Witam, jestem posiadaczem RMX 50 i jak wszystko było dobrze, tak zaczęło się psuć. Po kupnie motocykl odpalał bez gazu z ostatniego freza i nie był to dla niego problem. Potem umyłem mu silnik i zostawiłem do wyschnięcia na 1 dzień, motocykl nie odpalał i jak osuszyłem mu świece, zaczął odpalać, ale na ssaniu jak nie był wcześniej odpalany. Tak, więc pojechałem nim 2 km do znajomego i w pewnym momencie zauważyłem, że mam zamknięty kranik i motocykl zaczął spadać z obrotów. I od wtedy się zaczęło.. Nie mogłem go odpalić, dopiero po jakimś czasie odpalił, ale nie jechał. Nie wiem, czy bieg się nie wbił czy co. Potem przez przypadek jak odpaliłem przejechałem nim kawałek na ssaniu i szybko wyłączyłem ssanie. Całą drogę do domu nie chciał odpalić i teraz jest ten główny problem. Odpalam go na kopkę (na ssaniu), motocykl łapie bardzo wysokie obroty, a jak wyłączam ssanie to gaśnie, nawet jak dodam gazu. Dodam, że jak są wysokie obroty to mam odczucie jakby coś delikatnie strzelało w silniku. Teraz to już nawet odpalić nie chce. Macie jakieś pomysły co może mu dolegać? Liczę na Waszą pomoc i zapraszam do dyskusji ;)