I stało się. Zaliczyłam pierwsza glebę na moim moto. Szuterek okazał się zdradliwy i pierwszy ślizg. Leżę sobie pod tym motocyklem i nie mogę się wydostać na szczęście ktoś się zatrzymał i podniósł maszynę. Straty: otarta lampa, zgięte biegi i rozwalony podnóżek. A ja: rozwalone kolano - dopiero zbieram na porządne spodnie, na szczęście kurtka okazała się wytrzymała i stłuczona prawa dłoń. Ale wsiadłam i pojechałam do domu, a miałam do pokonania dystans ok 100 km. Jednym z pozytywów jest to, ze przeczyściły mi się gaźniki, bo miałam z tym problem i moto lepiej jeździ. Ha, kiedyś musiało się to stać