Skocz do zawartości

Jest ktoś na forum z kilkunastoletnim doświadczeniem, bez gleby czy szlifa ?


przemek96
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Bez gleby? :biggrin:, nie ma szans, pierwsze gleby jak mialem 13 lat, a było to 17 lat temu, miałem szczęście że dziadek miał warsztat samochody przy lesie. Tam się uczyłem jeździć, miałem chyba wszystkie polskie romety :laugh:. Pamiętam jak CB radio zamieniłem na JAVA TS 350 ech to były czasy. Jeśli chodzi o gleble na poważniejszym sprzęcie, to na czeskich winklach rozwaliłem VTR, zgubiła mnie rutyna i pewność siebie, jeździłem tam do znudzenia góra/dół oprócz opon "zamkąłem" nawet pług :). Miałem ogromne szczęście że przeleciałem pod barierką (motocykl zatrzymał się na bariercę)

 

ed402_IMAG0108.jpg

 

do domu dojechałem i sprzedałem ( tak była już do sprzdaży, tylko straciłem połowę).

 

Jakby kogoś interesowało to na tym zakręcie poleciałem (1:03 film zapożyczony):

Edytowane przez lukasino
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam młokos jestem. Dwa sezony dopiero za mną. W tamtym roku na osiedlowej uliczce omijałem gościa gdy ten postanowił skręcić w lewo bez kierunkowskazu. Efekt zgnieciona stopa, połamany osprzęt(kierunki podnóżki i skrzywiona tarcza) i szacun na wiosce wszytkie laski mnie żałowały :biggrin: . Po miesiącu noga i moto były sprawne więc nie było tragedii...ale jestem już po drugiej stronie mocy :biggrin: teraz tylko czekać( i oby się nie doczekać na następną glebę)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam za sobą ponad 30 lat na jednośladach z tym że ich osiągi pod względem ,,powera,, są daleko w tyle w stosunku do tego co dziś reszta forumowiczów dosiada ale też parę gleb zaliczyłem - niewiele bo tylko lub dzięki tylko 3 - jedna ,,ogrodowa,, bo była mokra trawa, druga i trzecia przy szybkości kilku km/godz bo był żwirek ale pusto.a hamować mi się zachciało przednim heblem.

Efektem jednej z nich było przysmażenie nogi przez gorącą rurę wydechu a jechałem na działkę w krótkich gaciach i t - shircie. Noga mimo powierzchownej rany b. długo się goiła, jak to jest z oparzeniami.

Mimo tych nieprzyjemnych doznań, jak jest ciepło a mam króciutką traskę to dalej śmigam ,,lekko,, ubrany. Zdaję sobie z głupoty jaką robię ale wtedy posuwam nie szybciej niż na ,,zabudowanym,, +10 i wiem że wtedy nie mogę wyglebić.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Do 2010 przez ponad 15 lat nie miałem okazji się rozstać z moto w czasie jazdy :) I pewnie dalej by tak było gdyby na ul. Szwedzkiej w W-wie pewna pani nie wyjechała na jej czerwonym świetle z drogi podporządkowanej... Na szczęście jechałem ok 70-80 km/h więc zdążyłem się ewakuować z 2oo ale sprzęt poszedł do kasacji bo wbił się tej pani w bok samochodu... Tak więc nikt nie zna dnia ani godziny :)

 

 

 

download.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

jezdze trzeci sezon - odpukac jeszcze nie wyglebilem.

 

zakladam, ze nie liczy sie totalna utrata trakcji w glebokim piachu w lesie (Kawa er-6f to nie jest moto na takie zabawy). Stwierdzilem, ze juz nie ma szansy walczyc, zeskoczylem, podnioslem, pojechalem dalej.

 

przyznam sie jeszcze do 2 prob postawienia moto na nozce bez wyciagnietej nozki. Skoro kola sie nie krecily, to tez sie nie liczy :)

Edytowane przez ouzo

leszcz wczesniej znany jako "lgawron"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

W jednym z tematów, doświadczony forumowicz napisał, że zaczynając przygodę z motorami, na 100% wyrżnie się na nim przynajmniej raz. Wśród wszystkich moich znajomych (kilkadziesiąt osób), którzy jeździli lub jeżdżą motorami do dziś, również nie ma osób, które by przynajmniej raz nie upadł (lub wyleciały w pole). Konsekwencje były z reguły nietragiczne, ale złamania, poważne obtarcia, czy obicia zawsze. Dlaczego o tym piszę?

Otóż moja Małżonka, odwodzi mnie od motocykla twierdząc, że jest to tak niebezpieczny pojazd (przy tym właśnie powołuje się na przypadki wszystkich naszych znajomych), że na pewno ja też ulegnę jakiemuś wypadkowi (bo przecież wszyscy mają jakieś wypadki). Przy tym dodaje, że w samochodzie jestem (jesteśmy) chronieni, a na motocyklu, przy każdej prędkości - od 20 w górę, konsekwencje takiego upadku będą zawsze medyczne, by nawet nie wspominać, że pogrzebowe.

Stąd moje pytanie: Czy są wśród Was osoby, które nie upadły na motorze ani razu? I drugie. Czy jeżdżąc ostrożnie, wolno i uważnie (powiedzmy 1000 - 2000 km rocznie) można uniknąć upadku, czy graniczy to praktycznie niemal z cudem? I ostatnie. Jakie są konsekwencje upadków (nie zderzeń z innym pojazdem) przy różnych prędkościach, powiedzmy w zakresie od 30 km/h do 70 km/h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mógłbym rzec że z własnej inicjatywy nigdy się nie wyje*ałem . Wszystkiemu winna maneta !!! :D

Nei no , szlif był ale nic nigdy nie połamane , conajwyżej dupa pawiana .



Po prostu kup ten motocylkl i przywieź a żonie zafunduj ostry tartak to sie odjebie. W sprawach partnerskich doradzał głębiej nie będe bo jestem po rozwodzie :D . Baba to nie jest wynalazek na dłuższą metę dla mnie .

Kochany pamiętniczku , właśnie spadł śnieg . I dlatego postanowiłem sobie kupić nowy motocykl :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jak się nie przewrócisz,to się nie nauczysz" -każdy doświadczony kierowca moto Ci to powie.

 

Moim zdaniem ,70% wypadków motocyklowych jest z winy kierowców puszek (wymuszenia pierszeństwa),a 30% to nadmierna prędkość

Nie sztuką jest się rozpędzić.
Sztuką jest wyhamować!

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W jednym z tematów, doświadczony forumowicz napisał, że zaczynając przygodę z motorami, na 100% wyrżnie się na nim przynajmniej raz. Wśród wszystkich moich znajomych (kilkadziesiąt osób), którzy jeździli lub jeżdżą motorami do dziś, również nie ma osób, które by przynajmniej raz nie upadł (lub wyleciały w pole). Konsekwencje były z reguły nietragiczne, ale złamania, poważne obtarcia, czy obicia zawsze. Dlaczego o tym piszę?

Otóż moja Małżonka, odwodzi mnie od motocykla twierdząc, że jest to tak niebezpieczny pojazd (przy tym właśnie powołuje się na przypadki wszystkich naszych znajomych), że na pewno ja też ulegnę jakiemuś wypadkowi (bo przecież wszyscy mają jakieś wypadki). Przy tym dodaje, że w samochodzie jestem (jesteśmy) chronieni, a na motocyklu, przy każdej prędkości - od 20 w górę, konsekwencje takiego upadku będą zawsze medyczne, by nawet nie wspominać, że pogrzebowe.

Stąd moje pytanie: Czy są wśród Was osoby, które nie upadły na motorze ani razu? I drugie. Czy jeżdżąc ostrożnie, wolno i uważnie (powiedzmy 1000 - 2000 km rocznie) można uniknąć upadku, czy graniczy to praktycznie niemal z cudem? I ostatnie. Jakie są konsekwencje upadków (nie zderzeń z innym pojazdem) przy różnych prędkościach, powiedzmy w zakresie od 30 km/h do 70 km/h.

 

Ja jeszcze nie upadłem ani razu - nie licząc jednej gleby na kursie prawa jazdy, gdy eksperymentowałem z wolną jazdą. Ale jeżdżę dopiero dwa sezony od początku na SV650.

Jeżdżenie wolno jest niebezpieczne - trzeba się poruszać przynajmniej tak szybko jak cały ruch, a najlepiej nieznacznie szybciej.

Co do małżonki to ma rację - motocykl to jest bardziej niebezpieczny pojazd niż samochód. Kup dobre ubezpieczenie na życie :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę nie ma na to żadnej reguły. Możesz jeździć mega ostrożnie i mieć oczy dookoła głowy a i tak ktoś w każdej chwili może zrobić jakiś manewr którego nie przewidzisz. Z konsekwencjami tak samo. Ja miałem już z dziesięć różnej maści gleb, dzwonów itp. łącznie z przebijaniem kamiennego muru po wyleceniu z drogi i dopiero za ostatnim razem złamałem nadgarstek. Wcześniej zawsze na drugi dzień szedłem do pracy, tylko ogólne potłuczenia. Albo się z tym pogodzisz (i co ważniejsze małżonka) albo dajcie sobie spokój.

Why... So... Serious

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwykły rozkład prawdopodobieństwa. Większość motocyklistów albo leżała albo będzie leżeć. Niekoniecznie w wyniku spektakularnej katastrofy. Raczej jakaś pierdółka na parkingu, śliska linia na jezdni na ostatnich 2 metrach hamowania, czy coś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak piszą inni, nie ma reguły. Parkingówki chyba zdarzyły się większości. Czy jazda motocyklem jest niebezpieczna mimo, że chcesz nim jeździć ostrożnie? Ano jest i nic tego nie zmieni. Nawet będąc mega ostrożnym, nie masz wpływu na zachowanie innych użytkowników. Oczywiście jak będziesz jeździł ryzykownie, to szanse wyglebienia lub zderzenia się zwiększają. Tak czy inaczej moto to nie puszka i ryzyko jest większe.

 

Pozdr.

F.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij

×
×
  • Dodaj nową pozycję...