlarzem :) Jak już będzie u mnie to sie pochwalę zdjęciami. Pozdrawiam i...byle do wiosny.
  8. Ja też mam ten olej i jak napisałem wcześniej zrobiłem minimalną dolewkę po 4 tys. (raczej profilaktycznie niż z powodu suchości w moto). Również polecam.
  9. Dzięki za dobre słowo i wsparcie :) To prawda, że w takiej chwili wszystko dzieje się tak błyskawicznie, że działa się tylko instynktownie i nie ma czasu na myślenie. Mnie zabrakło 40 cm by go ominąć. Faktem jest to, że żaden kurs nie jest w stanie nauczyć zachowań "w boju" - tylko przejechane kilometry. Faktem jest jednak i to co mówi Ptaku - dobry instruktor może wyrobić pewne nawyki. A takie sytuacje jak ta i jej podobne faktycznie zastępują 100 godzin kursu. Szkoda tylko, że czasem jest tak, że nie mamy sobie nic do zarzucenia, a mimo to nie udaje się uniknąć złego. Marudki jest mi bardzo żal, bo była z niej świetna towarzyszka, a w ostatniej swojej chwili zachowała się też świetnie. :notworthy: dla konstruktorów. Jeszcze raz dzięki i do zobaczenia na trasie.
  10. Witam wszystkich. Już dawno nie wpisywałem się w naszym szacownym forum, ale po prostu...jeździłem. Zamieniłem samochód na marudkę nawet w pracy. Przejechałem przez 2 miesiące ponad 4 tys km i chciałem się podzielić swoimi spostrzeżeniami. Najpierw negatywy: 1. Tylni hamulec - mam wrażenie, że służy on tylko do ruszanie pod górkę:) czy w waszych marudkach też tak jest? 2. Siedzenia - faktycznie po przejechaniu kilkuset kilometrów szacowne 4 litery trochę bolą, ale po krótkim postoju da sie jechać dalej. 3. Skrzynia biegów - zastanawiałem się jakiś czas temu, gdy któryś z Was napisał, że zrobił sobie wyświetlacz do aktualnie zapiętego biegu, po co takie ustrojstwo? W momencie, gdy na trasie permanentnie chciałem wrzucić nieistniejącą szóstkę, zrozumiałem po co:) Tej właśnie szóstki trochę, a może i bardzo, marudce brakuje. 4. Prowadzenie - "myszkuje" w koleinach i na zdartej powierzchni (tej przygotówce do nowej nawierzchni) Dla mnie to tyle z negatywów. Nie zauważyłem w żadnym przypadku "walenia" się w zakrętach, a wręcz przeciwnie, uważam, że bardzo dobrze się klei - trzeba tylko odpowiednio wybrać tor jazdy. Bardzo przyzwoicie i zupełnie wystarczająco wkręca się na obroty, jest stabilna przy większych prędkościach (>120). Przy mojej prędkości podróżnej (80-110 km/h) prowadzi się bardzo przyjemnie i spokojnie. Zaskoczony jestem tym, iż prawie w ogóle nie bierze oleju. Przez te 4 tys dolałem może z 40 ml. Spalanie na poziomie 4,5 - 4,8 l/100 km też jest miłym zaskoczeniem. Na łańcuch znalezłem prosty specyfik w sprayu za 8 zł, i utrzymuje smarowanie, nie brudzi i nic się do łańcuch nie przyczepia. Marudka to dla mnie sama przyjemność. Niestety zakończyłem swoją jazdę w tym sezonie, a na pewno tym fajnym i umiłowanym:) sprzętem. Trzy dni temu miałem wypadek - zderzenie z samochodem przy prędkości 70 km/h. Uderzyłem w bok auta (praktycznie bez hamowania), które wyjechało mi pod koła z bocznej, podporządkowanej drogi. Jak widać żyję i generalnie, pomimo 8-miometrowego lotu zakończonego w rowie, nic poważnego (poza złamanym palcem w stopie i ogólnym poobijaniu i obtarciu w szczególności boków kolan) mi się nie stało. Marudka po raz kolejny zachowała się świetnie. Po uderzeniu "skróciła" się o pół metra - widelec wraz z kołem podszedł aż pod chłodnicę, odwodząc kierownicę do przodu, a nie na mnie, co umożliwiło mi "spokojny" przelot na kierownicą, a nie nadzianie się na nią. Motorek jest najprawdopodobniej do kasacji (dzisiaj ma być rzeczoznawca), gdyż jest ugięta rama, ale od ramy w tył wszystko jest po prostu nienaruszone - nawet chłodnica. No stopki i "przedni" wydech są pogięte ale to wszystko. Jeśli ktoś chce zobaczyć zdjęcia to moge przesłać mailem. Mamy Panowie bezpieczne motocykle, ale nie polecam ich testowania w ten sposób. Jak się okazuje nie wszystko można na drodze przewidzieć, a głupoty w tak wielkim rozmiarze, to już na pewno. Kierowcy samochodów niestety nas nie widzą nawet przy idealnej widoczności, a w zderzeniu z nimi niestety nie mamy żadnych szans. Taką dewizą będę się posługiwał w dalszej "karierze". Ochraniacze na nogi, ręce etc., b. dobry kask, dobre ciuchy i buty - cieszę się, że na to nie oszczędzałem, bo m.in. dzięki temu mogę tego posta pisać. No cóż - kończę tę przydługą wypowiedź, bo muszę szukać "nowej" marudki - mam juz jedną upatrzoną ;) Pozdrawiam i życzę bezpiecznego końca sezonu.
  11. Bardzo prawdopodobne jest to, że masz rację Jeszua. Czasem jednak zdarza się, że stare metody sprawdzają się do tej pory. W ramach ciekawostki pewno spróbuję, tym bardziej, że i tak planuję zakup nowego łańcucha. I właśnie w związku z tym mam też pytanie. Czy dużym problemem jest "skucie" łańcucha i czy lepiej jest kupić łańcuch o-ringowy czy x-ringowy? Będę wdzięczny za podpowiedź. Pozdrawiam
  12. Mam pytanie Wilku odnośnie tej wazeliny - czy po smarowaniu łańcuch jest na tyle "suchy", że nie przyczepiają się do niego brudy typu piach czy kurz? Ja ostatnio słyszałem od kumpla o takiej staromodnej metodzie smarowania łańcucha jakim jest "wygotowywanie" łańcucha w tajemniczym roztworze grafitu z czymś tam (właśnie jestem na etapie zbierania wiedzy na temat tego "czegoś tam") Roztwór ten rozpuszcza się w garze na palniku i zanurza się w nim łańcuch na kilkadziesiąt minut cyklicznie "mieszając" łańcuch :bigrazz: tak aby ten specyfik dotarł do każdego miejsca. Potem wywiesza się łańcuch "na sznurku" i czeka aż scieknie z niego nadmiar specyfiku. W międzyczasie reszta stygnie zabezpieczając łańcuch w każdym zakątku. Po zastygnięciu bierze się szmajorę i przeciera nasz łańcuszek. Po tym zabiegu jest on całkowicie nasmarowany, a przy tym na tyle "suchy", że nie czepiają się go żadne paprochy, co powoduje oczywiste wydłużenia jego i zębatek żywota i nie bryzga felgi. Jak tylko zdobędę przepis na tę zupę to spróbuję taką operację zrobić i podzielę się efektami. No chyba, że wazelina techniczna ma właśnie takie właściwości to z oczywistych względów sobie odpuszczę gotowanie :biggrin:
  13. Musiała to być dość egzotyczna wyprawa - może jakieś foty Wilku? Powiem Ci, że jak po przejechaniu 5 tysięcy kilometrów jedynym Twoim zmartwieniem jest to, że Marudka za mało pali, to oby takich "problemów" było jak najwięcej :buttrock:
  14. Witamy zatem w jedynie słusznym klubie:) Oponki wyglądają fajnie - ja jeżdżę na dunlopach i sobie je chwalę, ale pirelli to przecież uznana marka więc powinny być ok (cena też wskazuje na to iż nie jest to byle co:) ) Pozdrawiam i miłego śmigania
×
×
  • Dodaj nową pozycję...