Siema. Jakoś tak wyszło, że do tej pory mam spory niesmak po porażce z GPZtą i od jakiegoś czasu szukam sobie czegoś do roboty, jakiegoś prostego projektu do odświeżenia i do nauki czegoś nowego. Szukałem starych dwusuwów, nieco nowszych 125, czegoś pokroju XJ-ty, ale problem jest tego typu, że moja samica zaczyna pyskować kiedy wspominam o trzecim (a technicznie rzecz biorąc piątym, bo jeszcze dojdą dwa pockety na dniach ;) ) moto w kuchni. Siedziałem tak i się zastanawiałem, aż w końcu z nudów zabrałem się za małą Suzę. "Tylko ją wyczyszczę". Zrzuciłem plastiki, syfu od groma, ale rdzy też całkiem sporo - moto nie jest co prawda bardzo przeżarte, ale już jak na mój gust za dużo. Wiadomo, że przy okazji gruntownego pucowania można wyczyścić bęben z tyłu, nasmarować linki i takie tam, więc z każdą chwilą na ramie zostawało coraz mniej części ;). Tak to wyglądało, kiedy zaczynałem się bawić W międzyczasie dzieciaki poszły spać, a moja cycata połówka zostawiła mnie i poszła coś pooglądać. W cudownej ciszy i spokoju bawiłem się dalej, aż w końcu cała Suza była w pudełku - na podłodze została rama i silnik. Kilka razy zostałem ustrzelony obiektywem telefonu ;) Ogólnie rzecz biorąc, plan jest dość prosty - usunąć rdzę, pomalować tam gdzie trzeba, części zepsute naprawić a zużyte wymienić. Budżetu żadnego nie zakładam, bo kilka rzeczy muszę kupić a pewnie i tak nieco go przekroczę, więc nie zawracałem sobie tym głowy - ile wyjdzie, tyle wyjdzie. Do wymiany na pewno będzie dość spora część śrub, bo albo są zardzewiałe, albo obrobione. Do tego wydech - nie zdejmowałem go już jakiś czas i okazało się, że mam dość pokaźną dziurę w rurce. Do naprawy w sumie zbyt dużo nie ma. Najbardziej zależy mi na kilku zerwanych gwintach w silniku - trzy od pokrywy alternatora i dwa od spodu. Tragedii nie ma, ale dokręcić tego nie można i Suza raz ja jakiś czas znaczyła teren. Do tego serwis hamulców, czyszczenie gaźnika, odświeżenie elektryki, nowe filtry, olej, świeca, klakson, lusterka, kierownica, manetki, przedni reflektor. To chyba wszystko jak na chwilę obecną. Temat zakładam, bo na pewno będę miał kilka pytań. Nawet już mam ;). Zauważyłem, że po zdjęciu tylnego błotnika z ramy wylało się nieco wody, nie dużo ale jednak. Jaka byłaby najlogiczniejsza opcja upewnienia się, że wylałem wszystko? Nie chcę się bawić tylko po to, żeby Suza dalej była żarta od środka. Jakieś rady odnośnie naprawy gwintów? Chodzi mi konkretnie o to co robić, żeby uniknąć dostawania się opiłków metalu z wiercenia do wnętrza? Po naprawie przepuszczę przez piec kilka litrów jakiegoś lipnego oleju celem płukania, ale coś jeszcze można zrobić? Z góry dzięki za wskazówki. Pozdro Tomek