Skocz do zawartości

fshiper

Forumowicze
  • Postów

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez fshiper

  1. Z opinią biegłego zapoznałem się w ostatni piątek na policji i wtedy dowiedziałem się, że sprawa o ustalenie winnego jest umorzona. Podobno mogę się od niej odwoływać jak tylko dostanę to z sądu na papierze, ale puki co jeszcze nic nie dostałem.. Policjantka powiedziała mi, że muszą to teraz wysłać do sądu i wtedy sąd mnie poinforumje i będę miał też wgląd do papierów.
  2. po takim czasie, trudno mi sobie przypomnieć dlaczego np tak nie zrobiłem, ale spróbuj postawić się w mojej sytuacji, kilka metrów przed Tobą wyjeżdza na Twój pas samochód - czy odważyłbyś się zjeżdzać na zatoczkę autobusową bez upewniania się, że nic Ci zaraz nie wjedzie na plecy? na spojrzenie w lusterko raczej nie ma czasu. Tak czy siak nie pytam jak mogłem lepiej zamortyzować mój wypadek, ale czy mam szanse odwoływać się od opini biegłego, który stwierdził, że to moja wina, bo mogłem np wyhamować - na odległości około 20m z 80km/h... zakładając nawet zerowy czas reakcji to nie jest możliwe na momentami mokrej jezdni
  3. W tym miejscu jest taka prawie pionowa skarpa, trawa, krzaki etc. Naprawdę tam nie ma miejsca na wytracanie prędkości edit: dorzucam link http://www.tvnwarszawa.pl/ulice,news,wypadek-zakorkowal-trase-lazienkowska,252304.html był nawet jakiś z komentarzem policjanta, że wina prawdopodobnie kierującego autem, który zajechał drogę motocykliście.
  4. ok, błędnie założyłem, że to oczywistość oczywista, że na tej trasie dopuszczalna prędkość to 80km/h
  5. Biegły został powołany przez sąd, jako, że nikt się nie przyznawał do winy. Słyszałem, że sędzia w takiej sytuacji może, ale nie musi brać pod uwagę innych opinii. Może to ktoś potwierdzić?
  6. Witam, Nie sądziłem, że mój pierwszy post będzie tak wyglądał, ale trudno stało się. w sierpniu 2011 w warszawie miałem szlif na swoim bandycie na trasie łazienkowskiej. Naginałem trochę przepisy jadąc buspasem, gdy na wysokości placu na rozdrożu ni stąd ni z owąd drogę zajechało mi punto, wyjeżdżające z ciągu aut wlekących się jakieś 10-20 km/h na pasie obok. ja w tym momencie miałem +/- 80km/h, a on stanął jakieś 15-20m przede mną (tak później zeznałem na policji, co potwierdził inny świadek). Ratując się przed zostawieniem swojego odcisku na jego klapie, ew salta nad nim - zapiąłem heble i położyłem moto na prawy bok. jakimś fartem udało mi się w niego nie przydzwonić (w głowie miałem już widok połamanych nóg na tym aucie), zrobiłem ślizg po asfalcie kończąc na krawężniku obok (kilka złamanych żeber i obojczyk). moto wpadło w tył auta, tym samym dokonując żywotu. Oczywiście puszkarz nie przyznał się do winy, wiadomo zapier**m na jednym kole z prędkością światła i to pewnie byłem jeszcze pijany.. Śledztwo mające ustalić winnego zostało umorzone na podstawie opini biegłego, który stwierdził, że mogłem wyhamować, ew wyminąć to auto. Błąd w technice jazdy i w ogóle niedostosowanie prędkości do warunków. Świeciło wtedy słońce. ale momentami były jeszcze kałuże po porannym deszczu, więc o zablokowane koło przy nagłym heblowaniu nie trudno. Wiem, że łamałem prawo jadąc buspasem, szykowałem się na mandat za to, ale ok, koleś przejechał linię ciągłą, zajechał mi drogę bez żadnego kierunku (to też zeznałem) i teraz jest to moja wina, że ratując się przed bliskim spotkaniem z jego rejestracją położyłem moto... Zamurowało mnie, gdy kilka dni temu usłyszałem zarzut spowodowaniu kolizji, tamto śledztwo zostało umorzone (załamka).. Czy możecie mi pomóc, doradzić jakie mam teraz opcje odwoływać się od tej decyzji? Czy w ogóle mam jakieś szanse odwoływać się od tej bezsensownej opini biegłego? moto śmigam już kilka lat, w szpitalu z milion razy analizowałem tę sytuację, czy nie mogłem zrobić nic innego i to co zrobiłem wydaje się mi i kolegom motocyklistom najlepszym wyjściem .Mogłem próbować wyhamować, ale byłyby by nikłe szanse i raczej przeleciełbym przez niego - zresztą kto hamuje awaryjnie mając świadomość tego, że przed chwilą padało. Próba ominięcia z prawej strony zatoczką autobusową, która kończyła się kilka metrów dalej byłaby zagraniem va bank, albo się uda i jakoś się prześliznę z pełnymi gaciami, albo się nie wyrobię i z pełnym impetem wpadne na krawęznik, albo w to auto. Czy ma ktoś z Was podobne doświadczenie? z góry dzięki za pomoc, Przemek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...