mam gs 500e rok 98 tydzień temu jechałem i w pewnym momencie na postoju obrotomierz wskazywał 4000 obrotów szybko gałką miedzy gaźnikami zmniejszyłem i dojechałem do domu. Postawiłem przychodzę za 2h a ty wielka kałuża pod motorem benzyny i się leje z tego przewodu po motorem odpływowego, następnie motor nie chce zapalić nie kręci rozrusznikiem tylko coś strzela w przekaźniku. z popychu też nic nie idzie. poszedłem dzisiaj do sklepu hondy i facet mi powiedział ze cały motor jest zalany benzyna dostała się do oleju. Powiedział że to wina kranika rozkręciłem go ale nie znalazłem niczego zepsutego membrana dobra na takiej sprężynce, powiedział żeby spuści olej bo jest w nim benzyna. Odkręciłem świece przeprowadziłem na biegu i to co było nad tłokami się wylało. Teraz mam problem bo jeśli wleje nowy olej i benzynę do baku to może się stać to samo. troszkę kranik przeciściłem i wlałem na benzynę ale znowu się trochę lało wszystko to robione było na rezerwie. I nie wiem co tam w tym kraniku jest źle, ponadto teraz motor pali ale boje się żeby go nie zatrzeć i z tego co widzę to obroty zupełnie szaleją nie spadają i chyba potrzebna jest regulacja chyba że myślicie inaczej co może być? a i tak jakby to miałem moktą jedną świecę to może jakoś się pływak zawiesił ??