Skocz do zawartości

shuy

Forumowicze
  • Postów

    3377
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    11

Odpowiedzi opublikowane przez shuy

  1. Lepiej znajdź kogoś kto Ci poradzi coś na żywo. Instruktor albo olewa albo nie wie jak Ci coś wytłumaczyć. Może ma dobre intencje, tylko ma problem z werbalizacją. Poproś o pomoc kogoś z motocyklem, bo instrukcje na forum są mało skuteczne.

     

    tak swoją drogą myślę, że ósemki się kręci, żeby wyrobić odruchy zerkania za siebie przed skrętem.

  2. Shuy

     

    co do lekarzy to powiem Ci, ze u nas kandydat na kierowce robi jedynie badania wzroku ktore wcale nie musza byc robione u lekarza, wystarczy sklep z okolarami czyli optyk.

     

    Nie jest wiec tak tragicznie, tyle, ze prawo jest inne.

     

    :crossy:

    Napisałem krótko i może niejasno. Dodatkowe badania są niepotrzebne i upierdliwe, ale nic nie zmieniają. Ich koszt nie będzie miał dużego wpływu na wszystkie wydatki potrzebne do uzyskania prawa jazdy.

     

    Wszelkie majstrowanie przy przepisach i szkoleniach to pomyłka. Bardzo dobrze jeśli wymagane badania może wykonać każdy lekarz. Akurat w sklepie z okularami pracuje dyplomowany optyk. Nie wiem czy w Polsce może badania do prawa jazdy wykonać dowolny internista czy nie, ale fajnie by było gdyby mógł.

    Akurat wbrew temu co zwykle uważam, to w tym przypadku myślę, że optyk to jednak za mało. Cukrzycy nie powinni mieć bezterminowych uprawnień, a to częsta choroba. Są inne choroby, znacznie bardziej niebezpieczne za kółkiem, ale za to rzadko się zdarzają, więc głupotą byłoby badać pod ich kątem każdego.

  3. Badania to mało istotne detale. Dodatkowy koszt, a szkoły znajdą takich lekarzy, którzy przepuszczą wszystkich.

     

    Ale za wymysływ rodzaju "ekologiczna i ekonomiczna jazda" kazałbym wytatuować ustawę na plecach ludzi, którzy to wymyślili. W ten sposób ograniczyłoby się zużycie papieru i chroniło lasy równikowe.

  4. V-Strom i Transalp to na papierze bardzo podobne motocykle. Suzuki jest dużo cięższy w czasie postoju, ale za to tańszy niż Honda w podobnym stanie. Przymierz się do siodełka. Jak Ci nie przeszkadza ciężar to chyba lepiej bierz Suzuki.

    W terenie radzi sobie kierowca a nie motocykl, więc do lasu też się nim wybierzesz, jeśli będziesz jeździł po drogach, a nie chaszczach.

     

    Niestety w obydwu przypadkach Twoja żona będzie skazana na miejsce pasażera. A może nie niestety...

  5. Wiem Shuy ze nie ma się czym chwalić , życie ludzkie jest bardzo kruche .Ale ważne jest pozytywne nastawienie i wtedy wiek nie ma znaczenia .Przykład nasz Dzbanek który hasa w juesa jak młodzieniaszek :biggrin:

    Wśród najczęściej wypowiadanych ostatnich słów, na pierwszym miejscu jest "prawa wolna", ale chyba na piątym miejscu jest "zobacz wnusiu - dziadek zrobi fikołka". Cieszyć się trzeba zawsze, ale pewne poprawki trzeba brać ;)
  6. Gadanie. Ja też unikam lekarzy, żeby mi czegoś nie wykryli. Lepiej któregoś dnia obudzić się nieżywym, niż dowiedzieć się kiedy ten dzień nastąpi. To u mnie rodzinne. Jedni żyli dłużej, inni krócej ale wszyscy umierali zdrowi.

     

    Śpiwór, Pewnie to nie Ty narzekałeś na staruszków, przepraszam za podejrzenia. Tak czy siak uważam, że to co zrobiłeś było bardzo niefajne. Masz pod tyłkiem 200 kilo stali i tracisz wzrok. W takiej sytuacji kulasz się do szpitala, albo zsiadasz i wzywasz taksówkę do domu. W przeciwnym wypadku narażasz otoczenie.

    A wstrząs mózgu zabije cię następnego dnia albo ustąpi. Skoro dziś jest ok to nie ma co się przejmować. Gorzej jak masz jakiś wylew. Wtedy pewnego dnia możesz zacząć się uśmiechać półgębkiem. Ma to też swoje dobre strony, bo Ci zmarszczki znikną. Niestety złych jest więcej, przede wszystkim traci się smak i piwo smakuje jak szczyny.

  7. Fakt, uderzenie było dość mocne, aż się zdziwiłem, że aż tak odczułem mocno mimo kasku.

     

    Ale do lekarza się chodzi jak się samo nie chce wyleczyć albo ketonale przestają działać.

     

    Pytam bo pierwszy raz w życiu coś się takiego przydarzyło. Jak jest fajna kręta droga to wpada się w taki trans, że nic nie istnieje dookoła, tylko kolejny zakręt do zabicia. i właśnie jak zacząłem wpadać w trans następował reset systemu. Niebezpieczne bardzo jak nagle przy dużej prędkości przed zakrętem pieprzy się wszystko przed oczami.

     

    Innym objawem było tylko, że się totalnie odechciało jeść.

     

     

    Kiedyś jak pewną dziewczynę na moto jakiś gość zepchnął z drogi, zatrzymała się też pani lekarz.

     

    Pamiętam do dziś jej słowa:

    nawet jak czujesz, że nic Ci nie jest, do przyjazdu karetki leż na ziemi lub przynajmniej siedź, mimo, że Cię nosi.

    Teraz mam ochotę sprawdzić, czy nie wypowiadałeś się nigdzie na temat staruszków w Tico, którzy stwarzają niebezpieczeństwo na drogach ze względu na podeszły wiek i szybkość reakcji.

  8. Nie mam osobistych doświadczeń tego typu, ale skoro nikt nie odpowiada to się wtrącę dla podierżdienia rozgowora.

     

    Wg mnie to w największym stopniu zależy od Ciebie i Twoich relacji z ludźmi. Na ile jesteś komunikatywny, na ile jesteś w stanie się z kimś zaprzyjaźnić, na ile masz do ludzi zaufanie i odwrotnie, na ile ludzie Tobie ufają.

    Starałbym się nawiązać jakiś kontakt na miejscu. Kupić Transalpa powiedzmy za 1000 Euro (okrągła liczba, żeby było łatwiej liczyć). Pojechać i pozwiedzać a następnie sprzedać motocykl za powiedzmy 800 Euro temu "kontaktowi". Po roku go odkupujesz za 900 możesz mu nawet dać to na piśmie.

    Jakieś koszty poniesiesz, ale niewielkie. Jeśli facet się nie wywiąże to strata mała, jeśli skasuje maszynę też. On sam niewiele ryzykuje, bo będzie miał motocykl w dobrej cenie (20% taniej niż rynkowa). Problem jest tylko wtedy, jeśli jedziesz w miejsce gdzie nikt nigdy nie widział motocykla. Może się wtedy okazać, że przez rok Transalp został lokalnym bożkiem, obudowano go świątynią i składają przed nim na ołtarzu króliki w ofierze.

  9. Shuy, ja jestem po rekonstrukcji krzyżowego, niestety po 10 latach od operacji, przeszczep rozciągnoł się i nie spełnie już swojej roli, potrzebna ponowna rekonstrukcja. Do czego zmierzam.....że wcale nie jestem żadnym kaleką :angry: :tongue:

    A co myślałeś miesiąc (tydzień) po wypadku?

     

    On też będzie chodził i pewnie biegał, ale jest jeszcze jednak sprawa - ty miałeś 23 lata, on ma 40. Nawet jak go poskładają bez komplikacji, to w tym wieku zanik mięśni tak szybko nie ustąpi i do pełnej sprawności nie ma szans wrócić. To czy mu ta pełna sprawność potrzebna to inna sprawa.

  10. Chyba muszę zacząć oglądać TV ;) najlepiej to jakieś seriale typu - Ostry dyżur lub Lekarze

    Na środkach przeciwbólowych najlepiej zna się dr House

     

    --------

     

    Swoją drogą to trochę... dziwne nie (pewnie sam bym tak robił)... żałosne też nie (bo jak ktoś cierpi to wiadomo, że nie myśli normalnie)... to typowe

    Facet grzmotnął w krawężnik z własnej winy i napisał fajną historię jaki to ból sprawiła mu służba zdrowia.

     

    A że to typowe, to wie chyba każdy, kto przeżył wypadek (niekoniecznie motocyklowy). Przychodzi chwila, kiedy robi się rachunek sumienia i powtarza

    - gdybym nie zrobił tego czy owego...

    Jakieś pół roku temu mój bliski przyjaciel Rafał zerwał wiązadła krzyżowe przy grze w kosza. Kiedy dowiedział się, że jest kaleką oczywiście zaczął się zastanawiać po cholerę szedł na tego kosza. Żona chciała, żeby umył okna, a on chciał się wymigać. Trzeba pomagać żonie

    Nieco zabawnym, choć nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności jakiś miesiąc wcześniej nasz wspólny kolega Marcin miał podobny wypadek, tyle że na rowerze, również zerwał wiązadło krzyżowe. Kiedy w czasie wymiany sprzętów rehabilitacyjnych Rafał opowiedział Marcinowi, że trzeba słuchać żony, Marcin opowiedział swoją historię. Kiedy wyprowadzał rower spotkał sąsiada, który wyciągał go na wódkę. Niestety w tym przypadku Marcin miał wolę silniejszą niż kolana.

  11. Będąc w szpitalu dostawałam ketanol dożylnie. Po odstawieniu pielęgniarka zapytała się mnie jakie chce leki przeciwbólowe... tak mnie zatkało, że nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Tym bardziej, że mogę sobie wybrać czarodziejską tabletkę :D ... tak chciałabym personel medyczny który wie co ma podać a nie zadaje głupie pytanie osobie która jest na wpół przytomna. Na szczęście o nic więcej się mnie nie pytała ;)

    Masz braki w wykształceniu klasycznym. Każdy kto ogląda telewizje wie, że trzeba poprosić o Vicodin.

  12. Ja nie narzekam. Zaglądałem tu przez rok zanim kupiłem pierwsze moto i naczytałem się Bóg wie czego o złośliwych kierowcach.

    To bzdura. Na dwóch kołach ludziom rośnie samoocena i uważają się za tak wspaniałych, że wszyscy powinni ich widzieć na GPS zanim założą kask. Wiadomo, że wszędzie znajdzie się palant w vanie, który stoi w poprzek pasa, ale zdecydowana większość ludzi ułatwia mi życie na tyle, na ile warunki pozwalają. A że czasami nie uda mi się przeskoczyć korka w czasie jednej zmiany świateł... cóż takie jest życie. W samochodzie stałbym znacznie dłużej.

     

    Zdecydowanie mniej pomyślunku zauważam wśród urzędników niż kierowców. Znam w swojej okolicy co najmniej 4 pętle indukcyjne, które nie reagują na motocykle, a ktoś sprawdzał ich dokumentacje techniczną, dał im atest itp.

  13. Chciałem to napisać wcześniej, ale wyleciało mi z głowy, przez różne dziwne i nieprzewidziane okoliczności.

    Zastanawiałem się też nad miejscem i stwierdziłem, że temat do piwa nie pasuje a tutaj znajdzie się jako przeciwwaga do tego co napisałem 2 lata temu.

     

    W zeszłą środę na trasie W-wa Kraków, w Książu Wielkim, zaliczyłem pięknego szlifa. Obeszło się bez poważnych obrażeń a nawet sprawiłem radość swojej żonie, bo mogła wszystkim pokazywać tyłek pod pretekstem chwalenia się siniakiem.

    Najfajniejsze było jednak co innego. Chwilę po wypadku ściągnąłem motocykl na pobocze, a po paru minutach go podniosłem. Spędziliśmy tam jakiś kwadrans, bo wyrwało mi kciuki z zawiasów i zanim nie odzyskałem chwytnych rąk nie mogłem jechać. W tym czasie zatrzymało się koło nas lub bardzo poważnie zwolniło kilkanaście samochodów. Wszyscy chcieli pomóc, chociaż byliśmy już na nogach i żwawo krzątaliśmy się wokół maszyny. Ciekawe, że żaden z nich nie miał w ręku aparatu :) Doszczętnie rozbroił mnie facet, który zatrzymał się długą chwilę po wypadku i spytał co się stało. Nie wiedział, że się rozbiliśmy, tylko stwierdził, że motocykliści na odpoczynek zatrzymują się na przystanku lub parkingu, a skoro mokną na środku pola to pewnie coś się zepsuło. Kiedy wyjaśniłem, że jedyne co nam potrzebne to dźwignia zmiany biegów, nie mógł pomóc więc zaproponował herbatę u siebie czyli w sąsiednim domostwie. Nie skorzystaliśmy, bo mieliśmy przed sobą jeszcze kilkadziesiąt kilometrów, a spodziewaliśmy się, że to będą ciężkie kilometry.

    Tak czy siak. Jestem mu niezmiernie wdzięczny. Może powinienem wziąć telefon i zadzwonić z podziękowaniami, ale nie wiedziałbym co powiedzieć.

     

    To jednak nie wszystkie miłe rzeczy jakie mnie spotkały w tej podróży. Bandit czasem strajkował przy uruchamianiu i brakowało mi kawałka wajchy zmiany biegów. W hotelu w Bochni spytałem recepcjonistkę o warsztat, najlepiej jak najmniej firmowy z mechanikiem który fachu uczył się naprawiając Syrenki. Dziewczyna nie była zorientowana, ale życzliwa. Zadzwoniła to hotelowego kierowcy, który wraz z ojcem zawieźli mnie do faceta, który co prawda nie miał pojęcia o motocyklach, za to miał wiertarkę, gwintownicę i kilka innych narzędzi, do przewiercenia wajchy i wkręcenia śruby z gumową podkładką w to co zostało z dźwigni. Za usługę nie chciał nic ewentualnie "na flaszkę", chociaż jego pomoc prawie "ratowała nam życie".

     

    Kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę, rozrusznik przestał strajkować i po prostu zdechł. Odpalanie Bandita na pych jest wyjątkowo uciążliwe, zwłaszcza, że było mokro i koło się ślizgało. Musiałem więc szukać następnego warsztatu nie gasząc motocykla :)

    Niespodziewanie, przed Krakowem, koło mostu kolejowego na Igłomskiej znalazłem ukryty w drzewach bilboard z napisem "naprawa quadów, skuterów, motocykli, maszyn zabytkowych". Właściciel bardzo chciał mi pomóc, ale od razu przyznał, że jak to problem z elektryką to będzie trudne, bo jego kolega od prądu ma dzisiaj wolne. Spróbował ściągnąć go telefonicznie, potem jeszcze chciał namówić kilku innych znajomych, żeby nam pomogli. Niestety żadnego nie było w domu. Pooglądał co się dało, sprawdził przewody i nie dał rady. Nie poddał się jednak. Siedział przy telefonie jak headhunter, dopóki nie znalazł warsztatu, który mnie przyjmie.

    Za fatygę nic nie chciał, a kiedy nalegałem wyglądał na urażonego.

    Wysłał mnie do Krakowa do Wilcza Garage na Jana Pawła II. Spec od elektryki nie tylko szybko zidentyfikował usterkę w czujniku sprzęgła, naprawił ją, ale również znalazł na podłodze jakiś stary kierunkowskaz od Ikarusa albo Boeinga i wkręcił go w miejsce stopionego na asfalcie (BTW bardzo ładnie wygląda i mam zamiar z nim jeździć dokąd się da). On również nie chciał słyszeć o żadnych pieniądzach.

     

    W sumie uważam tę podróż, za jedną z najmilszych rzeczy jakie mnie spotkały tego lata. Cały czas lało, nie obejrzeliśmy kopalni w Bochni, bo wszystko nas bolało i naprawialiśmy maszynę. Nie obejrzeliśmy pałacu w Niepołomicach, bo był zamknięty, podobnie jak reszta miejsc reklamowanych po drodze. Pomimo to fajnie spotkać tak miłych i bezinteresownych ludzi. Nawet fajniej niż oglądać kopalnie.

  14. Panowie,

     

    podjechałem na opuszczony peron i w kilka innych miejsc. Zdecydowanie lokalizacja przy Muzeum Kolejnictwa wygrywa. Póki co każdy może tam wjechać- nie ma żadnego płotka ani ochrony. Stąd też jeżeli uda się motocykl do piątku skończyć tam będzie sesja - dzięki za podpowiedź. Dorzucam fotę zrobioną na szybko. https://dl.dropboxusercontent.com/u/48756456/2013-05-14 20.02.23.jpg

     

    Przypominam się z rekwizytami - jeżeli ktoś ma jakieś bajery z epoki - chętnie pożyczę!

    Mam oryginalny egipski harap na wielbłądy - 2 m długości. Może nie z epoki, ale pewnie zdjęcia by się kolegom podobały.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...