Myśle w ten sposób, że zbliżając się do skrzyżowania, kiedy mam zielone światło i pierwszeństwo, kiedy i na "czerwonym" stoją - myślę że mogę spokojnie jechać. Nie hamuje, aby dyskretnie zerknąć w lewo czy prawo bo może ktoś poleci na czerwonym - doprowadziło by to do absurdu.
Ten konkretny przypadek - opisuje dosyć jasno. na dwupasmowej drodze na pasach strzelono pieszych. nie wtargnęli na jezdnie ponieważ TIR zdążył się zatrzymać i nie zabrał ich na maskę, nie wtargnęli skoro strzelono ich na drugim pasie (pokonali więc kawał jezdni), TIR to nie boli F1 i w miejscu się nie zatrzymuje ma długą drogę hamowania.
Więc kolego myślę przede wszystkim za siebie - zbliżam się do pasów (a najczęściej są oznaczone) pojazd przede mną hamuje - ja również. zbliżam się do podporządkowanej - pojazd na niej zatrzymuje się lub zwalnia - pozostaje "czujny" ale jadę, nie ma zamiaru się zatrzymać - hamuje.
Droga krajanko - a na co mam liczyć? że 100% kierowców to barany którzy tylko czekają na mnie aby mnie upolować? Mam się czujnie rozglądać mając np zielone na pasach? mam pomykać jak jeleń?
Doskonale znam Kopcińskiego i miejsce o którym piszesz i odniosę to do Twojej sytuacji jako kierowcy - jedziesz Piłsudskiego (trzy pasy) masz zielone (pierwszeństwo jak pieszy na pasach) i co chcesz mi powiedzieć, że w myśl zasady ograniczonego zaufania zwalniasz bądź hamujesz przed skrzyżowaniem? przecież zawsze ktoś Ci może z Kopcińskiego na czerwonym przelecieć?