Pojechaliśmy pod Lublin w ramach akcji dla dzieci z hospicjum, więc już tutaj zaplusowały te motocykle :) W drodze powrotnej minęliśmy wypadek samochodowy, w którym zginęły podobno 2 osoby, a żadnego rozwalonego motocyklisty nie mijaliśmy ;) Mój kumpel Maciek poopowiadał że jeździmy spokojnie itp., poza tym mój brat na "czwórce" teoretycznie nie mógł jechać więcej niż 120 km/h. Tata powiedział oby więcej takich akcji, zresztą wcześniej przez przypadek u mnie w mieszkaniu zobaczył kask więc wiedział wcześniej, mimo że nie powiedział mi o tym. Jestem w miłym szoku bo naprawdę przyjęli to super. Czym dłużej czekałam tym miałam więcej stresu, a teraz jest mi naprawdę dobrze :bigrazz: Jestem już dorosła, mam ochraniacze na kolana, żółwia i kask a Maciek spokojnie jeździ (podobno) więc nie ma co się martwić. Trzeba po prostu wybrać dobry moment i tym momentem było właśnie to spotkanie dla dzieciaków. Już bym miała, więc chyba jednak przeżyję ;) dokładnie!