Ostatni sezon przejeździłem na Yamasze XJ600S (rocznik 2002). Około 10tyś km w rok, głównie dalsze trasy. Z tego około 2500km z pasażerką i trzema kuframi. Moja XJ była sprzętem wygodnym i ekonomicznym (średnie spalanie z wyjazdy w Alpy - 4,3 l/100km), ale kostrukcyjnie z innej epoki. Od pół roku jestem posiadaczem Suzuki DL650. Wrażenia mam jak najbardziej pozytwne. Sprzet choc duży, nie jest cieżki a do tego zaskakujaco poręczny. Pozycja wygodna i odprężona. To samo dotyczy pasażerki, która mówi że jeździ sie jej o wiele wygodniej niż na Yamasze - szersze siodło i mniej podkurczone nogi. Poza tym twierdzi, że dużo lepiej jest chroniona od wiatru. Zapala natychmiast (wtrysk-czysta poezja) i od razu chodzi równo. V2 nie ma wibracji (o ile to możliwe) i wkręca sie na obroty jak silnik elektryczny. Tłumik bardzo sprawny, ale słychać jednak charakterystyczny, miły dźwięk twina. Jeśli chodzi o dynamikę to dla mnie jest zupelnie wystarcząjaca i dużo lepsza niż w Diversion. A do tego b.dobre zawieszenie - widać różnice 15 lat w konstrukji obydwu sprzętów. Yamaha wygodna i miękka, niezbyt pewnie pokonowywała zakręty i miała tendencje do shimmy. DL-650 po łukach jedzie jak po szynach. Wchodzi w zakręt zaraz jak tylko o tym pomyślisz. Koleiny? Jakie koleiny ? Co jeszcze - znakomite światła (dwa naraz) i rozsądne spalanie (od 4,6 - do 5,0 l/100km przy prędkościach przelotowych 110 - 130 km/h) Od razu dokupiłem gmole - zmniejszaja straty przy glebie parkingowej. Z minusow to brak centralnej podstawki - można dokupić, nalepiej z Motech, bo tańsza od OEM prawie o połowę. Jeśli chodzi o ochronę od wiatru to standartowa szyba regulowana w 3 położeniach jest w każdym badź razie lepsza niż ta w Diversion. Ale już mam turystyczną Givi, a do tego stelaże do kufrow (też GIVI). Ładowność DL650 to 206kg! Ogólnie uważam, że sprzęt, jeśli chodzo o stosunek ceny do wartosci, jest nie do pobicia, a i w skali bezwzglednej jest jednym z najlepszych. Jest ciekawa strona poświęcona DL http://stromtroopers.com i porównanie BMW R 1200GS z DL650 w grudniowym wydaniu Motocykla. Pozdrawiam Kocur