Witam,
sprawa wydaje się oczywista, policja jak zwykle widzi wszystko inaczej. O godzinie 17:05 wracając motocyklem z pracy do domu na ul.Muszkieterów w warszawie wyprzedzałem ciąg pojazdów stojących w korku lub poruszających się z niewielką prędkością, jak to motocyklem jechałem praktycznie po osi jezdni. Po przejechaniu przez przejście dla pieszych wykonałem manewr wyprzedzania, nadmieniam że samochody stały w tym momencie w korku. Wyprzedzając stojące samochody zbliżałem się do nieoznakowanego skrzyżowania równorzędnego w kształcie litery T z lewej był wjazd na to skrzyżowanie, ja jechałem na wprost. Kilka metrów przed skrzyżowaniem, samochód stojący w korku nagle skręca w lewo na skrzyżowaniu równoległym lecz nie oznakowanym żadnymi znakami. Nie sygnalizując zamiaru skrętu, choć oczywiście kierujący uparcie twierdzi że widział mnie w lusterku i kierunkowskaz włączył, uderzyłem go prawą stroną w jego lewe tylne drzwi. Nie było dużej prędkości może 50/h odbiłem się od niego spadłem z motocykla koziołkując przy tym kilkakrotnie, całe szczęście nic nie jechało z przeciwka i skończyło się zadrapaniami. Policja uznała moją winę ponieważ wyprzedzałem na skrzyżowaniu oczywiście mandatu nie przyjąłem i oczekuję na sprawę w sądzie.
Wyraźcie proszę swoją opinię na temat werdyktu policji, może ktoś miał podobne zdarzenie i jak się to skończyło. :icon_evil:
Dziękuję bardzo za komentarze