Nie jest tak źle,właśnie przejechałem tą drogą razem z żoną i mogę tylko powiedzieć warto jak ma się ma jakieś doswiadczenie z enduro albo niekoniecznie się zdaje sprawę jak tam będzie. Dziwi mnie tylko że jest to droga publiczna po której można poruszć sie samochodem. Jak sie o tym pomyśli to dopiero wejście w skórę kierowcy samochodu jest hardcorem Dla tych co jescze nie wyjechali a chca o coś zapytać to pisać. Nasz cel to było liźniecie Rumunii,przez pierwsze dni średnia nam wyszła po około 500 km. Do Rumunnii wjechaliśmy od Satu Mare i potem w górę do miejscowości Huta Certeze,przyjemny nocleg dobre jedzenie(mamałyga i sarmali, kaszka kukurydziana z bryndzą i skwarkami oraz nasze gołąbki ale z podwędznym miesem, www.hutacerteze.ro).Dzień 2 Sapanta, droga po wyjeździe z Huty na początku dobra a potem taka rumuńska, przełęcz Prislop, Vatra Moldovei super droga odbicie z głównej, powrót na główną i kierunek na polskie wioski, niestety po powodzi smutny obraz biednych ludzi którym woda zabrała i poniszczyła dobytek, nie czuliśmy sie na siłach zawracac im głowę i opowiadać jak w wyniku fanaberii postanowilismy sobie pojeździć. SZukanie noclegu zakończone w miejcowości za Suczawą Falticeni( nie polecamy), zwrócie uwagę na ona balkonowe. Dzień 3 przejazd do Shigisoary przez Bicaz ten wąwóz( mieszane uczucia), od Gheorgheni poprzez przełęcz zaraz za przełączą knajpka po prawej(jestemy wśród rumuńskich węgrów) super droga świetny asfalt kupa zakrętów uwaga przy zjeździe w dół pojawia sie znak zwężenia i ograniczenie do 30 km jak wyjdziemy z zakrętu zcasu jest dużo ale drogi niema na jakiś 50 m potem dalej jest taka jak wczesniej. Nocleg w Shigisoarze , wjazd na starówkę płatny , nocleg z przewodnika po rumunii. Dzień 4 dojazd do drogi 67 C , do miejscowości Sugug droga ok potem to nie była droga, przed jeziorem pojawia sie asfalt z dziurami ale zawsze to asfalt i tak jest wzdłuż jeziora ( zdażają sie urwane kawałki). Sptykając 2 gości na GS z Włoch pomyslałem że nie wiedzą co ich czeka, być może oni pomyśleli to samo. rzut oka na GPS uswiadami mi że do przłęczy (tu chyba chodzi o tą przełęcz Urdele ale moje mapa była samochodowa) niby blisko ale wcale sie nie zbliżamy tylkko jeździmy zakosami, nagle twarda droga sie kończy i zaczynam sie zastanawiać czy czegoś nie przeoczyliśmy, ostry podjazd pod górę ale droga zmienia się w górską kamienną drogę, widok słupka z odległością do następnej miejscowości orientujemy sie że to właściwa droga. Generalnie nie jest bardzo trudna tylko jesteśmy sami w górach jadąć z bagażami cały czas pod górę z zakrętu krótka prosta zakręt , jest czas na zastanowienie sie która strona będzie lepsza do ominięcia rozpadlisk po spływającej wodzie. Zjazd z przełęczy już spokojniejszy, kamień bardzie zwarty i w konću dojazd na asfalt. Droga wzdłuż jeziora na Brezoi a potem znów w góre i na przełęczy dostajemy rekompensatę piękny widok.Noclegi w Simbacie. Dzień 5 Trasa Transfogaraska, jaka jest każdy zobaczy, droga wzdłuż jeziora w kierunku Curtea de Argentis to dłuuuuuga droga z dziurami, najgorsz że mało widokowa.Przed Curtea de Argentis skręcamy na Campulung, nocleg w Rasnovie. Dzień 6 Brasov,Targoviste,Gaesti, Pitesti,Calafat ,dzień w trórym można zobaczyć planową gospodarkę socjalistyczną i uprzemysłowienie kraju. Koszmarne przejazdy przez miasta. Dzień 7 pożegnanie z Rumunią (długie pożegnanie, promy według informacji pani z kasy kursują non stop, pani z hotelu że pierwszy startuje o 6.00 a potem cogodzinę a miejscowii wiedzą że wcześniej jak o 11.00 czasu miejcowego nie ma sensu przychodzić, celnik co godzinę informował nas że prom będzie za godzinę) A tak kończąc telefony działają, motocykla nam nie ukradli,ludzie większości życzliwi tylko ciężko się z nimi dogadać,wracając do czasu dopiero w Brasovie będąc w mieście skonfrontowaliśmy że ich zegarki źle chodzą, wszystkie i różnica wynosi 1 godzinę. Miłego pobytu i dobrych wrażeń Marek