Witam wszystkich motocyklistów i pasjonatów. Chciałbym się podzielić swoimi doświadczeniami związanymi z jazdą motocyklem. Jednocześnie może komuś z Was przyda się to co mnie spotkało w rozwiązaniu jakiegoś problemu. Moja historia z motocyklami rozpoczęła się 8 lat temu kiedy dostałem WFMkę od taty, jednakże na poważnie jeżdżę od roku. Pewnego razu jechałem z Otwocka do Warszawy i podczas manewru wyprzedzania, kierowca Forda jadącego przede mną postanowił zawrócić. Tym samym zajechał mi drogę i uniemożliwił ucieczkę. Puknął mnie w bok mojego Kawasaki. Motocykl prześlizgnął kilka metrów ale nic większego się nie stało (połamane plastiki). Kiedy się podniosłem z jezdni i doszło do mnie to co się stało zobaczyłem, że przydzwoniła we mnie taksówka. Ku mojemu zaskoczeniu facet który wyleciał z auta zaczął się awanturować i kazał zjechać na pobocze, a następnie pokazać moje ubezpieczenie w celu sporządzenia oświadczenia. Nie będę ukrywał że byłem w lekkim szoku więc dałem mu to o co prosił. Po chwili, kiedy oświadczenie było już gotowe Taksiarz poprosiło podpis. Ja wtedy zacząłem zastanawiać się co tak na prawdę się stało. Przecież wyprzedzałem w dozwolonym miejscu, prędkość mieściła się w ograniczeniach (przecież żyję) więc mądrze by było wezwać Policję, a już na pewno nie podpisywać tego co usilnie podstawiał mi ten koleś. I faktycznie zadzwoniłem. Czekałem na przyjazd Policji 3 godziny ale co ciekawe od momentu wezwania taksówkarz zaczął interesować się moim stanem. Pytał czy nic mi nie jest i takie tam:) -widocznie poczuł, że nie pójdzie mu tak łatwo. Kiedy przyjechała policja i stwierdziła jego winę, taksówkarz próbował mnie przekonywać żeby napisać oświadczenie o spowodowaniu wypadku, tylko, że zupełnie odwrotnego niż do tej pory. Uwierzył w swoją winę ale chciał uniknąć dodatkowego mandatu i straty punktów. Ja się nie zgodziłem na jego prośby i policja zajęła się wszystkim. W rezultacie ten cwaniak dostał mandat, stracił punkty, i zniszczył swój samochód, który będzie musiał naprawić z własnej kieszeni. Piszę o tym bo wiem że większość zawodowych kierowców myśli, że na drodze wszyscy źle jeżdżą tylko nie oni. Troszeczkę generalizuję i nie chcę tu obrażać wszystkich kierowców, ale często popełniają błędy jak my wszyscy. Wniosek z tego taki, że nie można dać się oszukać naciągaczom tylko samemu przeanalizować to co się stało.