Skocz do zawartości

ZGON Aq`rat

Forumowicze
  • Postów

    19
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ZGON Aq`rat

  1. U mnie jest w drugą stronę - opanowanie instrumentu odwrotnie proporcjonalne do ilości spożytej piany. Charakterystyka w sumie liniowa, więc w tej kwestii jestem dość przewidywalny, przynajmniej dla mojej żony :icon_mrgreen: Instrumentów Ci u mnie dostatek wszelkiej maści i rodzaju, ale w rachubę wchodzi chyba tylko drewniany szarpany, sześcio lub dwunasto strunowy - przecież nie wezmę siedmiooktawowego klawisza... Uśmiechnę się do Czesia - jedzie ponoć większym pojazdem, może się tam upchnie gdzieś jakie bandżo. Ale do rozpalenia grilla nie dam! Mogę wziąć rozpałkę :flesje: A piwo, to tak po kilku sztukach najlepiej dożylnie :buttrock:
  2. Spoko - wiem, co to karimata :smile: Miałem na myśli, że takowej nie chwytam, czyli ze sobą nie biorę, bo nie jestem szczęśliwym posiadaczem. Ale to ma też swoje dobre strony: Jak zrobimy jakieś bydło i wpadnie banda ochroniarzy z okrzykiem GLEBA!!! to ja już nie będę się musiał wysilać, żeby się z karimaty lub materaca na ową glebę sturlać :icon_biggrin: Ale ta Twoja beczka już z opisu się mie podobać zaczyna... A takie mam jeszcze nieśmiałe pytanko: czy ktoś bierze ze sobą jakieś bandżo, tamburyn, cymbałki, czy inną namiastkę instrumentu? Zapytuję, ponieważ jestem wśród Was nowy, mało kto mnie zna i nie jestem za mocno oblatany w takich zlotowych zwyczajach.
  3. Punkt zbiorczy jest o ile wiem na Lotosie w Łucce przed Lubartowem - chyba, że coś się zmieniło. Tylko mus zaczaić, w jakich godzinach ekipy ruszają, bo część w piątek, część w sobotę. HIPOLIT - ja tam karimaty nie chwytam, ale za to beczkę PIWA, a nie NA PIWO :icon_biggrin: A jeśli chodzi o jakieś ruszty do mięsiwa pichcenia, to mam taki maluśki żeliwniak i mogę wziąć. Prawdopodobnie pojedziem z jednym takim obywatelem katamaranem, to się może gdzieś wciśnie. Aaaa tak jeszcze jedno - w nawiązaniu do kilku postów z lat poprzednich: na dzień dzisiejszy wiem, że jadę sam, znaczy - bez ładniejszej połowy, bo ciężarna silnie. I plan jest taki, że szmacianą chałupkę biorę taką maluśką, ale jakby ktoś miał problem z zadaszeniem noclegu, to mogiem wziąć większą. Trzy persony da radę wcisnąć, a zwinięta miejsca zajmuje tyle samo, co ta mniejsza. Tak że w razie niemca naklepać tu proszę.
  4. Temat chłodzenia już z głowy - rzeczywiście sam wskaźnik jest uszkodzony. Chłodnica podobno czysta, wentylatory nie działają - jeszcze nie wiem dlaczego, może czujnik też się zdupcył. Termostat jest nowy, tylko założyć go trzeba. Ale jeszcze jedna zagadka - koleżka przyznał się niechcący, że na czwartym bodajże biegu jak gwałtownie mocno odkręci gaz, to ta czwórka lubi mu wyskoczyć. Ale twierdzi, że w tych silnikach to normalne - może na tern temat coś wiesz?
  5. Cholera - to nieźle się musi ten kierownik uśmiechać...
  6. A że tak nieśmiało zapytam - co mamy w zakresie tych sześciu dych? Może Pantery by się w końcu wypowiedziały?..
  7. A ja wrócę jeszcze do swoich kryteriów wyboru: Barnaby - za Intruzem 1400 przemawia jedyny argument: motocykl bardzo porządny i kozacki wygląd. Ale przecież pisałem wcześniej, że jestem raczej mało doświadczonym jeźdźcem i w tym przypadku przede wszystkim pojemność dyskwalifikuje ten model. Wspominałem już, że jak dla mnie na pierwszy poważniejszy pojazd 750 pojemności, to deczko za dużo, 500 byłoby w sam raz i jeśli chodzi o moc, i o wagę. Na Intruderze 1400 nigdy nie siedziałem, ale wydaje mi się, że mógłbym się poczuć nieco przytłoczony :-) A jesli chodzi o V-Maxa, to pewnie niebawem będę miał okazję, bo koleżka, od którego mogę łyknąć tę Shadow zamienia ją właśnie na V-Maxa. Tylko tak choćby wizualnie - ile V-Max ma wspólnego z klasycznym chopperem? Dla mnie on tak bardziej Neandera przypomina, chociaż kiedyś gdzieś czytałem opinię, że Dodge Tomahawk, to taki duży chopper... A może ktoś się wypowie na temat tego chłodzenia w VT 500 - czy stale wskazywana maksymalna temperatura cieczy może być skutkiem braku termostatu i otwarcia pełnego obiegu cieczy?
  8. Buber - Virago też była brana pod uwagę, ale jakoś tak bez przekonania. Szczerze mówiąc - wizualnie jakoś mi nie podchodzi, a poza tym czy przypadkiem 535 nie jest chłodzona powietrzem? Bo nie widać chłodnicy z przodu. Niby wszystkie HD powietrzem dmuchane i się dzielnie trzymają, ale u mnie, jako mało wtajemniczonego jakoś bardziej chłodzenie wodą wzbudza zaufanie. Titi - Honda VF wciąż stanowi opcję, ale też z małymi zastrzeżeniami. Nie pamiętam, jak 700 i 750, ale VF 500 jest chyba pędzona łańcuchem, a to moim zdaniem minus. Jak ktoś wcześniej napisał - kardana kto ma, ten wie. Tę dziuplę w Radomiu pewnie warto będzie kiedyś odwiedzić - faktycznie daleko nie ma. qurim - Intruz jak najbardziej, tylko cena trochę zabija. Patrzyłem po ogłoszeniach, to poniżej ośmiu tyś. raczej nie było. Ale to już chyba też deczko wyższa półka - nie wiem, czy jak na pierwszy poważny motocykl nie za duży grzmot. Adam M. - właśnie od pewnego czasu studiuję tu na forum tematy Magny i Shadow i głównie na tym się opieram skłaniając się raczej ku dwucylindrowej. VT 500 chyba jako nieliczna z tych mniejszych pojemności ma kardana. jannikiel - potwierdzasz opinie wiekszości, że 750 była już zupełnie inną konstrukcją i tak nie do końca lepszą. Generalnie mam na oku taką jedną VT 500 - wspominałem wcześniej o próbie podnoszenia z gleby, i to właśnie do tej się przymierzam. Jeśli wspomnianemu wcześniej koleżce wyjdzie temat z V-maxem, to będzie do wzięcia ta Honda, na której trochę jeździłem (najczęściej jako plecak, ale zawsze) i o której sporo wiem. Bo drugi wspólny koleżka od dłuższego czasu robił przy tej Hondzie wszystko, co było trzeba. I od niego wiem na przykład, że brak jest termostatu, nie chodzą wentylatory i układ chłodzenia jest stale otwarty. Prawdopodobnie dlatego też wskaźnik temperatury pokazuje wciąż max. A tu na forum wyczytałem, że termostat od Tico można tam zaadoptować, więc temat chyba do ogarnięcia. Poza tym takie raczej drobne braki, jak na przykład tłumiki, czy nieco zciuchany sissy bar, ale najważniejsze, że silnik absolutnie zdrowy.
  9. jannikiel - pojechałeś po bandzie, jak nic! :-) Tam wyżej trochę napisałem, że zarówno w eksploatacji, jak i w jeździe doświadczenie mam znikome. I gdzie tu dla takiego nowicjusza HD, i to jeszcze taki klasyk... Zasadniczo szukam teraz dla siebie pojazdu, który miałby tak właściwie byc dla mnie pierwszym jednośladem na dłuższą metę, bo dotąd jeździłem bardziej okazyjnie. Dlatego właśnie moją uwagę przyciąga 500VT, bo często widzę opinię, że jest lekka, łatwa w prowadzeniu i ogólnie przyjazna dla mało wprawnego jeźdźca. Poza tym przecież nie ma co ukrywać - z popularnych używanych motocykli cenowo jest bardzo korzystna. Za Yamę Virago mus dać znacznie więcej kasy, a na Intrudera w stanie nadającym się do eksploatacji trzeba by szykować już blisko dychy. Titi - uzupełniając wypowiedź, w przypadku Shadow to właśnie mała moc i niewielkie rozmiary są dla mnie istotnym argumentem za. Hamulce - owszem, z tyłu bęben, ale 50 kucyków za bardzo nie powali na kolana doświadczonych motocyklistów, a dla mnie - jako nowicjusza dość nikłej postury chyba w zupełności wystarczy. Kiedyś czytałem, że szukając moto dla siebie powinno się takowy położyć delikatnie na boku i spróbować samemu podnieść - jeśli się uda, spoko - może być. A ja żeby moją Spectrę na centralnej stopce postawić, siódme poty z siebie wylewam. A kolegi Shadow nawet z gleby udało mi się dźwignąć, chociaż tylko 30kg lżejsza od Kawy. No ale i środek ciężkości przecież ma znaczenie.
  10. Ej, czy aby na pewno na kardanie? O ile pamiętam - GS1000L był łańcuchem pędzony. Chyba, że jakieś inne modele były. Ale tak, jak napisałem tam kilka postów wyżej - i moja Kawa, i ta Suzi, to właśnie rodzina tych softchopperów, a to nie jest tak do końca to, czym chciałbym latać. Swój trzymam zasadniczo tylko dlatego, że to ponoć unikat i chyba szkoda się tak po prostu pozbyć, jednak dla siebie do jazdy rozglądam się za lekkim chopperkiem z dwócylindrową vauką.
  11. No właśnie w tym roku na motobazarze w Lublinie chętnych nie znalazłem... O rozrządzie w Vulcanie już się naczytałem - wiem, że w przypadku awarii nieciekawy temat. Dlatego właśnie chyba Shadow lekko wygrywa na punkty pomimo tego, że przy moim wzroście wygląda pode mną, jak o dwa numery za mała. A przy okazji zapytam - co myślicie o Magnie VF 750 z roku ok 1983?
  12. No i chyba dam sobie spokój... Wczoraj znalazłem za grosze na Allegro prawie cały silnik do GPZ 750, czyli zasadniczo mój, tylko że bez odmy na pokrywie i łańcuchem pędzony - za wszystko oprócz wału korbowego facet chciał cztery stówki, ale najbardziej mnie interesujące cylindry (za te i pokrywę krzyczał lekko ponad stówkę) podobno trochę porysowane od wewnątrz i nie wiadomo, czy szlif był już robiony. A ja wiem, że u mnie jednak średnice nominalne. Czyli jak by nie patrzeć - szlif zrobić mus, dochodzą tłoki, pierścienie i sworznie, a tu znawcy tematu nastawiają mnie na jakieś cztery do pięciu stówek za jeden komplet, znaczy - finansowo strzał i krótkie szamotanie. No i pewnie dalej będę bez jakiegoś ekstremalnego zaangażowania obserwował aukcje celem wyhaczenia całego silnika na chodzie, bo jeśli miałbym kupować drugą Spectre do jazdy, to jednak chyba wolałbym się zasadzić na Shadow VT500. Cenowo chyba to samo, a lżejsza, mniejsza i wg większości opinii dla mało wprawnego jeźdźca znacznie bardziej przyjazna. A Kawa będzie sobie stać i czekać na lepsze czasy - chyba, że trafi się okazja korzystnie oddać ją w dobre ręce.
  13. Impreza przekozacka, a roześmiane pyszczki tych dzieciaków jeszcze lepsze, warte każdej chwili spędzonej na przygotowaniach :clap: :clap: Joaśka - najszczersze gratulacje za pomysł i organizację :clap: :clap: :buttrock: :buttrock: Ludziska z WGM - bez Was mogłaby być lipa! :buttrock: :buttrock: Jak mistrz ceremonii Czesio wyżej wspomniał: parada - dzięki Wam absolutne mistrzostwo świata! :crossy: Dzieki Wam wszystkim! :crossy:
  14. Sprostowanie - jednak numerów w umowie kredytowej nie ma. Jest tylko marka i model. Ale chyba są zapisane w umowie kupna - sprzedaży, więc da się sprawdzić, czy tablice mam właściwe. I jeszcze jedno - temat nieco rozbudowałem tu: http://forum.motocyklistow.pl/index.php?sh...2entry1638942 Wszelkie sugestie mile widziane :-) Scibor - na handel z żoną nie wpadłem, silnie ciekawy pomysł. Mam taką fajną panią, która od kilku lat bardzo korzystnie ubezpiecza mi katamaran, skonsultuję z nią Twoją propozycję. Wielkie dzięki!
  15. A ja z dylematem - mam Kawę KZ750 Spectre N1 nie na chodzie w stanie kilku pożal się Boże ulepszeń typu wydech 4/1, czy kierunkowskazy na gwintowanych szpilkach schowanych w grubych peszlach. Po prostu tragedia - więcej szczegółów: http://forum.motocyklistow.pl/Rejestracja-...mu-t131224.html I dylemat taki: czy walczyć z tematem i jak w tym drugim wątku wspomniałem - poskładać do kupy i używać? Roboty od groma - jestem dość zielony w tym dokładnie temacie, ale prezentuję raczej typ "złotej rączki", która wszystkiego się czepia, a tu mam nawet pełną serwisówkę :-) Obecny stan techniczny, wizualny i prawny tego moto zawdzięczam poprzednikowi mojemu (Tak w przypadku moto, jak i żony :-), który jednak w temacie jest dobry - dużo jeździł i prowadził warsztat naprawy motocykli, ale nie lubiał się przepracowywać. No i druga opcja - próbować się po kawałku pozbywać i przymierzyć się do innego - i tu też wyłącznie dwie opcje: Shadow VT500C do roku maksymalnie 85 lub Vulcan VN750 do roku 90. W Spectrze obecnie największym problemem jest brak cylindrów, pokrywy zaworów, wkładki stacyjki i kluczyka, lewego boczku tego pod kanapą, wydech zespawany ordynarną rurą na jedną stronę (orginalne tłumiki mam), no i ubezpieczenie, o czym dokładnie pisałem w tym drugim wątku. Poza tym cała jest w stanie rozsypki, głównie elektrycznej. Ale ja z zawodu jestem elektryk automatyk, więc to mnie najmniej przeraża. Najgorzej jest z silnikiem - cylindry znalazłem na e-bayu, ale nie wiem, czy w mojej był robiony szlif. Jeśli tak, to musiałbym chyba też kupić nowe tłoki i pierścienie; pokrywa zaworów tez jest na e-bayu, ale do KZ750 E1, a tam nie było tych takich zaworów odpowietrzających, jak w pokrywie z N1. Wyżej wspomniany poprzednik radził mi kupić tą bez tych zaworów i coś tam zaślepić - on to nazywał dopalaniem spalin, czy tak jakoś, ale widziałem jego przeróbki i tak trochę z dystansem do jego opinii podchodzę. Dlatego prosiłbym o Wasza opinię - i tu z całym szacunkiem dla wszystkich kieruję te słowa głównie do kolegów Titi i Piotra Dudka, bo jak widzę - mocno się w tych tematach orientujecie - jeśli ktoś zechce, mogę popstrykać ładne fotki mojego motora i gdzieś tu zamieścić. Powiem jeszcze, że generalnie KZ750 Spectre tak nie do końca jest moim wymarzonym motocyklem, mam znikome doświadczenie i w eksploatacji i w samej jeździe, a widziałem opinie, że to nie najlepszy model dla nowicjusza- nawet LTD750 dużo bardziej mi leży, a już szczytem marzeń jest VN750 Vulcan z roku 1990 (auto-wyłączające się kierunki i alufelgi). Ale podobno Kawa Spectre staje się już unikatem, poza tym widziałem, jak wygląda opakowana orginalnymi kuframi i owiewką z przodu i tu już leży duży potencjał. Kończąc lekko przydługi post pozdrawiam i czekam na Wasze opinie.
  16. Mycior - spoko, nie chodzi o to, ze mi się coś nie widzi. Nie chciałem pakować się w Twoje i pozostałych moderatorów kompetencje; to zdanie, to może tak jakoś w imieniu Kostka napisałem, bo myślę sobie, że gdybym był na jego miejscu, to w tym temacie szukałbym raczej porad, czy komentarzy dotyczących bezpośrednio wypadku, a nie takich nic nie wnoszących wyścigów. Gravis - właśnie to miałem na myśli pisząc, że teraz łatwo stać się instruktorem. Pozdrawiam.
  17. Tablica jest - zakładam, że ta, z która był kupiony. A nie - nawet na pewno ta, bo nr jest w umowie kredytowej. No a ciekawe, czy jeśli przedawnienie objęło pierwszy rok po zakupie, czy nawet ze dwa kolejne, to co z reszta czasu. No ale jeśli tak mówisz, to pewnie trzeba będzie poczekać, aż Browarny gdzieś przypadkowo na ten temat wskoczy.
  18. "...9 lat temu nie było CHYBA jeszcze zapisu w ustawie automatycznie odnawiającego oc, a poza tym ono i tak po 2 latach bez zapłaty wygasa. czyli to nie jest problem" Tak dokładniej - jak mam rozumieć, ze to nie problem? Masz na myśli, że w najgorszym wypadku kazaliby zapłacić za te dwa lata po zakupie? No a co z resztą czasu? I jeszcze gwoli ścisłości: - moto było zarejestrowane oczywiście w Polsce, o ile pamiętam - w Radomiu; - po zakupie nie był zarejestrowany, czyli oczywiście - przerejestrowany na nowego nabywcę; - i teraz już dokładnie moją żonę :-) Nie była nią, kiedy kupowała tego grzmota.
  19. Jak widzisz - ja już dawno dałem sobie spokój. Zaglądam tylko co jakiś czas, żeby zobaczyć, czy u Kostka coś nowego. Moim zdaniem to jest po prostu żałosne - koleś zakłada temat dotyczący wypadku i prosi o poradę, a dyskusja toczy się w zupełnie innym kierunku. Panowie niby instruktorzy onanizują się psychicznie, popisują się znajomością przepisów, paragrafami rzucają - i po co? Ani to na temat, ani nikt o to nie pytał, ja przecież też nie twierdziłem, że ten cały manewr jest zgodny z przepisami... No ale jak już napisałem wcześniej - sztuka jest sztuka, posty lecą, przebieg na forum rośnie. Już widzę, jak jednemu, czy drugiemu micha się cieszy, bo oooo! Ktoś coś napisał na aqrata, czyli myśli tak, jak ja, czyli mogę nowego posta napisać i wszyscy będą czytać i będę fajny, bo napisałem, że jestem instruktorem i mam dużo postów i wszyscy mnie czytają!.. Powiem szczerze - jak jestem na tym forum od niedawna, tak chyba i niedługo już będę. Na pewno Wielki Instruktor Vatzeque, czy inny szczypiący gmole, czy tam głaszczący manetki nie będzie tęsknił, bo mam mało postów, ale mi jakoś na ilości postów nie zależy. Myślałem, że tacy kolesie są tu po to, żeby w sposób kulturalny dzielić się wiedzą z kimś, kto tego potrzebuje, a wychodzi mi, że to persony z jakimiś dziwnymi kompleksami, które w domu boją się o dolewkę zupy poprosić i dlatego tutaj tak się próbują wykazać. A szkoda, bo okazuje się, że zasadniczo ta cała jakaś pozycja na tym forum, ilość postów i przy okazji jeszcze młody wiek, to chyba ostrzeżenie, że wypowiedzi takiej osoby należałoby raczej ignorować, jeśli szuka się konkretnej ludzkiej porady. Inna sprawa, jak ktoś się nudzi i po prostu chce poklepać w klawisze i jeszcze przy okazji pochwalić się, kim on to w wirtualnym świecie nie jest - wtedy właśnie takich należałoby tu szukać. Dobrze przynajmniej, że niektórzy z nich - jak w tym przypadku Głaszcący Manetki Motonita Wielki Instruktor Półtora Tysiąca Postów Wiem Wszystko Vatzeque nie ukrywa, że to właśnie ilość postów, a nie wiedza, czy doświadczenie jest jedynym wyznacznikiem wartości danej osoby. I przy okazji - dlaczego jakiś moderator nie wypierniczył tej bzdurnej dyskusji do jakiegoś śmietnika?
  20. Witam! W 2001 roku w komisie został zakupiony Kawasaki KZ750 Spectre z zamiarem normalnego użytkowania. Jednak od tamtej pory motocykl praktycznie wcale nie był używany, może kilka razy wyjechał z garażu. Nie został też zarejestrowany ani tym bardziej ubezpieczony, nie mam też dowodu rejestracyjnego - gdzieś zaginął w akcji, moto stało sobie w garażu zupełnie zapomniane, przy okazji jeszcze blok cylindrów i pokrywa zaworów pojechały prawdopodobnie na złom. Piszę: prawdopodobnie, bo wtedy jeszcze nie miałem nic wspólnego z tym garażem ani tym bardziej motocyklem. Zakupiła go moja żona (wtedy jeszcze nie :-), potem odpuściła sobie zupełnie temat, a ja chciałbym teraz coś z nim zrobić - najlepiej uregulować kwestie prawne typu rejestracja, ubezpieczenie; złożyć do kupy, odnowić i używać. Był duży kłopot z blokiem cylindrów, dlatego do niedawna chciałem sprzedać na części, ale cylindry za niewielkie pieniądze udało się znaleźć. Jedyne papiery, jakie posiadamy, to umowa kredytowa spisana konkretnie na zakup tego motocykla i umowa kupna - sprzedaży do odzyskania w komisie. Sprawdziłem - mają w archiwum, mogę mieć kopię. Poprzedni właściciel - jak sądzę wyrejestrował moto okazując umowę sprzedaży, a żona szybko stwierdziła, że za duży, za ciężki i w trakcie pierwszego podejścia do remontu odpuściła temat całkowicie. No i teraz chyba jest problem, bo o ile wiem - wg przepisów powinienem chyba opłacić ubezpieczenie za cały okres od zakupu, plus pewnie odsetki i jakaś może kara, nie wiem, jak byłoby z zarejestrowaniem w wydziale komunikacji. Czytałem na różnych forach, że można by próbować, jako zabytek, bo to 82 rocznik i chyba nie produkowany już ponad 15 lat. Ale to podobno wcale nie takie proste i nie wiem, czy warto, bo jak będę sobie chciał na przykład kanapę nową zrobić, to po konsultacji z konserwatorem zabytków. Słyszałem, że można zaryzykować i spróbować normalnie zapłacić OC powiedzmy - od teraz i liczyć na to, że UFG nie dopatrzy się kilkuletniej przerwy w ubezpieczeniu; w 2001 roku nie było jeszcze chyba tej ich bazy danych i wiem, że nie było żadnej szkody z udziałem tego motocykla, bo już pół roku po zakupie stał w garażu z rozbebeszonym silnikiem i stoi tak do dziś. A teraz w zasadzie wszystkie graty są, można by go złożyć i jeździć, tylko chciałbym jednak zupełnie legalnie, bez żadnych lewych tablic, z normalnym aktualnym dowodem, przeglądem i ubezpieczeniem. Czy ktoś może orientuje się w temacie na tyle, żeby podpowiedzieć, co powinienem zrobić, aby wyprostować sprawę bez ponoszenia kosztów tego braku rejestracji i ubezpieczenia przez 9 lat? Z góry dzięki i pozdrawiam wszystkich.
  21. Jasne, że będą mogli wyjechać. Ale nie dlatego, że CHCIAŁEM ich wypuścić, tylko dlatego, że właśnie utknąłem i przy okazji zablokowałem ruch na tej głównej drodze. Myślę, że jednak lepiej kilku ŚWIADOMIE wypuścić powoli sobie skręcając w tę boczną i nie tworzyć zamieszania na głównej. Poza tym tematem mojej wypowiedzi była zasadność skrętu po uprzednim odbiciu w stronę przeciwną, którą wcześniej kolega instruktor Vatzeque kwestionował, a o wypuszczaniu z drogi podporządkowanej wspomniałem tak na marginesie. Chociaż - i tu też na marginesie, bo sprawa nie dotyczy wypadku Kostka - żałuję, że tak wielu kierowców myśli tylko o tym, żeby jak najszybciej dotrzeć do swojego celu, bo sam często też stoję w tym koreczku próbującym włączyć się do ruchu na głównej (konkretnie - skrzyżowanie Zemborzyckiej i Śniadeckiego w Lublinie). Przecież wpuszczenie trzech, czy czterech pojazdów przed siebie kosztuje kilka, najwyżej kilkanaście sekund opóźnienia. A na Śniadeckiego zwykle stoi się z dziesięć razy tyle.
  22. Spoko, wielki motonito - pieni się piwo, a nie ja, choć właśnie takowe spożywam. :buttrock:
  23. Z całym szacunkiem dla instruktora - miałem na myśli doświadczenie w poruszaniu się po drogach publicznych, a nie w pisaniu postów. Na forum przecież widać wyraźnie, że kolega Vatzeque jest debeściak - ponad półtora tysiąca postów, pewnie aż palce bolą od klepania! Nie ważne, że wypowiada się nie znając tematu, bo albo zdjęć nie obejrzał dokładnie, albo ktoś go tam po kilka razy poprawia - sztuka jest sztuka, posty idą z szybkością błyskawicy, przebieg na forum rośnie! No i przecież jasna sprawa, że tak przecież niehonorowo przyznać rację jakiemuś sierściuchowi, który jeździ dwadzieścia lat, ale tu dopiero dwa posty wkleił... No ale to w sumie nie ważne. Generalnie chyba cieszę się, że kurs jazdy robiłem u instruktora znacznie starszego od kolegi Vatzeque w czasie, kiedy ten ostatni tak mniej więcej przedszkole kończył - nie wiem, ale teraz jakieś to inne pokolenie i podobno niestety - dziś bardzo łatwo można stać się instruktorem nauki jazdy. Ja jednak z twojej nauki - panie instruktorze nie skorzystam i podobnie, jak Kostek i śmiem twierdzić - kliku jeszcze innych forumowiczów chciałbym zobaczyć, jak jadąc przy prawym krawężniku skręcasz w prawo - i nawet niekoniecznie osiemnastokołowcem, bo w tym konkretnym przypadku geometria skrętu zasadniczo nie bardzo się różni od małej puszki osobowej, czy nawet jednośladu. No ale przecież przepisy nie zabraniają skakać kołami po krawężnikach, o czym zapewne jako instruktor, a przede wszystkim motonita głaszczący manetki doskonale wiesz. Pozdrawiam pozostałych i Kostek - czekam na korzystne dla Ciebie postanowienie sądu!
  24. Mała poprawka - mam lat trochę więcej. Nie wiem, skąd taki się mój wiek pojawił, skoro datę urodzenia podałem poprawną - fakt, że na tym forum jestem od niedawna, ale prawo jazdy zrobiłem, kiedy ty miałeś 6 lat. Wiek już jest prawidłowy. I wcale do szczęścia mi niepotrzebne gadanie z tobą - napisałeś, że nie wiesz, po co kierowcy czasem tak robią i mój post miał na celu wyjaśnić ci, dlaczego czasem lepiej jest przed skrętem odbić w stronę przeciwną, bo albo jest ciasno, jak u mnie, albo piach leży, jak w przypadku kolegi, który rozpoczął ten temat, albo inne okoliczności to powodują. Skoro jeździsz na tyle mało, żeby dotąd z taką sytuacją się nie spotkać, to może czasem warto wziąć pod uwagę cudze doświadczenia, żeby kłopotów na drodze oszczędzić sobie i innym.
  25. Witam - kilka słów do kolegi Vatzeque, który trochę wcześniej napisał: "Zjawisko jest nagminne, gdy jadę za samochodem poprzedzającym, a ten odbija do lewej i skręca w prawo; odbija do prawej, a zaraz skręca w lewo. Na ch*** komu taki manewr?" Ja jeżdżę i puszką, i jednośladem i przyznam, że taki manewr wykonuję po kilka razy dziennie. Wyobraź sobie zwykłą, dość szeroką i ruchliwą drogę dwukierunkową, po jednym pasie w każdą stronę. Jedziesz sobie samochodem w godzinach szczytu w sznureczku dość szybko i płynnie się poruszającym, bo to długi i prosty odcinek. Przed tobą boczna uliczka w prawo w osiedle domków jednorodzinnych, też dwukierunkowa, po jednym pasie, ale te pasy takie, że dwa większe busy z trudem się mijają. I na tej uliczce czeka długi rząd samochodów chcących wyjechać na tę główną, aż się któryś zlituje i kilku puści. A ty chcesz sobie właśnie skręcić w prawo w tę uliczkę, bo tam mieszkasz. I co - pakujesz sobie do samego skrętu przy prawym krawężniku, włączony kierunek, zaczynasz skręcać w prawo, i ooops - zatrzymujesz się w połowie manewru, bo po pierwsze - tylnym prawym kołem właśnie wskoczyłeś na krawężnik, bo zakręt mocno ciasny - kąt prosty i zero poszerzenia, wiadomo - osiedle domków, wąskie chodniki. Po drugie - w prawym lusterku widzisz, że za chwilę wyhaczysz rosnące na samym rogu drzewo tylnymi drzwiami, jeśli lewym przodem nie będziesz chciał wjechać w puszkę czekającą na wjazd na tę główna drogę. No i zatrzymujesz się z zadkiem na tej głównej drodze, za tobą dość gwałtownie zatrzymuje się sznurek samochodów - dobrze, jeśli gdzieś tam przy okazji ktoś komuś w tyłek nie wjechał. I głupawa sytuacja - ty do przodu już nie bardzo możesz, jeśli zależy ci na tylnych drzwiach, koleś przed tobą do tyłu nie bardzo może, bo w tej bocznej już spore zniecierpliwienie panuje i samochody stoją w odstępach po pół metra. Pozostaje jedynie czekać, aż ten korek, który spowodowałeś za sobą na tej głównej się trochę zacieśni, koleś za tobą cofnie się te pare centymetrów, żebyś ty mógł też się cofnąć i zebrać ten zakręt jednak od lewej strony twojego pasa ruchu nie uszkadzając ani swoich drzwi, ani lewej strony samochodu przed tobą. Nie wydaje Ci się, że w tej sytuacji byłoby sprawniej kilkanaście metrów przed skrętem zbliżyć się do lewej krawędzi twojego pasa oczywiście z włączonym prawym kierunkiem i sobie spokojnie w tę boczna uliczkę wjechać nie skacząc po krawężnikach ani nie wstrzymując ruchu na głównej, a przy okazji jeszcze może puścić kilku z tej podporządkowanej, jeśli przypadkiem skręcają w prawo? Ja w takiej sytuacji jestem po kilka razy dziennie i uwierz mi - widziałem niejednokrotnie, jak ktoś próbuje skręcić wg. twojej recepty i zwykle kończy się to zgodnym wyciem klaksonów i wieloma niedwuznacznymi gestami kierowców, którzy gwałtownie musieli deptać środkowy pedał albo łapać za prawą klamkę. To tyle odnośnie skrętu w prawo po odbiciu do lewej. Kolego poszkodowany w wypadku - już po sprawie? Napisz, jak się skończyło - pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...