Skocz do zawartości

Irys.

Forumowicze
  • Postów

    154
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Irys.

  1. Nowa aukcja, nowa cena, nowy opis :) http://otomoto.pl/suzuki-gs-gs-500-f-gs-500f-2007-M2680603.html
  2. Jestem (jak zwykle) pod wrażeniem Waszych trafnych rad i okazywanej nieocenionej i bezinteresownej pomocy. Wzruszyłam się wręcz! :bigrazz: Dzięki "chłopaky" :notworthy: Szukam dalej.
  3. UP http://hondamotorista.otomoto.pl/suzuki-gs-500-f-gs-500f-2007-M2578945.html (cena do negocjacji)
  4. Na chwilę obecną muszę znaleźć Kamila. Potem będę się martwiła o moją historię :icon_rolleyes:
  5. Łudzę się, że jednak nie... :) Szukam dalej. Blood - jakie to by było romantyczne! :happy: Zawsze marzyłam o takiej historii. Szkoda że to akurat nie moja.
  6. "Mój" Kamil nie zadawałby takich retorycznych pytań :icon_twisted: Oj tam, oj tam. To jest miłość na całe życie! Patrz niżej: Sio mi stąd! Wystraszycie mi faceta! :wink:
  7. Poszukuję kolegi Kamila, który śmiga po Mazowieckim, swoim Gixxem lytrowym ;) Pojawiasz się i znikasz... Odezwij się mój drogi, bo Cię poszukuję! I.
  8. Suzuki GS500F 2007 http://hondamotorista.otomoto.pl/suzuki-gs-500-f-gs-500f-2007-M2578945.html - Moto świetnie znane na Forum GS500 - Wszystkie zmiany, przeglądy i naprawy można podejrzeć TU - Moto do obejrzenia praktycznie codziennie w salonie Honda Motorista Cena do negocjacji. Kontakt przez PW, GG lub tel.
  9. Jeżeli PZU powołuje się na technikę producenta owiewek - Suzuki, czyli producenta ORYGINAŁÓW to w takim razie, wycena szkody również powinna być robiona na oryginałach a nie zamiennikach. Bo zamienniki teoretycznie dopuszczają już klejenie (co potwierdzili inni ubezpieczyciele). Nowa owiewka Suzuki kosztuje ok 650 zł (w tym naklejki). Używane owiewki na alledrogo to koszt ok 300 zł. Problem w tym, że do mojego rocznika owiewek nie ma - czyli do tego koszt malowania i naklejek, co daje sumę tak na prawdę nowej owiewki Suzuki. Jeżeli trzymamy się prawa, to mam prawo żądać zamienników bądź używek (z podobnymi uszkodzeniami), ale z odpowiedniego rocznika i o odpowiednim malowaniu. Nie wspominając, że do GSa, chińskich owiewek nie ma w ogóle... W związku z tym, chyba mam podstawy do żądania opłacenia zakupu nowych oryginalnych owiewek (bo innych nie ma) a ich koszt obniżony będzie - na podstawie używek z innych roczników, o utratę ich wartości poprzez moje wcześniejsze klejenie (czyli właśnie koło 20%). Popraw mnie jeżeli się mylę. PZU powinno mnie poinformować, czego nie zrobiło. Zgodnie z tym, sprawa nie była zawieszona i czas trwania całej sprawy był liczony normalnie.
  10. Tyle że PZU nie chce mi opłacić pełnej wartości owiewki i czaszy, ze względu na wcześniejsze uszkodzenie i klejenie (wspomniane pęknięcie 5 cm). I to jest właściwie główną sprawą sporu. Ze względu na "zużycie i amortyzację części" wartość owiewki i czaszy obniżyli mi o 80% (co wynosi 1300 zł). Zrozumiałabym obniżenie wartości o 20% z czym mogłabym się ewentualnie pogodzić. Już pomijam kompletny brak dopełnienia formalności i terminów... Chce mieć po prostu moto naprawione, nawet jeżeli ze względu na wcześniejsze uszkodzenie miałabym dopłacić 300 zł. Ale nie 1300.
  11. Będę wdzięczna za pomoc. Przestraszono mnie tylko trochę ew. kosztami sądowymi. Czy ktoś wie jak to wygląda i może coś mi poradzić?
  12. Postanowiłam wkleić przebieg całej mojej sprawy likwidacji szkody z OC sprawcy i walki z PZU. Może ktoś będzie mi umiał poradzić, co można i czy w ogóle warto coś robić dalej. Dzień 1. Koło godziny 21, moja śliczna blond sąsiadka, lat ~45, trzeźwa, (znana z tego, że przeciętnie w ciągu roku ma ok. 3-4 kolizji i ciągle coś kosmetycznie musi w samochodzie poprawiać), postanowiła zaparkować swoją Honde Civic przed domem (osiedle domków jednorodzinnych, mała uliczka wewnętrzna). Parkowała tyłem, ale nie zauważyła, że stoi tam zaparkowana mój Suzuki GS500F 2007. "Nie zadziała sensor parkowania!!" Samochód potrącił motocykl który się wy**bał -najpierw poleciał na prawą stronę zahaczając o murek i skrzynkę na listy po czym dalej pchnięty, przewrócił się na stronę lewą. Mało tego… sąsiadka nie zorientowała się od razu, mimo trzasku i hałasu i prawdopodobnie dodała gazu na wstecznym i jeszcze dalej cofnęła samochodem, najeżdżając/przejeżdżając bardziej moto. Straty określane po ciemku wczoraj: Rozpier**lona lewa strona - Pęknięta czacha, rozwalona prawa owiewka, rozwalony przedni kierunek, owiewki popękane konkretnie (zaczepy pogięte i popękane), wygięta kierownica, teraz jest bardziej "położona" (mam nadzieję że lagi nie), wygięta klamka sprzęgła, wygięta dźwignia zmiany biegów, odpadł dekielek silnika z napisem Suzuki. Sąsiadka jak najechała na moto to jeszcze uszkodziła całe plastiki tylne (zadupek), światło stopu lata i "wisi". O mocy i sile upadku świadczy złamane lewe lusterko, które znaleźliśmy kilka metrów dalej – po drugiej stronie uliczki. Szkoda zgłoszona do PZU godzinę po "kolizji". Zdjęcia do wglądu. Dzień 7. Jesteśmy po oględzinach rzeczoznawcy. "Miły" Pan przyjechał, porobił zdjęcia, pooglądał, dał papierki do wypełnienia. (O moim sąsiedzie i jego małżonce, którzy są właścicielami Hondy Civic - która to spowodowała szkodę, nie powiem nic, bo cisnął mi się na usta TYLKO i WYŁĄCZNIE siarczyste przekleństwa - do chwili obecnej nie dostałam małego podpisu pod oświadczeniem). Wycena oczywiście na zamiennikach. Kwota bezsporna, śmiesznie mała: ~2500 zł. Kwota szkody całkowitej w tym przypadku to 8200 zł. Ponieważ rozliczać się i tak mam zamiar na podstawie faktur, to nie jest to na razie powód do zmartwienia. Teraz pozostaje mi wybrać serwis, zaholować tam Suzan i czekać na naprawę (prawdopodobnie będzie to ASO Jaskłowski). Dzień 11. Sąsiad nadal nie podpisał oświadczenia. Zasłania się jak może i kombinuje. Dziś ma mi bezwzględnie oświadczenie podpisać, w innym przypadku będę zmuszona wezwać Policję (mam dwóch świadków, rzeczoznawca zrobił zdjęcia szkód na samochodzie sąsiadki). Wybrałam już ostatecznie serwis do którego trafi Suzan. Będzie to ASO Jaskłowski, ponieważ mam tam "znajomego" mechanika, który minimalnie zwiększa szanse, że nie odwalą fuszery przy naprawie. Po kontakcie z PZU, zamówiłam holowanie Suzan do ASO, na "koszt" sprawcy (czyli z jego Assistance'u i OC) ponieważ ASO nie ma możliwości aktualnie zaholowania mi moto... Jutro Suzan powinna trafić w końcu do serwisu i może zaczną już powoli coś robić. Dzień 12. Sąsiadka z rana podpisała oświadczenie. Sąsiad widocznie coś kombinował, więc zaatakowałam z innej strony - w końcu to sąsiadka była sprawcą, a sąsiad tylko właścicielem pojazdu! O umówionej godzinie oczekiwałam na hol z PZU Pomoc. I... nic. Zadzwoniłam, po 30 minutach oddzwonił Pan, mówiąc że ŁASKAWIE za godzinę najwcześniej będzie (i już planowo mam rozwalony dzień). Koniec końców, Suza trafiła do ASO Jaskłowski. Znajomy mechanik rzucił tylko szybko okiem na Suzę, pokręcił głową i stwierdził że to będzie szkoda całkowita (m.in. dopatrzył się na dzień dobry skrzywionego stelaża przedniego). W poniedziałek mają się ze mną kontaktować w sprawie ich wyceny... Dzień 14. Dzwoni przemiły Pan z ASO, wyśmiewa wycenę rzeczoznawcy PZU, podlicza jego wycenę na oryginalnych częściach Suzuki (wychodzi 2x więcej) i opowiada o czym to pan rzeczoznawca zapomniał a czego zobaczyć nie mógł (np. skrzywiony stelaż przedniej owiewki, zaczepy od owiewek, brak uszczelki pod pokrywą silnika). Dostałam oficjalne zaproszenie na "kawkę do ASO" i obgadanie sprawy, żeby coś się zaczęło dziać - na rozmowę wybieram się w środę. Wysłałam również do PZU dokument upoważniający serwis do załatwiania wszystkich papierków za mnie i zmianę wypłacania odszkodowania, na konto ASO. Można to było na szczęście zrobić drogą mailową. Dzień 15. Wybieram się do ASO. Pan Maciej zaczyna pokazywać czego brakuje w wycenie rzeczoznawcy PZU: 1/ stelaż czaszy zgięty 2/ naklejka dekla silnika 3/ uszczelka dekla 4/ wyściółka czaszy odkształcona 5/ mocowania boczne owiewki lewej pogięte 6/ oklejenie owiewki prawej 7/ naklejki informacyjne Cena naprawy na oryginalnych częściach Suzuki + robocizna, uwzględniając brakujące części wzrosła do 5900 zł (wycena PZU, tak dla przypomnienia, to 2700zł). Dodatkowo rzeczoznawca coś zachachmęcił przy wyliczaniu ubytku ceny prawej owiewki, która też została uszkodzona przez sąsiadkę, ale była również klejona wcześniej przeze mnie po parkingówce - sprawa do wyjaśnienia (Rozmowa w trakcie oględzin mówiła o utracie wartości 20% prawej owiewki i czachy. Czyli wycenił wartość owiewki na 80%. Wynikło z tego, że ja w trakcie naprawy, powinnam to 20% dopłacić - tak samo zrozumiał znajomy, który był przy wycenie). Tymczasem z przesłanej mi wyceny wynika, że mam zapłacić odwrotnie - czyli 80%, co jest kompletną bzdurą, bo owiewka jest minimalnie poklejona (klejenie 5 cm przy kierunku) - większe straty powstały w wyniku kolizji z sąsiadką - owiewka jest teraz potrzaskana. Napisaliśmy pismo o ponowne oględziny rzeczoznawcy i... czekamy. Dzień 21. Dzwonię do PZU, dowiaduję się że rzeczoznawca ma się w dniu dzisiejszym zjawić w ASO. Dzwonię do ASO, informuje o prawdopodobnej wizycie rzeczoznawcy. Dzięki koledze, który napisał przykładowe pismo do PZU (w sprawie utraty wartości motocykla i odjęcie wartości owiewek - Wg wyceny, najpierw obniżono wartość motocykla za poklejone wcześniej owiewki, po czym jeszcze raz obcięto ich wartość w wycenie - z czego wynikło, że dwukrotnie odjęto mi pieniądze. ), wraz z P. Maciejem, wysyłamy pismo do ubezpieczyciela, jednocześnie przedstawiając sprawę Rzecznikowi Praw Ubezpieczonego. Dzień 22. Rzeczoznawca dopiero dziś się pojawił w ASO. Dołożył do wyceny brakujące elementy wskazane przez serwisanta. Do jutra będzie pełna wycena w ASO. Dzień 26. Do ASO dotarła uzupełniona o brakujące elementy wycena. Naprawę można by było zacząć, gdyby nie fakt że nadal na wycenie widnieje ubytek 80% wartości prawej owiewki i czaszy. Na pismo przesłane przez ASO jeszcze nie ma odpowiedzi. Skorzystałam z konsultacji Europejskiego Centrum ds Odszkodowań, i usłyszałam że PZU całkowicie bezprawnie dwukrotnie odjęło mi wartość owiewek. Prawdopodobnie czeka mnie pisanie ponowne pisma w tej sprawie. Dzień 36. W dniu wczorajszym dowiedziałam się od miłej Pani na infolinie PZU, że na początku miesiąca, koło 7 września, wysłano do sprawcy dokumenty, dzięki którym sprawca może potwierdzić, że kolizja miała miejsce. Do dnia dzisiejszego, sąsiedzi nie odesłali dokumentów, co oznacza, że moja sprawa została ZAWIESZONA. Sąsiedzi wyjechali na wakacje, ścigać ich mogę dopiero od poniedziałku... Dzień 36. edit W godzinach wieczornych odbieram telefon od Likwidatora mojej szkody, którym okazała się być miła Pani. Rozmawiałyśmy dobre 30 minut. Usłyszałam: - Z powodu braku podpisu sprawcy na oświadczeniu w trakcie pierwszej wizyty rzeczoznawcy, moja sprawa została ANULOWANA i likwidator wydał opinię odmowną do wypłacenia odszkodowania. Wysłano do mnie dokument który ma mnie o tym zawiadomić. - Likwidator była zdziwiona, że nikt mi na infolinii nie powiedział, że jeżeli mam jednak taki podpis (który zdobyłam 2 dni po wizycie rzeczoznawcy) to mam go jak najszybciej przeskanować/dostarczyć, bo wtedy nie musiałaby wydawać odmownej decyzji. - Wysłała pisma potwierdzające kolizje do sąsiadów (o czym już wiedziałam dzień wcześniej) ale na dzień dzisiejszy nadal nie dostała odpowiedzi, stąd kolejny argument za podjętą decyzją. - Zapewniła i uspokoiła, że jak tylko przeskanuję i dostarczę oświadczenie z podpisem sprawcy, sprawa znowu ruszy, bo generalnie takie mają procedury. Ale głównie musimy czekać na odesłane dokumenty od sprawcy. - W sprawie pierwszej wyceny i obniżki wartości owiewek o 80%, po wyjaśnieniu sprawy, przekazała mi adres mailowy do rzeczoznawcy, podejrzewając że był to tylko i wyłącznie błąd ludzki, facetowi pewnie się pomyliło, bo nie miał prawa narażać mnie na takie dodatkowe koszta (szczególnie że w trakcie oględziny mówił coś odwrotnego). - W poniedziałek, po powrocie sąsiadów z "wakacji", idę do sprawczyni na grzeczną rozmowę. Jeżeli będzie robiła jakieś "ale" to mam prawo (i tak zrobię) zadzwonić na policję i poprosić o interwencję i podjęcie czynności dochodzeniowych. Dzień 64: Dzwonię do PZU, ponieważ zbliża się termin, w którym Likwidator powinien wydać decyzję (licząc od dnia dostarczenia oświadczenia sprawy - przez co sprawa ruszyła od początku). Decyzji brak, nic nie umieją mi powiedzieć. Otrzymuję zapewnienie, że wykonana będzie interwencja do likwidatora z prośbą o przyspieszenie decyzji. Znajomi uświadamiają mi, że jeżeli moja sprawa była anulowana lub wstrzymana, to powinnam dostać o tym jakieś pismo oficjalne a nie tylko telefon od likwidatora. Jeżeli czas liczy się od początku, to powinnam dostać nowy numer sprawy. Nic takiego nie dostałam, więc zgodnie z prawem PZU przekroczyło termin 30 dni na wypłatę kwoty bezspornej. Dzień 66: Telefon do ASO z prośbą o podładowanie akumulatora - motocykl stoi nie ruszany od 2 miesięcy... Dzień 71: Na infolinii PZU otrzymuję, jakże wspaniałą informację, że w dniu dzisiejszym, na konto serwisu ASO Jaskłowkski, przelana została kwota bezsporna za Szkodę. Odpowiedzi na moje odwołanie nadal brak, więc wysyłam kolejne odwołanie. Zmęczę ich... Ale w końcu jest coś do przodu!! Teraz będzie z górki (łudzę się). Dzień 89. Wraz ze znajomym, piszemy 4 pisma. - Pismo do PZU o przekroczenie terminu 30 dni na wypłatę kwoty bezspornej (kasę otrzymałam po 71 dniach) - Pismo do PZU o przekroczenie terminu 90 dni na realizację całej szkody. - Pismo do PZU o odzyskanie kasy z tytułu utraty wartości rynkowej motocykla (który ma tylko 3 lata) - Pismo do Rzecznika Ubezpieczonych z prośbą o interwencję w mojej sprawie (DW PZU). Pisma wszystkie załączę za jakiś czas. Do tej pory PZU nie dał odpowiedzi na odwołanie w sprawie naliczenia amortyzacji części. Dzień 90. Wszystkie pisma, razem ze wcześniejszymi, przekazuję do Rzecznika Ubezpieczonych. Rzecznik, niestety (kolejna biurokracja!!), ma max 1,5 miesiąca na wystosowanie pisma. Po cichu liczę, że do tego czasu wyjaśni się sprawa z PZU. Wieczorem, koło 19, otrzymuję maila od kogoś z PZU (na pewno nie od likwidatora) że kosztorys wysłany przez ASO Suzuki został zaakceptowany, ale oczywiście nadal z obniżeniem wartości owiewek i czachy o 80%, o w konsekwencji zmusiłoby mnie do zapłacenia 1000 zł - co jest niezgodne z prawem, bo do takiej likwidacji szkody nie powinnam dołożyć nawet złotówki. Czekam nadal na jakieś wieści o odwołaniu - termin mija za tydzień. Dzień 110. Po wielu moich prośbach, kontaktuje się ze mną Pani likwidator. Termin odpowiedzi na odwołanie minął ponad tydzień temu. Pani informuje mnie że to nie ona się zajmuje tym odwołaniem i że poprosi o interwencję. Prosi mnie o cierpliwość i obiecuje że do jutra sprawa będzie zakończona. Dzień 111. Kontaktu z Likwidatorką brak. Więc ja się kontaktuje. On znowu coś majaczy, prosi o jeszcze jeden dzień i obiecuje że jak odpowiedź się nie pojawi to otrzymam telefon kontaktowy do Kierownika tego oddziału. Dzień 112. Likwidatorka prosi mnie jeszcze o godzinę cierpliwości, już na pismo właśnie w tej chwili ktoś odpisuje. Po godzinie dowiaduję się, że bardzo jej przykro ale odpowiedź na moje pismo jest negatywna. Biorąc pod uwagę, że odpowiedź była napisana po 40 dniach od otrzymania pisma przez PZU, podejrzewam, że ktoś na odwal, zmęczony moimi telefonami, odpisał "nie i spadaj". Pismo powołuje się na zapis, że oni mają obowiązek przywrócić moto do stanu sprzed wypadku, ale najniższymi i ekonomicznymi kosztami. W związku z tym, moje żądanie naprawy na oryginalnych częściach jest moim widzimisiem. Problem w tym że do Suzuki GS500F nie ma zamienników plastików. Mogę szukać na rynku wtórnym ale dobranie lakieru, lakierowanie i naklejki na inny rocznik owiewki, wyniosą cenowo tyle samo co oryginalne owiewki. Dodatkowo, powołują się na technikę produkcyjną Suzuki, mówiącą, że Suzuki plastików nie naprawia tylko wymienia. Więc 80% potrącenia za prawą owiewkę i czaszę jest wg nich zasadne (bo owiewka ma 5cm klejenie). W tym momencie zaprzeczają sami sobie, bo wycena była zrobiona na zamiennikach, które dopuszczają klejenie, spawanie, lakierowanie (nie wspominając o tym, że inne ubezpieczalnie przewidują taką opcję). Odpowiedzi na resztę pism brak. Rzecznik Ubezpieczonych nadal milczy. Dzień 120. Otrzymuję oficjalne pismo z odmową na moje odwołanie. Dzień 130 (26.12.2010) "Odpowiedzi na resztę pism brak (podobno zajmuje się tym jeszcze inny dział w PZU). Rzecznik Ubezpieczonych nadal milczy." Istotą sporu są zatem wartości materialne związane z:  zaniżeniem wartości rynkowej pojazdu;  naliczeniu amortyzacji części potrzebnym do naprawy pojazdu;  zwrot utraconej wartości pojazdu w wyniku szkody;  zwrot należnych odsetek za nieterminowe przekazanie środków;  zwrot kosztów związanych wykonaniem badania technicznego. Oprócz faktu nie dotrzymania żadnych terminów przez PZU i obniżenia wartości owiewki i czachy o 80% (co stanowi 1300 zł), PZU nie dopełniło żadnych formalności. Do tego czasu, otrzymałam tylko dwa oficjalne pisma związane ze sprawą: wypłatę kwoty bezspornej dla serwisu i odpowiedź na odwołanie otrzymane 10 dni temu. Moto nadal stoi w ASO. Znajomi podpowiadają mi że należałoby już w tej chwili wstąpić na drogę sądową z PZU. Liczę jeszcze na Rzecznika Ubezpieczonych... Jeżeli ktoś miał siłę to przeczytać, to będę wdzięczna za porady. Ewentualnie temat może zostać "ku pamięci". Wszystkie dokumenty związane ze sprawą, terminy telefonów na infolinię PZU itp. są w moim posiadaniu - do wglądu.
  13. Irys.

    Honda VTR 1000F

    http://allegro.pl/zadbana-honda-vtr-1000-f...1246730869.html Nowa aukcja, niższa cena. Do negocjacji!
  14. Ja oddawałam tydzień temu więc tym razem nie pomogę. Wrzucę info na forum Krewniaków. Pozdrawiam!
  15. Owszem, dyskwalifikuje. "zabieg operacyjny, endoskopia, tatuaż, przekłucie uszu i piercing - uniemożliwiają oddawanie krwi na okres 6 miesięcy od momentu ich wykonania" Fenix, wrzuciłeś info na forum krewniaków? Powodzenia z akcją.
  16. Irys.

    Honda VTR 1000F

    http://moto.allegro.pl/zadbana-honda-vtr-1...1224927607.html Polecam
  17. Ty się tak Goguś nie ciekaw :] Pogoda przecież zamówiona, będzie pięknie :)
  18. Kto by pomyślał że przed samym domem, na osiedlu zamkniętym, uliczce wewnętrznej sąsiadka mi przejedzie moto? "Bo czujnik cofania nie zadziałał!" green - dziękuję za ofertę, odezwę się jeszcze na PW ;) Rozesłałam info na kilku forach - mam nadzieję że trochę osób się zjawi.
  19. Nie wiem skąd wiedział, ale KITKA po części opowiedział też przyczynę "skasowania" mojej Suzany. Sąsiadeczka przed samym domem mi ją przewróciła, po czym jeszcze najechała. Rzeczoznawca dopiero dziś się pojawi... Pszczółeczko, weźmiesz mnie na plecak, tak? :D
  20. Jeżeli do tego czasu zakończę przywracanie moto do stanu używalności, to na pewno się pojawię (ewentulanie ktoś mnie weźmie na plecak? :D) Przekaże info dalej, na inne fora. Pozdr.
  21. Irys.

    Zostałam mamą :)

    Serdecznie gratuluję! Córeczki najfajniejsze ;)
  22. Co racja to racja, przy małych prędkościach i niskich obrotach i mną szarpie jak zmieniam biegi w górę bez sprzęgła. 4 bieg i kolejne wchodzą już świetnie. Ale... praktyka czyni mistrza. Ja GSę kręcę do 7-8k, na trasie przy 185 (licznikowych) mam 9k. I żadnych dziwnych dźwięków nie ma przy takich obrotach. GS lubi wysokie obroty i rzeczywiście lubi też wypić wtedy oleju :P
  23. Miałam. Ale co tu dużo mówić - 3h w ciągłym, ulewnym deszczu. Nie wiem czy jakiekolwiek membrany by wytrzymały. W każdym razie, te Modeki ledwo dały radę. Bielizna właściwie dała radę (czarna, koronkowa - zawsze! :bigrazz: ). Bielizna termoaktywna już niestety była wilgotna.
  24. W niedzielę pokonałam trasę Toruń-Wawa w ciągłym deszczu. Nie zdążyłam wyjechać z Torunia i już byłam przemoczona. Deszcz lał się z nieba non stop, czym bliżej Wawy tym bardziej, aż na koniec złapała mnie ta największa burza i nawałnica (50 km od domu). Raz była taka ściana deszczu że nie widziałam NIC. W połowie drogi trafiłam na motocyklistę na Hornecie i dalej powrót razem. Ciuchy przemoczone do bielizny (teksy Modeki, niestety przeciwdeszczówek ze sobą nie miałam), buty pływały (Sidiki), szybka kasku parowała mimo teoretycznego antifoga. Oprócz zdecydowanie mniejszej prędkości i uczucia pływania, nie było źle – mimo wszystko. Jazda w deszczu nie stanowi póki co dla mnie problemu :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...