Witam wszystkich, w listopadzie zakupiłem swój pierwszy motor - Rometa Charta. Pocieszyłem się nim trochę, kompresja była fatalna, palił i jeździł, ale z oporem (5179 km przejechane). Postanowiłem odstawić porządnie maszynę, tj. nowe łożyska, pierścienie, uszczelki w silniku, nowy lakier na ramie ...., ale przejdę do meritum. Poskładałem silnik, czekał na resztę motoroweru. Po zamontowaniu całości, nie mogłem doczekać się pierwszej jazdy. Odpalił za pierwszym kopem, pochodził chwilę, siadłem i pojechałem, z łączenia: kolanko - cylinder zaczęła wydobywać się czarna maź. Nie przejmowałem się tym, w końcu dwusuwy mają to do siebie, że się "pocą". Motor jednak jechał dość dziwnie, na wolnych obrotach było ok, średnie mocno muliły, wysokie, znowu były w porządku. Po przejechaniu 10 km, nie chciał odpalić, świeca cała czarna. Pomyślałem, albo gaźnik, albo wypadł simmering na wale od strony sprzęgła. Gaźnik rozkręciłem wyczyściłem w nitrze (zaraz po zakupie gotowałem go całego, razem z dyszami, rozkręconego w wodzie z octem i płynem do mycia naczyń - stosunek wody do octu 3:1). Simmering wyglądał w porządku, ale zauważyłem dlaczego kompresja spadła, otóż wydmuchało uszczelkę pod głowicą, na jednej ze szpilek przekręciła się nakrętka (na szczęście nie uszkodziło szpilki), podregulowałem kosę, bo trochę haczyła, ustawiłem zapłon i skręciłem gaźnik. Po kilku kopniakach silnik zagadał. Szedł aż miło, na 2 - 40 km/h przejechałem jednak nieco ponad 1 km i silnik zaczął przerywać zgasł. Na kopa odpalić nie chciał, zgadał dopiero po długim i uporczywym pchaniu, jednak znowu zgasł. Odkręciłem świecę, cała czarna i mokra. Po kilku takich incydentach (mam 2 świece - ISKRĘ i jakąś chińską, na obydwu to samo), wykręciłem świecę, zauważyłem, że elektroda jest brunatna, a reszta czarna i wilgotna - śmierdzi mieszanką (leję olej elf 2T półsyntetyk w stosunku 1:25 - dotarcie po wymianie pierścieni). Sprawdziłem wszystko, zapłon, iskrownik, cewkę, odpalałem motor bez gaźnika (zakręcony kranik podlanie 4 ml mieszanki pod świecę), zapalał chodził, reagował na kręcenie manetką, po chwili oczywiście gasł, ale wszystko wygląda OK. Po odpaleniu na gaźniku też chodzi, ale po jakimś czasie gaśnie - świeca jest mokra. Iglica w gaźniku jest ustawiona na najwyższy rowek (gaźnik oto BING 1/14/206). Jeżeli ktoś wie co na to poradzić, będę wdzięczny, ponieważ, ja szczerze mówiąc już zdurniałem, wydaje mi się, że to gaźnik. Może to te dysze, ale nie wiem jak to sprawdzić, w okolicy nie ma innego charta, żebym mógł podmienić gaźniki. Będę wdzięczny za pomoc. Pozdrawiam Hubert