Skocz do zawartości

Adamus

Forumowicze
  • Postów

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Adamus

  1. Czołem! Choć jestem tu nowy, ale swoje w życiu drogowym przeżyłem. Z tego co nufry napisał można wywnioskować, że wina leży po jego stronie, ale.... No właśnie, wszystko zależy od zeznań świadków. Fakt, że policja chciała Ci przyznać mandat, może (lecz nie musi) świadczyć o Twojej winie. Pisałeś, że wjeżdżałeś na drogę z pierwszeństwem, co przemawia przeciwko Tobie, to fakt. Niemniej napisałeś również, że przed kościołem znajdował się sznur samochodów, który jak podejrzewam ograniczał widoczność. Auto, które w Ciebie wjechało miało nadmierną prędkość. To akurat muszą stwierdzić specjaliści (jeżeli jeszcze tego nie zrobili), lub ta „druga strona” musi się przyznać do tego (w co wątpię). W zależności od tego jak świadkowie opiszą sytuację, Sąd może Cię nawet uniewinnić, uznać Twoją winę, lub uznać, że osoba jadąca drogą uprzywilejowaną przyczyniła się do spowodowania wypadku z powodu nie dostosowania prędkości do warunków na drodze (skrzyżowanie, ograniczona widoczność). Standardowo droga jest taka: - zeznania na komendzie - wyznaczenie terminu sprawy (w W-wie jest to około roku po zdarzeniu, ja tak przynajmniej miałem) - sprawa może zostać zakończona na rozprawie wstępnej, jeżeli jednak będą potrzebne zeznania świadków i specjalistów, to możesz się liczyć z 2-3 latami (w skrajnych wypadkach połączonych z odwołaniami/apelacjami). Jeżeli będzie sąd to proponuję wziąć adwokata od prawa drogowego. Płaci się im dużo, ale znają swój fach i poinstruują Cię co i jak. Na sprawie pamiętaj, żeby trzymać się jednej wersji wydarzeń. Jeżeli czegoś nie pamiętasz powiedz, że nie pamiętasz i niech sprawdzą Twoje poprzednie zeznania. Nie kombinuj, bo druga strona się do tego dopieprzy. Jeśli chodzi o PZU, to mam dobre wspomnienia, wypłacają kasę bez problemu. Pamiętaj jednak o jednym. Wycena szkody nie jest ich ostatnim słowem. ODWOŁUJ SIĘ OD ICH DECYZJI!!! Firmy ubezpieczeniowe mają bowiem taką politykę, że przyznają odszkodowanie na zaniżonym poziomie (oczywiście nikt Ci tego oficjalnie nie powie). Odwołujesz się od ich decyzji i powinieneś otrzymać większą kasę. W trzech znanych mi przypadkach tak było. Kumpel po szlifie dostał niecałe 3000, po odwołaniu się wyciągnął jeszcze tysiaka. Ja po rozbiciu auta wyszarpałem trochę gorzej, ale z niecałych 12 tyś, na ponad 14 tyś. Nie poddawaj się ! Jak będzie w sądzie tego nawet nie próbuję zgadywać. Co by jednak nie było pamiętaj, że najważniejsze, że wszyscy są cali (ja nie miałem tego szczęścia). A choć wypadek jest zdarzeniem bardzo nieprzyjemnym, może być przełomem w Twoim życiu i obrócić się na Twoją korzyść. Uszy do góry !!! „Co nas nie zabije, to nas wzmocni” Pozdraw, Ada
×
×
  • Dodaj nową pozycję...