heh....mój chrzest bojowy...mój pierwszy raz..kurcze gdy do tego wracam myślami chce mi sie smiac jak cholera..a więc piękny dzień posiadam motocykl już tydzień,przejechałem morderczą trasę z domu do szkoły 30 km..przebyłem nie przebytą wisłostradę po raz pierwszy przeciskając się między samochodami..Jestem z siebie dumny.Koledzy nie wierzyli że mam motocykl więc trzeba było udowodnić.Wszystko było ok do końca lekcji w szkole cala klasa wyszła popatrzeć jak odjeżdżam...Jestem osobą nieśmiała więc swiadomość że przyglądają mi się ludzie z podziwem bądź pogardą nie dawała mi spokoju...STRES..Kawa stoi na chodniku odpalam gadam coś do kolegów aby się nieco odstresować wsiadam i ruszam,o wiele za szybko obez mała zeskakuje z krawężnika motocykl zaczął się odbijać przednim kołem ale nie czułem że całkowicie straciłem kontrole..Swiadomosć upadku doszła do mnie gdy aby ustabilizować tor jazdy odbijającego się motocykla dodalem gazu...(nie wiedziec czemu!!)poczułem jak kawa przechyla się na lewy bok pamiętam tylko tyle jak myślę sobie..to jest nie mozliwe ze właśnie zaliczam glebę :D Potem słyszę już tylko shhhrrrrtttttttttttt o kostkę brukową i gnące się części...Zabawne jak była cała klasa to w chwili już widziałem jedną osobę kolegę pomagającego mi podnieść mojego zdewastowanego kawasaki..I jego pytanie Ugor nic ci nie jest??tak sobie myśle że tamci poszli no tak show się skończył jestem tu skończony i pośmiewisko na całą szkołę...Wtedy zobaczyłem gościa stojącego tuż przy mnie na przeciwko wywaliłem sie mu pod nogami a obok stał jego skuter..Solidarność motocyklistów pomyślałem stał głupi ćwok z założonymi rękoma...Dopiero potem do mnie dotarło ze ja bym pomugł na jego miejscu..pamiętam to wszystko jak bym był w tedy pijany nogi jak z waty i pamiętam kolegę muwiącego mi Ugor nie mów tylko ojcu że tato miałem wypadek!!! powtarzał to w kułko a ja dzwonię do ojca i muwię tato miałem wypadek...Jezuu nie mogłem się ogarnąć...ale teraz jest wszystko spoko Kawasaki wrucił od doktora i ma się ok..najadłem się strachu a teraz gdy zjeżdżam z krawężnika to zawsze na luzie...nauka nie idzie w las stu milowy..