Witam posiadam kawasaki kz 550ltd C2 z 1981roku. Silnik w tym modelu wyposażony jest w gaźniki takai w pełni mechaniczne bez membran. I było by wszystko cacy ale rozruch na zimnym silniku niezależnie czy moto nie odpalane dzień tydzień czy miesiac. Gdy załączam dźwignie od ssania i proboje zapalić Moto niechętnie zapała jakby łapał na którymś cylindrze i dopiero po chwili zapala na wszystkich cylindrach ale praca jest ciężka na słuch jak by był przylany chwilę popracuje i wchodzi na obroty rzędu 7-8tys ewidentnie da się słyszeć że w końcu przepala paliwo i zaczyna wychodzić na te obroty. Aby je zmniejszyć cofam odrobinę dźwignie ssania spada z obrotów ale czasem aż za dużo i muszę znowu dodać aby nie zgasł i taka zabawa dopiero gdy znajdę odpowiednie położenie Moto chodzi ładnie równo na obrotach rzędu 2-3 tys przez pewien czas aż ładnie wypali paliwo a raczej nadmiar i mogę wkoncu cofnąć dźwignie i wtedy schodzi na swoje 1000 wolnych obrotow. I tu moje pytanie co może być przyczyną takiego stanu i problemu z rozruchem na zimno dodam że sprawdziłem już chyba wszystko tj wysokość przepustnicy przy załączeniu ssania,zawleczkę na iglicy czyli poziom, poziom paliwa w komorze plywakowej,zaworki odcinające paliwo,przesłony które opuszczają się przy włączonym ssaniu brakuje mi pomysłów proszę o pomoc może ktoś spotkał się z takimi dolegliwościami w tych silnikach. Dodam jeszcze że próbowałem przeregolowac ssanie czyli wznios przy włączaniu służy do tego śrubka ale jest to stałe sprzerzone jeśli przepustnica się unosi bać opada to i iglica robi to samo więc jeżeli przereguluje prześwit i zmniejszenie go to silnik nie zapala. Ostatnia rzecz która podejrzewam to wytarte iglice bądź prowadnice iglic ale robiłem oględziny i nie ma się do czego przyczepic.