Witam, chciałbym poznać waszą opinię na temat wypadku który opiszę, ale mam pewne zastrzeżenia aby nie wypisywać: "ewidentnie jego (moja) wina" tylko prosze wypowiedzi argumentować. Miesiąc temu miałem wypadek i omijałem korek z lewej strony, ale przekroczyłem podwójną ciągłą. W pewnym momencie wjechał we mnie z prawej strony samochód, okazało sie że inny kierowca przepuścił go, ja natomiast znajdowałem się na lewym pasie ruchu skutki tego zdarzenia prawdopodobnie bede odczuwał dosyć długo ponieważ złamałem obojczyk i uderzenie było na tyle silne, że złamam mi kość pięty (do tej pory sądziłem że pięty nie można złamać). Policja przynała mi manda i go przyjąłem ponieważ sądziłem, że skoro ja znajdowałem się na złym pasie ruchu to jestem sprawcą. Następnego dnia znajomy z drogówki oznajmił mi, że nie mogłem dostać mandatu za spowodowanie wypadku ponieważ ja znajdowałem się na drodze z pierwszeństwem przejazdu (pomimo jazdy pod prąd), a on wyjeżdżał z drogi podporządkowanej ze znakiem STOP i to on miał obowiazek upewnić się czy ma mozliwość bezpiecznego włączenia się do ruchu nie stwarzając tym samym zagrożenia. Słuchając rady znajomego złożyłem wniosek o umożenie mandatu argumentując moją niewinność spowodowania kolizji tym, że to ja znajodwałem się na drodze z pierwszeństwem przejadu pomimo tego że nie byłem na swoim pasie oraz, że on włączał się do ruchu i nie zastosował się do znaku A-20 (STOP). Jak się okazało, po miesiącu dostałem odpowiedź z sądu i muszę się stawić na rozprawę. Sprawe oddałem do sądu ponieważ nie chciałem być uznany za sprawce wypadku, liczę na to że dostane jedynie mandat za wykroczenie którym było przekroczenie podójnej ciągłej, a kierowca samochodu za nie zastosowanie sie do znaku A-20, a w najgorszym wypadku współwinę.