Najgorszy wypadek jaki pamiętam był jak zabił sie mój kolega 2 lata temu na Kawie... To było straszne Zawsze śmiałem sie z nim żartowałem a on nagle wracając kiedys od dziewczyny z pasażerem (moim kuzynem) miał śmiertelny wypadek. Kuzyn przezył był ranny i w szoku... To był jego drugi motocykl bardzo sie cieszył po jego zakupie. Miał ok 210 cm wzrostu a śmigał po terenie jak strzała, a dzisiaj pozostał tylko obkorowany pień drzewa na tej trasie, obrażenia były makabryczne kask starty prawie do końca pech chciał, że motocykl przygniótł motocykliste do drzewa i pozbawił go w ten sposób klatki piersiowej.Przyczyną było prawdobodobnie to że stracił przytomnośc i kontakt ze światem w trakcie jazdy Nie mogłem w to uwierzyć na początku (chyba jak każdy po odejściu kogoś bliskiego) no ale nigdy nie wiemy co jest nam zapisane...