Witam, po długiej przerwie znów zawitałem na forum :). Panowie, mam taki problem... Od pewnego czasu borykam się z hondą xl 125 rocznik około 1985. Zakupiłem ją uszkodzoną, mianowicie nie było iskry. Jak się okazało poprzedni właściciel miał jakieś zwarcie na stojanie, został on przez niego wymieniony (czy o takich samych parametrach? Nie wiem). Iskry nadal nie było więc sprzedał. Podmieniłem moduł od chińszyzny, motorek odpalił na 10sek moduł szlag trafił. Rozkroiłem stary, wymieniłem dwie diody bo okazały się uszkodzone, zamonotowałem iskra się pojawiła. Ustawiłem rozrząd, ustawiłem zapłon (impulsator na wałku rozrządu z możliwościa okręcenia go o 360 stopni w okół osi wałka rorządu). Gaźnik wyczyszczony z bagna które w nim było środkami chemicznymi. Ok, motorek odpalił, chodził tylko na wolnych obrotach po gwałtownym odkręceniu manetki gasł natomiast po delikatnym odręcaniu strzelał w wydech i powoli sie wkręcał aż znów gasł. Świeca była czarna, skręciłem dawke paliwa, jest 1,5obr tj. w książce. Co się dzieje teraz? Motorek milczy. Iskra jest (świeca stara), przerwa na świecy tj. w książce 0,5-0,6mm, przerwa pomiędzy magnesikiem a impulsatorem 0,4mm tzn tak jak w książce. Zawory 0,1mm tak znalazłem w internetach ponieważ ksiażka którą posiadam ma troche braków. Podsuniecie jakieś pomysły? Nie wiem czy wina twki w module czy w mechanicznych częściach. Możliwe że moduł jest dalej uszkodzony i np. kondensator za wolno się rozłądowywuje i dlatego przy dodaniu gazu gasł (wszystko było sprawdzane miernikeim)? Pozdrawiam Kamsel!