Witam otóż, 2 dni temu miałem mały ślizg przy około 20/30 km/h. Szkody są małe(przynajmniej wizualne)-Lekko nadszarpana prawa stopka oraz odłamany prawy kierunkowskaz. Jednak po ślizgu mój motorek nie chciał odpalić za żadne skarby, zostawiłem go samemu sobie na 5 min po czym spróbowałem znowu. Odpalił, wszystko działało. Dwa dni później tj. dzisiaj postanowiłem zawieźć moto do mechanika, podchodzę wsadzam kluczyk, przekręcam światełka wszystkie sie palą(kierunkowskaz odpiąłem, a do mechanika mam jakieś 15km) wciskam ukochany przycisk i nic. Znaczy nie nic, słychać szybkie stuknięcia jakbym miał rower, podczepił sobie do ramy kawałek plastiku i zakręcił kołem. Próbowałem 5 razy, za 4 silnik jakby troche zaczął pracować jednak nie dało rady. Wskaźniki się nie ruszają, a światełko ciśnienia oleju mruga w rytm odgłosów. Czy ktoś wie co się mogło stać? Bo niezbyt mam ochotę jechać po przyczepkę...