Pierwsze moto, pierwszy sezon, pierwszy szlif.
Witajcie, być może większość uzna, że post wrzucam do złej kategorii ale już się tłumaczę.
To mój pierwszy sezon, prawko udało mi się zdać pod jego koniec tzn. w październiku, kupiłem wymarzony motocykl i zapowiadało się jeszcze kilkanaście dni dobrej pogody. Moje plany pokrzyżowała pandemia - trafiłem na kwarantanne i słoneczne dni przesiedziałem w domu. Dziś postanowiłem wybrać się na przejażdżkę i przeholowałem. Nie jechałem szybko - około 40km/h - ale trafiłem na dość ostry zakręt, zapewne nie pochyliłem się wystarczająco i mniej więcej w jego połowie zauważyłem, że wyjadę poza swój pas. Panika, w stresie nacisnąłem hamulec co jest oczywistym błędem. Skończyło się na około 15 metrowym szlifie, kilku sinikach, połamaną szybą i obdrapanym chopperkiem. Całe szczęście, że z naprzeciwka nic nie jechało bo jak się okazało w tym miejscu było dosyć ślisko i nie wiem czy mógłbym teraz opowiedzieć Wam tę historię.
Post trafił akurat do tej kategorii ponieważ wiem co źle zrobiłem i czego mi brakuje (pokora, doświadczenie). Chciałbym rzucić inny temat.
Jak sobie poradzić mentalnie i nie zrazić? W głowie pojawiają się pytania w stylu: "może to nie dla mnie?". Jest mi zwyczajnie wstyd. Do tego stopnia, że nawet nikomu się nie przyznałem.
Jakie są Wasze doświadczenia? Jeździć czy zrobić sobie przerwę żeby ochłonąć? Jak sobie pomóc w powrocie? Kursy doskonalące? Literatura? Praktyka z większym szacunkiem dla bezpieczeństwa?
Pozdrawiam Wszystkich i LwG!