vasiliy Opublikowano 26 Lipca 2005 Udostępnij Opublikowano 26 Lipca 2005 Lektura dla wytrwałych (długa!) - fotorelacja z moich motocyklowych wakacji 16.07.2005 - 24.07.2005... Motocykle: Honda CM 125 Custom (ja), Yamaha XV 750 SE (tata); Cele: Gierłoż (twierdza Hitlera na Mazurach), Frombork, Krynica Morska, Sopot, Biskupin, Licheń, Gostynin [Lucień] (pojezierze Włocławskie); Długość trasy: Razem 1700 km Całą wycieczkę planowaliśmy już od dawna. Kilka dni przed podróżą przygotowaliśmy motocykle - a raczej konkretniejszych przygotowań wymagała CMka. Zmieniona została zębatka przednia na większą o jeden ząb - w ten sposób prędkość przelotowa rzędu 85 - 90 km/h stała się możliwa i nie przesilała tak silnika jak na poprzednim przełożeniu. Wymienione zostały też uszczelniacze zaworowe ponieważ motorek brał za dużo oleju. Teraz bierze o połowę mniej i wynik jest prawie książkowy. Po spakowaniu motocykli (namiot, śpiwory - przecież nie o to chodzi żeby sypiać po wygodnych hotelach) wyjechaliśmy z Mielca ok. 6:30 w kierunku Tarnobrzega (droga ta jest najgorszą drogą jaką znam - wielkie koleiny, wyboje i duży ruch) [docelowy kierunek na Wa-we]. Już na samym początku dopadł nas deszcz, jak się okazało największy w ciągu całej podróży. Trzeba bowiem powiedzieć że nie mieliśmy dnia w którym by przynajmniej nie pokropiło. Schnęliśmy nabijając kolejne kilometry. Naszym celem był Gierłoż - mała wieś w której ponad 50 lat temu Adolf Hitler zlecił wybudować swoje centrum dowodzenia. Ale o tym później. Ominęliśmy oczywiście Warszawę, jadąc na Mińsk Mazowiecki. Po drodze widzieliśmy mnóstwo bocianów, jeden nawet wyszedł nam na drogę. Pierwszy, długi odpoczynek zrobiliśmy niemal u celu - w Mrągowie. Posiłek, wylegiwanie się na ławce w parku, telefon do domu, pisanie smsowych pozdrowień... Czas ruszać - nie mamy czasu na zwiedzenie miasta słynnego na całą Polskę festiwalu muzyki Country. Kierunek - Kętrzyn -> Gierłoż. Piękne Mazurskie tereny, nie bez powodu nazywane polskimi płucami. W samym Gierłożu długo szukaliśmy kempingu, była nawet opcja dzikiego rozbicia się nad jednym z jezior. Nie zdecydowaliśmy się. Okazało się, że była siedziba największego zbrodniarza wszechczasów, stała się teraz czymś na wzór kompleksu turystycznego. WILCZY SZANIEC, bo tak nazywa się owa siedziba, dysponował hotelem oraz polem namiotowym co nas szczególnie interesowało (nasz "obóz" - http://master.mm.w.interia.pl/morze/1.jpg). Sama organizacja turystyczna tego miejsca była całkiem niezła. Turystów również nie brakowało (motocyklistów także). Było bardzo dużo cudzoziemców, szczególnie Niemców, o zachowaniu których kilka słów zaraz opowiem. Po rozbiciu namiotów (oczywiście w deszczu, no bo jak by inaczej?) zaczęliśmy się zastanawiać czy nie iść w trasę pooglądać pozostałości po Wilczym Szańcu. Było już późno, a przewodnicy skończyli już oprowadzanie. To nic! Idziemy. Bunkry, bunkry, olbrzymie zwalone stropy, tabliczki zakazujące wchodzenie do środków budowli. W sumie wrażenie zrobiło to na nas średnie. Ciut zawiedzeni zjedliśmy coś na wzór kolacji, wzięliśmy upragniony prysznic i poszliśmy spać. Dzień drugi. Pomijając pobudkę i coś na wzór śniadania, dołączyliśmy do pierwszej grupy turystów, których oprowadzał przewodnik. Teraz zaczęło się już zupełnie inne zwiedzanie! Oglądaliśmy makietę całego Wilczego Szańca, przewodnik omawiał każdy budynek (200 budynków, 2 lotniska - rozmiar całego "kompleksu" równy średniemu miastu) (Bunkier narad Fuhrera - http://master.mm.w.interia.pl/morze/2.jpg), sposób budowy, opowiedział całą historię zamachu na Fuhrera - o tym tutaj nie mogę napisać ponieważ to nadaję się na osobną stronę www - taką jak ta: http://www.wolfsschanze.home.pl/index.html. Przewodnik bardzo ciekawie opowiadał. Podczas budowy pracowało 20000 skazańców, których po ukończeniu budowy Fuhrer wymordował. Hitler dla kamuflażu sprawdzał mech z Alp, a także sztuczne drzewa - sadził wszystko na dachach bunkrów. Po oglądnięciu makiety, przeszliśmy do zdjęć. Widoczni na fotografiach byli np. Fuhrer, zamachowiec pułkownik Stauffenberg, Ewa Braun (która nigdy nie odwiedziła Wilczego Szańca, choć jej wybranek serca przebywał tam łącznie 800 dni), Mussolini... Odnośnie pułkownika Stauffenberga jest pewna ciekawostka - otóż na terenie Wilczego Szańca znajduje się tablica mu poświęcona. Część Niemców kładzie obok niej kwiaty, ponieważ uznają Stauffenberga za bohatera, część jednak z oburzeniem je usuwa - uważająć że jest zdrajcą. OK, chwilka przy zdjęciach i idziemy oglądać bunkry. Przewodnik opowiada co w którym bunkrze się działo, kto w którym mieszkał. Pozwala wchodzić do bunkrów, ale niestety grupa do której dołączyliśmy nie miała czasu na zwiedzenie całego obiektu. Trasa została skrócona. O wrażeniu jakie wywarł na nas Wilczy Szaniec, mogliśmy powiedzieć dopiero teraz - po wysłuchaniu historii związanej z tym miejscem. Zupełnie inny odbiór jak po zwiedzaniu bez przewodnika. Warto odwiedzić wojenną siedzibę Adolfa Hitlera, ale nie warto oszczędzać na przewodniku! Przed południem opuściliśmy Gierłoż, obraliśmy kierunek na Frombork. I tutaj muszę to w końcu napisać - drogi 2 kategorii w Polsce są okropnie wytłuczone. Zaniedbane, wyboiste, podróż po nich to udręka i walka z dziurami i nierównościami. Na trasie zrobiliśmy sobie jeszcze małą przerwę na zjedzenie porządnego śniadania, które spożyliśmy na pięknej Mazurskiej Łące. Nie zmienia to faktu, że dojeżdżając do Fromborka byliśmy głodni jak wilki. Nie zwracając jeszcze uwagi na piękno fromborskiego zamczyska, posililiśmy się w restauracji "Pod Wzgórzem". W miarę nasyceni poszliśmy najpierw na obserwacyjną wieżę Kopernika (w której to nie uwierzono mi że kwalifikuję się bilet "szkolny" :>). Przed wierzą spotkaliśmy samotnego motocyklistę z klubu Red Riders ze Świdnicy. Zaprosił nas na zlot organizowany przez jego klub, niestety musieliśmy odmówić. Szkoda bo impreza zapowiada się naprawdę ciekawie (9.IX - 11.IX). Po wdrapaniu się na niemałą wieżę, widok zrobił na nas pozytywne wrażenie (widok #1: http://master.mm.w.interia.pl/morze/3.jpg widok #2: http://master.mm.w.interia.pl/morze/4.jpg) . Po jednej strony piękny zamek, po drugiej - Mierzeja Wiślana. Super! Po napatrzeniu się na krajobraz, ruszyliśmy na zamek. Nie zabawiliśmy długo. Na Szczyt zamku nie mieliśmy już ochoty wchodzić. Jedynie zaglądnęliśmy do kościoła. Nie przepadam za zwiedzaniem kościółków... Ruszamy dalej - celem Krynica Morska. Po wyjechaniu z Fromborka i dostaniu się na drogę wzdłuż Mierzei, zaczęło się robić nieprzyjemnie. To za sprawą silnego wiatru, który wiał nam prosto w twarz. CMka z racji swojej dużej podatności na takie warunki atmosferyczne, średnio dawała sobie radę. Mijając kolejne nadmorskie wsie, dotarliśmy w końcu do Krynicy Morskiej. Szczęśliwym trafem, wybraliśmy chyba najlepszy kemping z możliwych (choć nie robiliśmy żadnego rozeznania). "Ten i już". Dokładniej rzecz ujmując było to Pole Biwakowe nr. 179 które wszystkim polecam (nasz "obóz" w Krynicy Morskiej - http://master.mm.w.interia.pl/morze/7.jpg). Ładny duży kemping, położony w lesie zaraz nad Morzem. Czyste ubikacje, sklep na miejscu i większy "spożywczy" nieopodal, też liczą się na plus. Jedyny mankament - płatne ciepłe natryski (60gr/min). Zawsze można wybrać zimną wersję (nie takie złe, a jakie orzeźwiające :)). Przy meldowaniu się na kempingu spotkaliśmy znajomych z Mielca - jaki ten świat mały... Oczywiście udaliśmy się nad Morze, telefon do domu, prysznic, kolacja i kimono. Zostaliśmy tam 2 dni, czerpiąc przyjemność z dobrej pogody i +19 stopni Bałtyku (Kurs szybkiego wchodzenia do wody: ) - http://master.mm.w.interia.pl/morze/5.jpg). Sama Krynica Morska wydaje się być lekko przereklamowana. Niby wszystko jest, ale po reklamie przez Teleexpress (jest tam ulica Teleexpresu: http://master.mm.w.interia.pl/morze/6.jpg) myśleliśmy o większych atrakcjach. Nie znaczy to, że jest źle! Jest OK, na pewno będę miło wspominał Krynice Morską. W środę przed 12:00 wyruszyliśmy do Sopotu, do rodziny. Odległość mała, ale i tak skróciliśmy ją płynąc promem do Gdańska (na promie: http://master.mm.w.interia.pl/morze/8.jpg). Gdańsk przejechaliśmy całkiem sprawnie dojeżdzając do Sopotu. Zatrzymaliśmy się u rodziny, w Sopocie spędziliśmy 2 dni, oczarowani magią tamtejszego monciaku. Występy domorosłych grajków, uliczne galerie ludzi o wielkim malarskim talencie, przedstawienia ludowe Chińczyków itd... Turystów jak zawsze całe mnóstwo. Po wysłaniu pocztówek drugiego dnia pobytu, z rana ruszyliśmy dalej. W jeden dzień chcieliśmy zwiedzić Biskupin, Licheń i dojechać na Pojezierze Włocławskie. Czekał nas długi piątek. Wyjeżdżając już w Gdańska jechaliśmy wzdłuż pięknej, pełnej tęczy - stworzyło to niepowtarzalny klimat podróży. Tankując w Elblągu, zdaliśmy sobie sprawę że nie mamy jeszcze ani jednego zdjęcia na motorkach. Zrobiliśmy więc mała sesję ustawiając aparat na dystrybutorze :) (jedno ze tych zdjęć: http://master.mm.w.interia.pl/morze/9.jpg). Dalej w drogę. Najpierw dojechaliśmy do Biskupina. Każdy pamięta z lekcji Historii co to za miejscowość i co w niej się znajduje. Wiek grodu robi wrażenie, ale sam gród - hmm. Ciekawie było posłuchać historii polskiej monety. Można było oglądnąć stare piece do wypieku chleba, stanowisko pracy złotnika czy brązownika. Wystawione zostały stare czółenka. W zagrodach biegały Koniki Polskie. Widać że prace nad grodem jeszcze trwają, myślę że za niedługo będzie wszystko lepiej wyglądało i przede wszystkim - będą lepiej oznaczone ścieżki. Tak czy siak, fajnie było zrobić sobie zdjęcie z miejsca z okładki książki do historii (a oto i ono: http://master.mm.w.interia.pl/morze/10.jpg). Po posiłku, przeczekaliśmy małą ulewę (którą później i tak dogoniliśmy) i ruszyliśmy w kierunku Konina, konkretniej do Lichenia. To co tam ujrzeliśmy przekroczyło nasze oczekiwania. Wielka Świątania, wielka wieża... zresztą co tu się rozpisywać - WSZYSTKO WIELKIE! (... http://master.mm.w.interia.pl/morze/11.jpg) Niesamowity przepych, mnóstwo złota, miedziane dachy, kopuła (Świątynia wewnątrz: http://master.mm.w.interia.pl/morze/12.jpg) ... to jeszcze nic... z głośników lecą PTAKI! Dzwony puszczane są z płyty! Tego już nie rozumiem. Wrażenie piorunujące. Wdrapaliśmy się też na olbrzymią wieżę stojącą obok świątyni. Oczywiście po schodkach, a nie windą. Widok niesamowity. Spotkaliśmy na wieży angielskie małżeństwo, które zwiedzało Polskę ze swoimi polskimi przyjaciółmi. Miło było nam słyszeć, że Polska robi na nich duże wrażenie i niekłamanie twierdzili że nasz kraj jest pełen pięknych miejsc (jak Kraków, Wrocław). Po zejściu z wieży udaliśmy się zobaczyć cudowny obraz, przy którym modliło się mnóstwo pielgrzymów. Oszołomieni widokami, wróciliśmy do motocykli, przy których znaleźliśmy sympatyczną karteczkę z kontaktem "w razie problemów w okolicy" od ludzi z którymi rozmawialiśmy na wieży. Z tego miejsca dziękujemy! Po drobnym posiłku, udaliśmy się w kierunku Kutna, a dokładniej Gostynina (a jeszcze dokładniej, Lucienia :>) - tam u przyjaciół mieliśmy nocleg i dzień odpoczynku. Lucień, to miejscowość położona na pięknych terenach Pojezierza Włocławskiego, zaraz koło Jeziora Białego - drugiego co do najczystszych jezior w Polsce. Woda tam naprawdę robiła wrażenie, szkoda tylko że wszystkie dostępy do jeziora są prywatne... Nie mogliśmy się jednak oprzeć wejścia do wody. Udaliśmy się także do Kutna na sobotni wielki targ. Można tam kupić wszystko (dosłownie). Od ubrań, sztućców, antyków, przez laptopy, motocykle po samochody i łódki. Za "grosze" można kupić motocyklowe ubrania renomowanych firm, kaski, kufry... Fajna sprawa taki targ! Po dniu odpoczynku w Lucieniu, zrobieniu pamiątkowych zdjęć z przyjaciółmi, wyruszyliśmy wreszcie do domu (niedziela)! Z tego miejsca pozdrawiamy serdecznie przyjaciół z Lucienia którzy tak ciepło nas przyjęli w swoje progi. Droga powrotna minęła spokojnie, jednak znów musiałem jechać znienawidzoną przeze mnie drogą Tarnobrzeg - Mielec. Także ciut poprzedzająca drogę Tarnobrzeg - Mielec droga numer 117 jest w stanie tragicznym! Dojechaliśmy cali i szczęśliwi, choć kilka razy na trasie było "gorąco": - raz gość wyjechał nam bardzo niebezpiecznie z podporządkowanej tak że prawie nie zrobiłem mu garażu z przyczepy kempingowej [w drodze do Gierłoża] - raz przy mijaniu samochodów poboczem (korek) tata został niechcący zepchnięty z drogi przez jakąś kobietę (nic się nie stało) [w drodze do Lucienia] - raz spotkaliśmy się z totalnym chamstwem - podczas wyprzedzania w korku, palant w białym starym oplu spychał nas na drugi pas [w myśl zasady "jak ja nie mogę być szybciej to nikt nie będzie"] [w drodze do Lucienia] To tyle, jeśli chodzi o tą podróż. Było naprawdę świetnie. Przejechaliśmy 1700 km w tym 650 jednego dnia, co dla mnie było wyzwaniem (ok. 9 godzin na motocyklu, a poruszałem się 125 ccm). Nasza przelotowa prędkość to ok. 85 - 90 km/h. Motocykle sprawowały się bez zarzutu. Zero problemów w myśl zasady "lać i jechać". CMka była oczywiście podatna na większe podjazdy i wiatr wiejący w twarz, jednak nigdy na trasie podczas takich warunków nie schodziła poniżej 70 km/h. Virażka oczywiście dawała rady bez problemu, o tym nie trzeba pisać. A teraz kilka spostrzeżeń, które są oczywiste ale zawsze warte przypomnienia: - trzeba uważać przy wyjeżdżaniu z lasu na silne podmuchy bocznego wiatru, szczególnie gdy jedziesz lekkim motocyklem! - zawsze należy stosować zasadę ograniczonego zaufania, nawet w korku w którym wyprzedasz z prędkością 30 km/h! - jadąc na 2 motocykle (nie mówiąc o większej grupie) należy pamiętać o słusznym odstępie między motocyklami i o nie zajmowaniu jednej linii (nie należy jechać jeden za drugim)! - biorąc nieznany zakręt należy patrzeć na jego koniec, lub próbować sobie go wyobrazić - nigdy nie wolno patrzeć tylko przed siebie! - przy przejeżdżaniu przez większą nierówność, dołek, warto się unieść na stopkach, a przy małych prędkościach (polna droga) wstać. KONIEC :D Pozdrawiam serdecznie,Maciek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rozek Opublikowano 26 Lipca 2005 Udostępnij Opublikowano 26 Lipca 2005 super podróz i relacjaja powoli tez przezucam sie na turystyke, ale zanim zrobie taka traske to jeszcze minie troche czasu :)pozdrów Tate Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Bern Opublikowano 27 Lipca 2005 Udostępnij Opublikowano 27 Lipca 2005 Bardzo ładny opis. Mam tylko pytanie. Jezioro w okolicach Lucienia jest na pojezierzu włodawskim? Bo to jakos mi sie nie zgadza. To jest jakoś między Płockiem a Włocławkiem, więc może to będzie włocławskie? To tylko taka moja wątpliwość Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
marciolis Opublikowano 27 Lipca 2005 Udostępnij Opublikowano 27 Lipca 2005 Witam, piękna podróż.:) My (ja i mój plecaczek na GS500) wróciliśmy z podróży w ostatnią niedzielę i muszę powiedzieć, że kilka miejsc mamy wspólnych, tzn. jadąc z Wrocławia do Gdańska odwiedziliśmy między innymi Biskupin, a po kilku dniach pobytu w Gdańsku pojechaliśmy właśnie do Krynicy Morskiej (fajna przeprawa promem przez Wisłę), wybraliśmy jednak tańsze pole namiotowe u prywatnego gościa. Wracajac do Wrocka pojechaliśmy również do Lichenia.Ps. 16 lipca byliśmy w Malborku i oglądaliśy inscenizację oblężenia zamku przez wojska polsko-litewskie, dla mnie rewelacja :))). Pozdro dla wszystkich podrózników. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
vasiliy Opublikowano 27 Lipca 2005 Autor Udostępnij Opublikowano 27 Lipca 2005 Bardzo ładny opis. Mam tylko pytanie. Jezioro w okolicach Lucienia jest na pojezierzu włodawskim? Bo to jakos mi sie nie zgadza. To jest jakoś między Płockiem a Włocławkiem' date=' więc może to będzie włocławskie? To tylko taka moja wątpliwość[/quote']oczywiście masz racje. juz poprawiłem. w sumie na mapach nie wystepuje to jako pojezierze (albo wystepuje rzadko?), ale miejscowi tak to nazywaja [rzeczywiscie jest tam wiele [pięknych!] jezior. Ps. 16 lipca byliśmy w Malborku i oglądaliśy inscenizację oblężenia zamku przez wojska polsko-litewskie' date=' dla mnie rewelacja )). Pozdro dla wszystkich podrózników.[/quote']myslelismy zeby tam pojechac, ale niestety nie starczyloby nam czasu. ale to chyba bylo w dniach 18 - 22 ? ? ? PozdrawiamMaciek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
marciolis Opublikowano 27 Lipca 2005 Udostępnij Opublikowano 27 Lipca 2005 Faktycznie, wpisałem złą datę. Oblężenie było w dniach 22-24 lipca, pozdrawiam :) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.