Witam wszystkich! Czym prędzej spieszyłem, aby mniej lub bardziej zainteresowanym opisać moje dalsze losy a tu patrzę-Joasia mnie ubiegła :bigrazz: Faktycznie tuż po glebie zostałem szybko przewieziony do szpitala, tam diagnoza wykazała złamany lewy obojczyk i skręcony nadgarstek, skończyło się wpakowaniem w gips na 6-8 tyg :lapad: i z tego powodu strasznie ubolewam bo już szykowałem się na majowe treningi, a tu taki klops. Znając życie to pewnie i tak się tam pojawię w roli gapia, może przydam się chociaż jako początkujący fotograf a i może załapię się na dobrze wypieczone skrzydełko lub kiełbaskę ;) Ciężko przed sobą usprawiedliwić własną głupotę i zbytnią pewność siebie, bo chyba za szybko uwierzyłem w swoje umiejętności i próba szybszego wyjścia z prawego zakrętu skończyła się highsidem i katapultą na lewy bok. Straty w sprzęcie to przerysowany bok, pęknięta czasza, zadupek, dekiel, urwany podnóżek, lusterko i kierunek. Mimo wszystkich strat, cieszę się że mogłem z Wami polatać i doświadczyć tego niesamowitego uczucia jakim jest uciekający pod kolanem asfalt, a napoczęte slajdery ciągle wywołują szeroki uśmiech. 13 kwietnia był dla mnie nie tylko lekcją umiejętności śmigania po winklach, ale był też lekcją życia. W niedziele poznałem wspaniałych ludzi, doświadczyłem ogromnej pomocy z ich strony, nie wiem co by było gdyby nie Wasze dobre serca. Nie wiem jak mam dziękować Joasi, Darkowi, Marcie i Arturowi. Dziękuję również Wam wszystkim za słowa otuchy i życzenia powrotu do zdrowia. Wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem prawdziwej, szczerej, życzliwości, zwłaszcza że w dzisiejszych czasach coraz trudniej o nią, tym bardziej cieszę się że mogłem doświadczyć tego od ludzi których łączy ta sama, wspaniała pasja. Ale chyba właśnie o to w tym wszystkim chodzi :smile: PS. Sory chłopaki, że przeze mnie ominął was grill :lalag: pozdrawiam, Bartek (Żółwik :biggrin: )