Skocz do zawartości

Bułgaria 2005 - relacja


Marlew
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Ja zacznę a potem bedziemy się zmieniać :)

 

Za siedmioma górami...

W pewien lipcowy piątek a dokładnie 29, wyruszyliśmy z Warszawy a konkretnie Pablo i ja z Zabiej a Maniek z Wawy żeby spotkać sie w Grójcu przy Karczmie u Jakuba jak to robimy 3 sezon z rzędu.

Z Grójca wyruszaliśmy o 17.20 więc istniała realna szansa że do 21.00 damy radę przejechać te jakieś 400 km dzielące nas od hotelu na Słowacji gdzie mieliśmy rezerwację...

Niestety po jakiś 20 minutach w Radomiu nastąpiło oberwanie chmury i chłopaki zmusili mnie psychicznie do zjechania na stację gdzie straciliśmy dobre 30 minut. Wreszcie namówiłem ich że deszcz minie zaraz za Radomiem co okazało się prawdą.

Potem zrobiło się zupełnie sucho i jakoś poszło...

Niestety ponieważ dwóch z nas było posiadaczami szpanerskich przyciemnionych szybek w kaskach to jak tylko zaczęło robić się ciemno to jazda przestała sprawiać frajdę, jedyny wesoły kawałek to był jeszcze wyjazd z Rzeszowa po takiej szosie z zakazem wyprzedzania gdzie co mniej więcej 20 m stały plastikowe słupki na środku - jazda pomiedzy nimi z 140 na liczniku to niezła frajda :twisted:

W każdym razie zrobiła się 21 i mielismy dość więc zatrzymaliśmy się w jakimś zajezdzie ułańskim 15 km od Barwinka. Tradycyjnie parę piwek jakaś kolacyjka i grzecznie lulu...

 

Następnego dnia pobódka wczesnym świtem około 6.00 wyszła tak sama z siebie i po smacznym śniadanku i nasmarowaniu łańcuchów ruszyliśmy na granicę gdzie znaleźliśmy się po jakiś 10 minutach :)

Granica raz dwa i tranzyt przez Słowację, od 7 lat mam opracowaną trasę przez Słowację po kompletnie pustych drogach bocznych a niezłej nawierzchni więc te 120 km zrobiliśmy poniżej godziny i juz byliśmy przy węgierskiej granicy, tu tankowanie i jazda - temperatura wzrosła drastycznie więc po 50 km organizmy nie wytrzymały i w czasie postoju zrzuciliśmy kurtki zostając w T-shirtach... i tak już zostało do końca. Jedynie Pablo się lansował w siatkowej zbroi :-D

Potem obiad i już koło 14 byliśmy na rumuńskiej granicy. Na granicy szok kolejka katamaranów miala ok. 10 km długości... więc my również w imię solidarności postaliśmy z 10 minut :P i ruszyliśmy dalej.

Rumunia jak to Rumunia - dobre drogi, mały ruch bo weekend więc można było przycinać ile fabryka dała i raz dwa zajechaliśmy na nocleg do Alba Iulia zatrzymując się jedynie na tankowanie i towarzysko w serwisie KTMa gdzie dowiedzieliśmy się że 150 km dalej jest zlot... cdn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W motelu za mostem (pod mostem..?) w którym było wesele i mieliśmy plana zerżnąć pannę młodą. Niestety młoda okazała się raczej kupa ale za to starsza i koleżanki były całkiem apetyczne...

Mózg elektroniczny będzie za nas tak myślał, jak krzesło elektryczne za nas umiera... (S.J. Lec)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W motelu za mostem (pod mostem..?) w którym było wesele i mieliśmy plana zerżnąć pannę młodą. Niestety młoda okazała się raczej kupa ale za to starsza i koleżanki były całkiem apetyczne...

 

już na wylocie z AI? naprzeciw są takie stare rozpier... zakłady a dalej nowa hala, tak? w motelu o ile dobrze pamiętam jest jakieś go-go...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w motelu o ile dobrze pamiętam jest jakieś go-go...

 

To teraz dopiero mówisz.... :)

 

Nie - to był motel na samym końcu obwodnicy od strony południowej. Tuż za rzeką w dole po prawej stronie... takie smutne miejsce ale niezła kuchnia dobry ursus i to wesele... i jeszcze niemieckojęzyczny kierowca węgierskiego TIRa... i jego dziecko... i teksty Pabla : Dynja gut pałer :):);)

 

Rano było ciężko bo Pablo dopiero za 3 podejściem koło 3 rano trafił do pokoju w stanie nieważkości ale jakoś daliśmy rano koło 8 zejść na śniadanie i do 9 wyszykować się do wyjazdu tym bardziej że czekała na nas Trasa Fogaraska...

Do trasy dojechaliśmy koło 11.00 i zaczęła się zabawa :D:):D podjazd od strony północnej to ok. 25 km serpentyn wznoszących się na wysokość ok. 2500 mnpm, i tutaj doceniłem II bieg bandita - dawał radę i na agrafkach przy 30/godz efektownie zrywając przyczepność na łachach piasku na asfalcie jak i rozpędzając się na prostej do 140-150, ponieważ chłopaki odpuścili (coś tam mówili o samobójcach itp :P ) to na górze musiałem parę minut zaczekać racząc się brzoskwinkami kupionymi na straganie. Na górze leżał śnieg!!! Chłopaki w skórach pozjezdzali na tyłkach - ja nie mogłem :P

Potem tunel i zjazd... i tutaj okazało się że w ciągu 2 lat zjazd od strony południowej zaczął nadawać się tylko dla enduro - po prostu jest zbyt mało asfaltu pomiedzy dziurami... Po kilku przymusowych postojach Pabla połączonych z takimi/tam różnymi dziwnymi zachowaniami wynikającymi z wesela dnia poprzedniego :-D i po kompletnym wybiciu rąk ze stawów dojechaliśmy do równego asfaltu i zatrzymaliśmy sie na obiadek. Ciorba de Burta uratowała nam życie aczkolwiek drugi raz pewnie żaden z nas by jej nie zjadł :)

Dalej już poszło szybciej, zapięliśmy tradycyjne 180 i rura do Pitesti, przejazd przez miasto i rura na autostradzie...

Nagle przy jakiś 240 zorientowałem się że albo asfalt zamienił się w coś płynnego albo sam już nie wiem ale coś dziwnego dzieje się z moto. Powolne hamowanie zjazd na pobocze i flak w tylnym kole :( - okazało się ze w bieżniku mam rozcięcie o dług mniej więcej 4 mm :(:(:(. Po 5 minutach podjechał patrol policji pytajac się co się stało, powiedzieliśmy że mamy spraya do opon więc pojechali.... Spray tradycyjnie jak i w zeszłym roku u Zbycha nie zadziałał i potoczyliśmy się 50/godz na półflaku od stacji do stacji dopompowywując koło. Po 20 km miałem dość i zjechałem do najbliższej miejscowości pytając o vulkanizare - wtedy okazało się że jest niedziela i w warsztacie tylko ślady libacji i nikogo nie widać... Sprowadzony wulkanizator wygląd miał nieco wczorajszy a warsztat wyposażeniem odbiegał nawet od mojego garażu :D ale zrobiona przez niego opona trzyma do tej pory... aż boję się ją zdjąć tym bardziej że wulkanizator przykleił mi oponę do felgi (na klej do łatek) żeby mi powietrze nie schodziło !!!!!!!!

Przy okazji Pablo zaliczył kąpiel w pobliskiej rzece więc czuł się już lepiej i po robocie ruszyliśmy ostro na Bukareszt. Ponieważ jestem zdania że co mnie nie zabije to wzmocni więc uznałem że najlepszą metodą poprawienia wulkanizatora będzie jazda autostradą z prędkością 250 km/godz co na pewno bardziej zespoli łatkę z oponą - i chyba tak się stało.

Potem był Bukareszt, obwodnica (zrobiona!!!!!!!!!!!!! - nowy asfalt) i 60 km do Ruse, ostatnie tankowanie za resztkę lei i granica gdzie tradycyjnie i bezczelnie wepchaliśmy się przed kolejkę za co zostaliśmy ukarani 15 minutowym postojem umilanym przez kierowcę autobusu który poczęstował nas wodą mineralną z pokładowej lodówki.

Ponieważ było już późno a chcieliśmy nocować w Razgradzie w hotelu w którym spaliśmy rok temu jadąc do Turcji, więc tankowanie, po RedBullu i w drogę... drogi jak to w Bułgarii w niedzielę wieczór czyli dobry asfalt i samochody co 1 km więc można całkiem raźno pomykać i za 40 minut byliśmy na miejscu... tu oczywiście czekały na nas małe pokoiki, dobre wino i garaż na sprzęty...

Więc ajranik, szopska, kebabcze, pierwsza butelka, druga, trzecia, ja odpadłem, czwarta, piąta, reszta odpadła :)

i byle do rana :)

cdn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rano już zaczęliśmy zachowywać się normalnie tzn spalismy chyba nawet do 8, śniadanko z tradycyjnym ayranem -chyba po 3 na głowę... i tu nasunęła nam się refleksja co do braku obecności w polskich zakładach gastronomicznych owego cudownego, ożywczego napoju ratujacego życie w sytuacjach krańcowego wyczerpania organizmu :buttrock: tenże napój to zmieszany 1/1 jogurt (kefir?) z wodą a nastepnie posolony i podany mocno schłodzony... rano, w południe i wieczorem smakuje wybornie likwidując kapeć w ustach i rozjaśniając mysli w głowie...

Do ayranu tradycyjnie szopska i jakieś jajca na oczi (czyli jajecznica :( )

Wyprowadzilismy motocykle, przymocowaliśmy bagaże i zaczął robić się upał więc oczywiście bez żalu pożegnaliśmy się z ciuchami zostając w Tshirtach. Iiii jazdaaaa... do autostrady na Varnę mieliśmy z 50 km gdzie zdążyliśmy miło pofiglować z volvo S80 - gość był twardy i na zwykłej drodze bez pobocza nie dawał się wziąć do 180 potem odpóścił...

Pierwszy kawałek autostrady ma nieco dziwny asfalt wymuszający jazdę poboczem (coś jakby na normalny asfalt spadł asfaltowy deszcz i zastygł na nawierzchni) ale potem jest już OK i można zapiąć te 220-240 i spokojnie jechać do Varny...

Tuż przed miastem niespodzianka, tracimy z oczu Pabla, zatrzymujemy się na poboczu (autostrada!) i czekamy, godzina 10 upał jak cholera, nawet w koszulkach jesteśmy mokrzy... z daleka widać światła Pabla, nie dojeżdża tylko staje na poboczu... czekamy, po paru minutach Pablo idzie poboczem, wychodzę na przeciw...

Zabrakło paliwa, bo zapomniałem napisać że próbująca się nas trzymać R6 paliła średnio pow. 8l/100 !!! Paliwa zabrakło 200 m od stacji ale Pablo nie miał kasy bo ja wiozłem jego portfel :P

ufff ruszyliśmy...

Postój na uzupełnienie płynów i tu i tu na shellu, przedtem dogonił nas gość z volvo i pomachał sympatycznie...

I w ten sposób zostało nam ostatnie 90-100 km do Słonecznego Brzegu.

Pierwsze 70 km to droga wzdłuż wybrzeża, nic ciekawego - nowy asfalt, trochę zakrętów, parę lasek machających do kierowców...:P i 30 minut jak z bicza trzasnął...

A potem bajka - 25 km takich winkielków i dobrego asfaltu że aż serce się radowało i ... byliśmy na miejscu.

Do hotelu trafiliśmy bez problemu, na recepcji dali kluczyk i nawet nie chcieli kasy z góry, spodnie i buty wywiesiliśmy na balkonie co chyba trochę przepłoszyło gości na basenie i rozpoczęliśmy URLOP przez duże U...

cdn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. A kiedy będą foty???  :mrgreen:

 

Fot nie będzie bo profilaktycznie żaden z nas nie miał aparatu żeby dowodów nie było...

 

A Urlop jak Urlop czyli jak powiedział Maniek zwykła wakacyjna nuda tzn; cieple morze, piaszczysta plaża, toplessy wokół, dobre winko i inne rzeczy, skutery wodne, jazda bez kasków w klapkach i tak 10 dni człowiek się męczył :buttrock::):(

Zeby było jasne : NIC nie zwiedziliśmy, NIC nie zobaczyliśmy, NIGDZIE na wycieczki nie jezdziliśmy ale i tak wrażeń mamy na co najmniej rok (jedni więcej inni mniej :P )...

A Bułgaria jest the best

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przesadzaj, jak byliśmy bardziej trzeźwi, to jeździliśmy "do Bani".... tak po dwa-trzy razy tam i spowrotem. Jeździliśmy do Rawdy na obiado-kolację i drinki w barze, jeżdziliśmy po deptaku, na myjnie (50 m ale zawsze!) byliśmy w Neseberze (raz), w Svetlym Vladzie (raz)... nawet w Burgas (zatankować na kartę kredytową), na "Cacao Beach"... No, trochę jeździliśmy! Może nie były to długie wycieczki (z wyjątkiem Bani), tak do 10 km, ale... widzieliśmy nie mało - o mało człowiek głowy sobie nie ukręcał jadąc i podziwiając co natura i czasem chirurgia plastyczna mogą stworzyć!

Mózg elektroniczny będzie za nas tak myślał, jak krzesło elektryczne za nas umiera... (S.J. Lec)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

taaaa i rozpoczęlismy urlop...

Ponieważ rozpisywanie każdego dnia jest bez sensu z uwagi na to że każdy wyglądał identycznie to opiszę tylko nasz przeciętny dzień:

wstawaliśmy spokojnie koło 11, ponieważ za późno już było na śniadanie w hotelu to spokojnie szliśmy lub jechaliśmy (jak człowiek był jeszcze zbyt pijany żeby iść to moment żyroskopowy robił swoje) do knajpki na ayranik i jajecznicę...

Potem plaża, trochę leżakowania i zapuszczania żurawia na sąsiednie leżaki, przerwa na drinka, kąpiel, leżak, drink, skuter wodny, leżak, kąpiel, drink i robiła się 17 i człowiek głodniał więc wracaliśmy do hotelu, kluczyki, okularki, klapki i jechaliśmy do Rawdy na obiad- tak z 6-8 km lansu wzdłuż deptaków :evil::):P

Przy obiadku już uważaliśmy z alkoholem bo przecież trzeba jakoś wrócić a człowiek od rana już wypił z 5 drinków więc max. jedna butelka winka i po 50 gr po jedzeniu na trawienie :D

I koło 19 byliśmy z powrotem w hotelu... drzemka i koło 23 wychodziliśmy na miasto... jeden klubik drugi klubik, tu drink tam drink i wieczór jakoś mijał...

I tak 10 dni minęło jak z bicza trzasnął i na sam koniec okazało się że nie zdążyliśmy ani na bananie popływać ani Neseberu pozwiedzać ani nawet do Sozopola śmignąć... trudno - będzie co robić w nastepnym roku :P

 

a w następnym odcinku droga powrotna...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak szczerze to Marlew wszystko opisal idealnie - wiec ja nie mam juz co dodawac - a to co ewentualnie mógł bym dodac to i tak nie nadaje sie na forum publiczne :evil:

 

 

Generalnie było super - takich wakacji było mi trzeba - było wszystko co człowiek potrzebuje do szcześcia- jazda na motocyklu, dobre jedzenie , cieple plaze , duzo dobrego alkoholu, wieczorno nocn elansowanie si en asprzetach od knajpki do knajpki i takie tam rózne inne atrakcje :P

 

 

A i Marelw zapomnial dodac ze raz pojechalismy do parku wodnego - co prawda park był jakies 2 km od hotelu ( moze mniej) i spokojnie mozna bylo isc pieszo ale i tak wsiedlismy na sprzety i jazda a w parku jak w parku pełno zjezdzalni w przerwach miedzy jazdami drinki z mietowej wódeczki(rewelacja na upały ) i tak minął cały dzien - a po powrocie to juz standardowo - winko w hotelu , drink na dole w barze kąpiel w basenie a potem na motocykle i jazda wzdłuż plazy od knajpki do knajpki .

Ja z Mankiem zdecydowalismy sie na skok z ... nie wiem jak to nazwac - cos jak bungee ale w odwrotnym kierunku - bo wybija w powietrze jak z procy - oczywiscie bylismy juz mocno zaprawieni wiec skakalismy bez strachu

 

No i moje ulubione dico Lazur - z podswietlanym basenem gdzie mozna bylo popodziwiac laseczki tanczace toples a po 12 to juz rozne rzeczy sie w tym basenie działy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wow...

Coraz lepiej rozumiem po co ja to prawko na motor robiłem - tez tak chcę w przyszłym roku  :evil:  

No i czekam na opis drogi powrotnej  8)

 

Tak musisz się z tymi trzema panami zaprzyjaźnić, to z pewnoscia nie będziesz narzekal na brak atrakcji :-D

Najlepszym dowodem na istnienie obcej inteligencji w kosmosie jest to, że nas nie odwiedzają...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..... .

Ja z Mankiem zdecydowalismy sie na skok z ... nie wiem jak to nazwac - cos jak bungee ale w odwrotnym kierunku - bo wybija w powietrze jak z procy - oczywiscie bylismy juz mocno zaprawieni wiec skakalismy bez strachu

 

Pablo przez wrodzoną delikatność nie wspomniał że mnie po prostu strach obleciał i że potrzebę adrenaliny zapewnia mi jazda motocyklem w podkoszulce np 250/godz i nie muszę być nigdzie wystrzeliwany :evil::):P poza tym miałem nowe spodnie, na które mnie chłopaki namowili i bałem sie je zabrudzić od środka :P

 

..... No i moje ulubione dico Lazur - z podswietlanym basenem gdzie mozna bylo popodziwiac laseczki tanczace toples a po 12 to juz rozne rzeczy sie w tym basenie działy :D

 

Wieść gminna niesie że panie mające akurat dni płodne nie powinny wchodzić do tego basenu po północy bo wystarczy sam kontakt z wodą i nieszczęście gotowe :-D :-D :-D

 

A co do parku wodnego - to były tam takie zjezdzalnie kamikadze - prosta rynna z ok. 4-5 pietra w dół. I jak się wpadało do basenu to kazde kąpielówki zamieniały się w stringi... a jak się nie trzymało nóg cisano razem to ból był straszny :-D

 

i jeszcze coś - piekne w Bułgarii jest to że najpopularniejszym i najmodniejszym strojem kąpielowym damskim jest jakiś metr sznurka zawiązany w miejscu stringów... 8) a Bułgarki są zaskakująco atrakcyjne...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...