Widzę, że temat wyboru motorka dla kobiety już się zdezaktualizował, bo motorek już jest. Gratuluję.
Ale może komuś przydadzą się moje, może niezbyt duże, ale własne doświadczenia z enduro:-))
Ja zaczynałam zupełnie przypadkiem trzy lata temu od Yamahy DT 50 (oczywiście przerobionej na 80).
Ponieważ wcześniej jeździłam tylko rowerem była to dla mnie dobra opcja, bo nie zniechęciłam się (a początki w terenie czasem bywają trudne), lecz wręcz przeciwnie złapałam bakcyla:-))
Oczywiście motorek wystarczył tylko na kilka miesięcy i szybko zaczęło brakować mocy, ale dzięki niemu i dobrym nauczycielom :biggrin: bez żadnych problemów przesiadłam się z marszu na odblokowaną WR 250 f. Trzeba było ją jedynie trochę obniżyć, ale nie straciła przy tym nic ze swoich właściwości , a śmiem twierdzić, że nowa nieco zmieniona geometria (były też kombinacje z wysokością kierownicy) pasowała mi bardziej (oczywiście pomijając oczywisty fakt, że czasem warto dosięgnąć nogami ziemi :biggrin: ). Znam kogoś kto w takich kombinacjach z WR- ka jest absolutnym mistrzem :lalag:
Teraz mam już drugą Yamahę WR 250 f, już nieco zmieniony model, lżejszą i o lepszym moim zdaniem wyważeniu, prowadzeniu, geometrii niż poprzednia i jest to włąsnie to co było mi potrzebne.
Osobiście polecam 4T (Ucek mnie zamorduje za to, ale trudno) bo jest elastyczniejsze i więcej wybacza w terenie, a równocześnie daje możliwość ostrego podkręcenia gdy przyjdzie ochota, ale szkoła na dwusuwie bardzo się przydała. WR 250 f jest w miarę lekka i nie ukrywam, że chyba nie chciałabym rezygnować z rozrusznika. Jakoś wolę odpalać motor guziczkiem gdy mi zgaśnie w jakimś bagnie. :icon_mrgreen:
Wiadomo, że nie każdy ma ochotę do nauki kupować droższy sprzęt. Dlatego uważam, że najlepszą opcją dla kobiety jest mały motor (80-125cm) , a po kilku miesiącach rozejrzenie się za czymś mocniejszym.
Moim zdaniem technikę najlepiej opanować na słabszym sprzęcie, że o upadkach i częstszych na początku stratach w plastiku nie wspomnę. Na wariactwo przyjdzie czas później.