Skocz do zawartości

rozkosmany

Forumowicze
  • Postów

    165
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Osobiste

  • Motocykl
    Honda CBR 1000f
  • Płeć
    Mężczyzna

Informacje profilowe

  • Skąd
    Wyspa

Osiągnięcia rozkosmany

ZARAŻONY MOTOCYKLAMI - wąchacz spalin

ZARAŻONY MOTOCYKLAMI - wąchacz spalin (14/46)

0

Reputacja

  1. Jeżeli tak słabo to wygląda jak piszesz to wal na ebaya uk i zapewne wyłowisz jakąś głowicę która będzie OK. Dasz na luz to w cenie tego wałka cały silnik znajdziesz. Znam z doświadczenia :) Angole nabywają sprzęta- wielu z nich jechnie się raz czy dwa- zaliczy glebe- baba mu potem nie pozwoli na jazdę- stoi w garażu czy innej szopie z 10 czy 20 lat- ptaki na to srają i za parę groszy wyrwiesz.
  2. Możliwe że gdzieś łapie trochę lewego luftu i podczas gdy ssanie zapuścisz to kompensuje ubogą mieszankę i zapala normalnie. Możliwe że zbyt ubogo masz ustawiony gaźnik. Albo też niewłaściwe świece? Jak wyglądają, sprawdź. Sprawdź też jak pracuje po rozgrzaniu porządnym ale w sytuacji gdy wyciągasz ssanie. Jeżeli silnik zacznie nabierać wigoru to wiadomo że ubogo. Powinien się zacząć dusić przy takim eksperymencie.
  3. Zara, zara :) Doładnie z taka samą czachą widziałem pod serwisem w którego sklepiku kupowałem olej do mojej padliny. Może ta FZ też ma coś wspólnego z UK tak jak i moja NTV. Przecież niby wiadomo że np. NTV-ki miały silniki 650 a moja 600 , dokładnie 583 ? :laugh: Jakaś alglicka znaczy.
  4. Drobna uwaga. Trzeba zwracać uwagę na opakowania plastigauge bo są produkowane do określonego zakresu pomiarów. Takim czerwonym do traktora nie ma co w zasadzie podchodzić :) Sam pomiar jest bardzo precyzyjny i w/g mnie zdecydowanie pewniejszy niż zabawa w jakieś mikrometry itp..... Przynajmniej w takiej wesji> Jasiu szopa-service. Czyli np. ja
  5. Od końca będzie :) Całość prac to sobie założyłem że będzie jak najniższym kosztem. Wykonana więc została dzięki zawartości pakamery- dokupiłem tylko nowe łożyska do kół-opony- uszczelniacze na lagi-klocki hamulcowe. Naprawdę było tego niewiele. Przewody w oplocie zakułem sam. Silnik- przede wszystkim odsyfienie zgrubne przed demontażem- potem po rozczłonkowaniu to generalnie mycie-szorowanie. Najpierw szczota ze zwykłym proszkiem ( non bio bo ma fosforany a to ważne :) ) Płukanie-szorowanie apiać jak wyżej tylko miękka szczota stalowa. Odnowiłem lekko hony cylindrów- tak kosmetycznie - dotarłem zawory i ponownie umyłem. Potem zaczeła się zabawa w malowanie. Otóż uwaga: silnik jest pomalowany Hameritem :) Kolor robiony ze zmieszania kilku ale główny bazowy to silver- pozostałe też silwer. Malowanie małym pędzelkiem poprzez takie dziobanie raz za razem bardzo małą ilością farby. Trzeba połozyć ze 3 warstwy i bujać się z robotą żeby nie robić przesuszeń na poszczególnych warstwach. Wychodzi finalnie bardzo ładnie, wszystko zależy tylko od samozaparcia. Hamerajt z silnika w życiu nie odleci gdy umyje się wszysko w czymś fosforanowym, alu lekko zszarzeje od tego i tak ma właśnie być- to jest warstwa buforowa dla farby. Potem na silniku gdy się trochę przesuszy od temp. jest twarda jak skała i można przy sezonowym myciu raz na jakiś czas (przynajmniej u mnie) szorować to do woli. Zaciski hamulcowe są zaś pomalowanie sprayem do tłumików i wygrzane w piekarniku- po oczywiście dokładnym wyszorowaniu j/w i zdemontowaniu ma się rozumieć. Cały montaż dopiero po pomalowaniu. Moja bida miała na liczniku zaledwie 12 tys przebiegu i jego wielkość bez wątpliwości potwierdził właściwie całkowity brak śladu zużycia w środku- cylindry-tłoki-pirścienie miały wymiary nominalne fabryczne :) Rama dla odmiany pomalowana jest ogólnie dostępnymi farbami- przy czym w tym najbardziej widocznym miejscu ma tylko warstę lakieru epoksy a sama rama ma po prostu szlif :) Najpierw listkowym walcem na wiertarę a finalnie na mokro zrobiony łapami papierem dosyć grubym. Trochę się z tym naj.... prawdę mówiąc zanim szlif na stali zaczął spełniać moje wymagania co do wyglądu. Co do odpalania. W zasadzie każdy silnik (wiem -chwalę się) króry rozdłubałem i złożyłem do kupy odpala mi z pierwszego kopa :) Akurat z NTV był wyjątek- odpaliła dopiero od drugiego strzała. Najpierw dymiła nieziemsko czego oczekiwałem bo tłumik w środku był pełen mażącego się syfu. Musiało się to zjarać oczywiście. Oczywiście gaźniki też wyczyszczone tak jak bozia przykazała najpierw. Żadne dmuchanie po wierzchu kompresorem tylko domontaż całkowity-weryfikacja części itd... Akurat nic nie wymieniałem w tych od revery- jakość starej produkji hondy jest po prostu wysoka. Taka uwaga- myślę że istotna- Trzeba uważać z dyszami do gaźników bo rozmiar dysz głównych dla pierwszego i drugiego cylindra jest inny. Ja niestety nie zwróciłem uwagi i coś podpadło mi przy pierwszej próbie prędkości :) Nie osiagnęła fabrycznej wielkości. Później mnie tknęło co i jak. Przez tą NTV to poszły w odstawkę inne motocykle- cebre sprzedałem a suza stoi w pakamerze :) Jeżdzę nim non stop w zasadzie drugi rok. Taka trasa z uk do polski dla niej pryszcz- aczkolwiek były chwile w niemczech że trochę brakowało mi speeda. Ja mam wersję 600 ( silnik dokładnie to ma 583 ccm- ileś tam konkretnie cali sześciennych) i z kuframi to ona tak rejsowo to dobrze czuje się do prędkości ok 150. 160 to dla niej już początek napinki. Wyciągnie od biedy jakie 180 na cały gwizdek. Ale od silniczka który ma zdaje się 45 KM chyba nie ma co oczekiwać więcej. Przyśpiesza zadziwiąjąco sprawnie- ja określam ją że w ok 4 sek- może nieco więcej łapie stówę. Pali ok 5,2-5,7 litra/ przy mojej standardowej jeździe bez jakichś mysli o ekonomii. Z ciekawości robiłem próbe jazdy na kropelce i wyszło mi ok 4,8. Tak więc nie ma co się w to bawić. Nie żałuję jej ustawiona jest dosyć bogata mieszanka- pewnie dałby się zjechać z litr czy półtora w razie draki. Na chwilę obecną gdyby ktoś wyciągał mnie w trasę i powiedział że jedziemy do dajmy na to afryki oglądać kilimanjaro to ja oczywiście dopinam kufry do reverki i jadę. Może olej bym wymienił na wszelki wypadek. Robiłem go dla draki właściwie- a zdobył moje serce motocyklisty :)
  6. Dobra, dzisiaj przeżarłem we łbie wszelkie koncepcje. Obaliłem kilka browarów i Margarite którą przywiózł Chester. Paląc szlugi, pijąc tego browara gapiliśmy się, łaziliśmy dookoła i obmacywali NTV-ke. W naszych szalonych wizjach rysowały się nowe połączenia kabli- supły z rur i kształty kilku puszek które trzeba będzie ulepić po czym przyczepić w miejsce tego co zostanie brutalnie urżnięte boszką :) Chester patykiem na glebie narysował szkic jak to on sobie wyobraża ułożenie przekładnie i którędy przenizać jej oś. Fajnie się składa żeśmy gapili się akurat na NTV-ke bo jego wizja była bardzo prosta. Gdyby to był silnik rzędowy to oś przekładni wypadłaby w dziurze którą trzebaby zrobić w bloku cylindrów. No a że to szczęśliwie jest V-ka to wypadnie bokiem i dla obydwy cylindrów na raz :) Akurat całkiem po środku i w nadzwyczaj korzystnym położeniu naprędce - fachowo wykreślonej przez Chestera patykiem oczywiście na ziemi. Tak więc sprawa się rypła. Do lataka będę robić napęd oparty o silnik Hondy NTV. Wprawdzie mam juz taki w motórze:) Ale kupię cóś na ebayu i do dzieła. Silnik ten jest mi doskonale znany i wiem czego po nim się spodziewać. Będzie bardzo łatwo zrobić w nim zdwojony system zapłonowy- przede wszystkim dlatego że posiada fabrycznie po dwie świece na cylinder. Wiem o nim również z własnego doświadczenia że pracuje nadzwyczaj spokojnie i praktycznie bezwibracyjnie. Posiada spory moment obrotowy i ciągnie równo niczym diesel z ursusa. Nie jest też szczególnie ciężki bo skompletowany sam bez większych kłopotów dygałem na i ze stołu. Przy czym sporą częsć jego masy stanowi bardzo solidna skrzynia biegów którą się wywali przecież. Latak przy okazji, o ile pofrunie na tym moim wynalazku :) Powinien mieć fajny dźwięk
  7. Wiecie co, Kiedyś w moje łapy wpadła taka padaka że strach. Wszysko wyglądało kosmicznie masakryczne, pokryte korozją wielu lat stania w krzakach, obsrane przez wszystkie ptaki żyjące w okolicy i pewno nawet przez te będące akurat przelotem. Postanowiłem że coś z tym zrobię. Silnik wyjęty z tego czegoś na samym początku, przede wszystkim przy użyciu łopaty wyglądał tak: A potem już jakoś poszło. Wkleję kilka zdjęć z gogólnej ilości ze 200 jakie zrobiłem w trakcie. Każdą śrubkę tego złoma miałem w ręku, każda cześć została sprawdzona- wygłaskana i wychuchana. Hony poprawiłem-zawory podocierałem itd-itp... Pierniczyłem się z tym złomem chyba ze trzy miesiące w sumie. A może i dłużej. Aż w końcu przyszedł czas na pierwszą wycieczkę :) Niedługo potem przywaliłem kufry i pojechałem na urlop. Motocykl ten nie jest ścigiem- prowadzi się nudno- jak gdzie niegdzie piszą. Przede wszystkim dlatego że jest absolutnie poprawny w prowadzeniu i wiadomo że zawsze pojedzie. Nie należy oczekiwac żadnych przeszkód z jego strony ani specjalnie przejmować się jakościa paliwa. Przeżre wszysko- nawet ruską benzynę zmieszaną z ropą. Nie ma nawet łańcucha który umila długie wyjazdy swoimi potrzebami smarowania co 500 kilosów ? Jakoś tak. A przy okazji to właściwie sam sobie odpowiedziałem na pewno pytanie zadanie obok. W sumie nadaje się nawet do tego tematu bo rama w zadniej części , plastiki pod zadupkiem i siedzenie jest produkcji made in me :) Oryginalny ogon został pochlastany i zbudowany na nowo. Potem pochlastany ponownie bo mi sie popiepszyło coś z wymiarowaniem i ogon wylądował zaraty do góry bardziej niz w ducati. Plecaczek by musiał włazić po drabinie :)
  8. No pacz pan jaki ze mnie motórzysta za dyche :banghead: Byłem przekonany że GS 500 jest chłodzony wodą, nooo :laugh:
  9. Gdyby coś fajnego chłodzonego wiatrem było to dlaczego nie ? Jednak z motocyklowych silników nie widzę specjalnie kandydata, chyba że podpowiesz który :) ciągle myślę o cr 250 ew. jako plan B silnik od er 5 albo od CB 500- który chyba nawet łatwiej uciąć z tego co mogę zobaczyć po obrazkach (poza tym honda :laugh: )
  10. Ja to wiesz- mocny w gębie mogę być bo do klasy latania jaką reprezentuje np. Chester to mi cholernie daleko. Niemniej czytałem taką książeczkę o motolotniarzach którzy mieli jakieś trudne sytuacje które w kilku przypadkach skończyły się tragicznie. Generalnie to wypadków z przyczyn technicznych nie ma za wiele i silnik z nich wszystkich pewno jest na szarym końcu. Główną przyczyną są błędy i niekiedy panika która niegroźne sytuacje zamieniała w tragedie. Z tych które zapamiętałem najlepiej to np. zabudowany dodatkowy zbiornik paliwa i gość zapomniał odkręcić kranik. Wyleciał kawałek nad wodę i plum. Namiot niedbale spakowany i wetknięty za siedzenie. W locie linkę namiotu wiatr wysupłał która majtnęła kilka razy przekładając się przez maszt i wkręciła się w śmigło. Tak się zaciągnęła że wózek przemieściła i wybalansowała lotnię w lot nurkowy. Podobny przypadek z linką za to od spadochronu ratunkowego- przypadek z polski zresztą. Chłopaki łyknęli po browarze-wleźli do lotni- jakaś bliżej nieustalona awaria bądź zupełnie przypadkowe wypięcie spadochronu ratunkowego bez uprzedniego zgaszenia silnika. Stawiam osobiście na przypadek wywołany z powodu browara. Dalej wiadomo i obaj kaput. Koleś z angli zapomniał przypiąć swoją laskę pasami i ją zgubił w locie gdy turbulencja szarpnęłą parę razy. Francuski motolotniarz który zamierzał lecieć do domu. Pewno na skutek whisky zapomniał że jego Hirth jest silnikiem dwusuwowym i zapomniał o oleju. Kawałek przeleciał- znaczy gdzieś do połowy kanału i silnik się zatarł w koncu- na szczęście był dosyć wysoko- nie stracił głowy i ślizgiem doleciał do jakiegoś jachtu i wyjęli go z wody. Chłopak który kupił lotnię prawie nie używaną-ale trzymaną ileś tam lat w garażu- ze starości materiał już był tak słaby że w locie rozdarł się tak szkaradnie że faktycznie lotnia spadła. Chyba jedyny znany przypadek że spadła. No i z takich bardziej śmiesznych to jakiś majster montował silnik i w tym celu wywiercił dziurę w maszcie i przenizał śrubę która z założenia miała trzymać tenże silnik. Na szczęście wszystko roz.... się jeszcze zanim zdołał wystartować :) Musiało fajnie wyglądać gdy się rozleciało. A o takich drobiazgach że tu i tam ktoś lądując awaryjnie czy nie wbił się w jakieś krzakory i zarysował mordę to nie warto wspominać :) Tak jak i o takich że ktoś nie zauważył drzewa czy też chałupy i zabrakło miejsca. Wypadków czysto z powodów technicznych praktycznie nie ma wcale- zawsze są to właściwie tylko błędy ludzi. Tak samo jak w motocykliźmie- jeżeli nie zabije się wariat chwilę po zakupie szlifiery- wytrzyma rok i parę razy pier... to się nauczy. Potem już będzie jeździć i jeździć :) Dobra- koniec marudzenia Wie ktoś ile może ważyć silnik Kawasaki er 5 ? -- stara piątka wala się tonami po ebayu za grosze. Można nawet dla sportu zaryzykować zakup i zabawić się w przeróbkę
  11. Z tego co ja liznąłem w temacie to mogę powiedzieć że spora grupa motolotniarzy lata bez uprawnień - jakie pewno 70% w polskich warunkach :) Teraz mamy wolność i jak francuzy gadają> Niebo jest dla wszystkich . Dewiza firmy w której kupiłem skrzydło. No ale tak, uważam że budowa lotni samemu jest jak najbardziej możliwa i nie jest żadną wiedzą tajemną. Gorzej jest gdy ktoś zgaduje co i jak powinno być i robi po swojemu. Znowu posłużę się analogia motocyklową. Weź np. powiedz jakiemu Cześkowi spod sklepu że moto skręca w lewo jak kierę pchasz w prawo. Co zrobi?? Pewno innym Stachom będzie opowiadał żeś największy przygłup jakiego on w życiu widział. Z motolotnia jest podobnie- też żeby skręcić w lewo musisz spowodować wywołać wieksze obciążenie skrzydła po prawej stronie. Prawa strona dzięki większej nośności unosi się do góry- zatem lotnia skreca w lewo :) W latni nieco łatwiej niż na moto bo to robimy balansem czego na moto w zasadzie nie trzeba- ale siłą rzeczy sterownicę względem siebie musimy wypchać w prawo żeby skręcić w lewo, chcemy do góry to odpychamy od siebie. Każdy kto jeździł na moto z łatwością zatrybi jak jest na lotni :) Dr. Mentos spier.... się na glebę nie dlatego że mu silnik zgasł, tylko dlatego że nie umiał lądować. Pewno nie odbył żadnego lotu wcześniej z doświadczonym pilotem. Jeżeli mam rację to postąpił bardzo-bardzo źle. Lotnia dobrze zaprojektowana i dobrze zbudowana po prostu nie spada. Jej naturalnym stanem jest latanie. Gdyby Dr. Mentos był świadom tego i gdyby ktoś mu wcześniej powiedział że na silnik nie ma co liczyć i pokazał że -skrajnie mówią- nawet nie robiąc nic- lotnia sama wyląduje. Twardo bo twardo a jednak do przyp...... w glebę będzie daleko. A prędkości przyziemień są z punktu widzenia motocyklisty mizerne. Tyle wyciągamy na prostej parkingu pod Tesco. Wracając do uprawnień :) Polska to kraj bardzo-bardzo wybujały w wielu aspektach. Tak jest min. z uprawnieniami do latania. Pod płaszczykiem dbania o życie i zdrowie łoji się bezlitośnie kasę z tych którzy chcą latać. I robią to w zasadzie ludzie którzy jakie 20 lat temu sami byli takimi dr. Mentosami. W tym świecie zero litości a każdy uśmiech jest nieszczery. Kwoty setek złotych za godzinę lotu nie mają wiele wspólnego z godziwym opłaceniem instruktora. Cena kursu sięga z łatwością kilkunastu tysięcy złoty. Skoro tak jest to i szaraków bez papierów będzie ilośc nieprzeliczona. Ja nie mieszkam w PL i z niejakim zdziwieniem obserwuję rozwój wypadków w tej dziedzinie. No bo jak przyrównać zdobycie uprawnień w na motolotnię za dajmy na to 15 tys złotych w stosunku do kilkuset straconych w UK na zdobycie papierka PHG. Przy czym większość stracisz na paliwo żeby dojechać i na żarcie. Owszem- czas trzeba stracić ale na boga nie ma jakichś obowiązkowych ilości godzin w kosmicznych ilościach. Tutaj to bardziej idzie tak: instruktor pyta z czegoś- odpowiadasz- on mówi: OK czaisz o co biega to przechodzimy do punktu następnego. Stwierdzi że się nadajesz to załatwione. Jego podpis jest święty i nikt nie zakwestionuje. I całość naprawdę opiera się bardziej na twoich chęciach niż na opasłych tomiskach rozporządzeń, przepisów ect... które u nas mnożą się w straszliwych wprost ilościach. Owszem, zdażają się cięzko kapujący to trochę więcej zachodu muszą poświęcić. Samo zaś latanie na nie wymaga jakichkolwiek i komukolwiek zgłoszeń. Tak na chłopski rozum siedzisz w strefie - znaczy nie wyżej niż prawie 3 kilometry to twoja sprawa. Masz być świadom gdzie są strefy kontrolowane i tam latać nie powinieneś. Trzymasz się tego to nikt ci złego słowa nie powie :) I każdemu będzie latać czy ty masz jakieś papiery czy nie masz. Lecisz gdzieś za granicę to grzecznościowo powinieneś dać znać ichcniej kontroli że lecisz. Robi się to telefonicznie i nie masz obowiązku nawet się przedstawiać. No ale tak generalnie to nad całą UE droga wolna- wróć- nad Schengen poza jakimiś tam zgrzytami zgłaszanymi gdzieś z Grecji-Chorwacji czy innego pakistanu :) Reszta generalnie ma w d..... czy ty lecisz czy nie. Byleś się bez pytania nie pakował w ograniczone strefy. Schody zaczną się gdy jesteś praworządny na tyle że zechcesz się ubezpieczyć dla świętego spokoju albo latać na lotniska. Tutaj w mojej okolicy jest taki Dr. Mentos. Chester go wołają :) Koleś w tym roku poleciał sobie przez Francję- Hiszpanię do Portugalii po czym bez cackania się pofrunął na Maderę i dalej na Kanary. Powinien być słynny bo w zasadzie dystans na Maderę przewyższa zasięgi każdej motolotni. Poza tą Chesterową oczywiście. Ale najlepsze w tym wszystkim to to że on nikomu nie zgłosił nawet że na ta Maderę frunie. Gdyby jemu silnik zgasł to byłoby już po Chesterze. Oczywiście gdy już doleciał nad tą Maderę to zaczął zastanawiać się gdzie lądować i lotniska oczywiście nie brał pod uwagę żeby nie narażać się na jaką biurokrację. Skończyło się powiedział na fajnie wyglądającym ogródku. I przy okazji zakwaterowanie miał z głowy. Ale co by tam o nim nie powiedzieć to lotnię ma primasort bez żadnego druciarstwa i spinania na trytki
  12. Po takich wstępnych odpytywankach już jestem. No więc z moich obserwacji to będzie tak: Ci co mają pełno siana to się nie cackają tylko Rotaxa albo Hirta pakują. Następny w kolejce będzie BMW ale to raczej ten silnik 1100 czy ile on tam ma (nigdy nie miałem niemieckiego motocykla to nie wiem dokładnie) Widziałem też jedno latadło z silnikiem Hondy 600 i chyba z porównywalnym Yamahy 600. Po czym następuje przeskok i silniczki do paralotni- czyli takie bardziej zbliżone do tego które mam w mojej golareczce do trawy :) Niczego w rozmiarze Medium że tak powiem. Ja zaś zainwestowałem w skrzydło iFun13 które w pełnej wersji fabrycznej napędzane jest właśnie silnikiem 200-250 dwusuwowym wyglądającym jakby żywcem z jakiego skutera wydłubany- firmy nie pomnę teraz. Ale cena tego napędu gdyby nie było słupa obok to obaliłaby mnie na glebę. No więc to skrzydełko raczej nie za bardzo nadaje się do przerobienia na latający krążownik i wszelkiego rodzaju wielkie silniki odpadają. Przede wszystkim z powodu wagi. Gdyby użyć analogii motocyklowej to ja kupiłem sobię ramę z kołami od jakiejś 125 - 250 dla początkujących i nie wypada mi teraz pakować doń jakiegoś litrowego silnika bo się zabiję na pierwszym winklu. Pewnie popełniłem błąd strategiczny na początku w wyborze skrzydła :huh: No ale jest jak jest i teraz nie odkręcę. Co do ekonomii tych silników z którymi miałem doczynienia- pobieżne ale zawsze. Otóż typowo lotniczy Hirth w lotni na której wożony byłem jako ciężarek bez żadnego problemu wciągał nawet 15 litrów na godzinę a lecący solowo obok z Rotaxem w tym samym czasie zmieścił się w 11 czy 12-tu. W sumie patrząc krytycznie to z ekonomią ma niewiele chyba wspólnego. Patrząc zaś na tabelki które zamieszczone są w dokumentacji to wynika z nich że zapotrzebowanie na moc w moim skrzydle wynosi ok 20-25 KM w locie poziomym z pilotem standardowym :biggrin: Co to jest pilot standardowy to zielonego pojęcia nie mam. Jeżeli mają na myśli tą tabliczkę z windy to trochę muszę się oddalić od koryta żeby jakie 20 kilo zekonomić :banghead: No ale skoro fabrycznie uzbrajają to-to w silnik 200 dwusuwowy w wersji dla zdechlaków i 250 w wersji normalnej ze zużyciem godzinowym ok 5l to myślę że taka honda 250 dałaby sobie radę z małym palcem w ... Jeżeli jeszcze zużycie paliwa wylądowałby w okolicy 5-7 l na godzinę to w ogóle cacy jak na moje. Takie moje gdybanie- bo faktycznie nie wiem ile zeżarłby taki silnik od cr w nowym zastosowaniu. Co do trwałości dwusuwów nie mam takich obiekcji jak ktoś napisał wyżej. Kiedyś kumpel lubił taplac się w błocie razem z motocyklem i miał właśnie taką CR-kę która z psuciem się miała mało wspólnego. Owszem wymieniał ciągle łańcuchy ale ten typ tak ma. Potem przestawił się na 4-ro suwowową hondzine i dopiero wtedy zaczął grzebać się w silnikach i pierwszy raz sprzęta musiał pchać gdzieś z lasu do domu. Szybko powrócił do CR-ki a z tego co wspominał o zużyciu paliwa to mówił że szału ni ma. I że na przeoranie tego samego bagna dwusuw zużywał tylko nieco więcej paliwa. Cóż, powodów żeby nie wierzyć nie mam jednak ile to było nieco więcej jednak nie wiem. Niestety kolega przeodział się w kurtkę z frendzlami- kupił moto na kołach jak z traktora kończąc z błotem i na dodatek przeprowadził się na drugi koniec kraju. Tak wiec źródło wiedzy mi umknęło. Dalej więc zatem obstaję przy silniku dwusuwowym od cr-ki licząc na to że udałby się wypłaszczyć jakoś jego pracę tłumikiem w konkretny zakres obrotów. Albo ew. plan plan B- znaczy koryto w odstawkę żeby urwaną wagę przełożyć w silnik ale już nie jakąś rzędową 4-kę 600 (które uważam też nie są szczególnie ekonomiczne opierając się na własnych doświadczeniach) a skupić się na jakim dwu cylindrowym od kawy np. Chwilę nawet myślałem o V2 hondy, konkretnie ten jaki mam w swojej Revere. Ale nie jest to szczególnie lekki silnik- chociaż spokojem pracy potrafi ująć za serce. Może faktycznie :huh: jakiś V2 ale od suzuki np? Trochę krzaczaste te silniki są ale nie aż tak jak BMW :laugh: i pewno lżejsze. Oba te silniki V- znaczy hondy i suzy uważam za skrajnie przyjazne dla użytkownika i niezawodne do bólu bo aktualnie pozostały mi motocykle weń wyposażone. I nigdy -naprawdę nigdy żaden z nich nie strzelił focha gdzieś po drodze. V2 suzuki zdecydowanie góruje mocą i pali wyraźnie mniej przy dużych obciążeniach. Tak po motocyklowemu to to co dla hondziny jest już napinaniem żył dla susy jest jeszcze normalną praca na luziku że tak powiem. Za to honda jest praktycznie bezwibracyjna i w kierownicy nic nie czuć nawet. Sam już nie wiem :huh:
  13. Miałem na myśli taką małą golareczkę na kiju :) Panie, ona u mnie takie badyle rąbie że strach a gonię ją na maxa napędzając byle czym. Ostatnio zatankowałem ją benzyną ze zbiornika motocyklowego który stał w kącie- pewno miała już swój wiek bo śmierdziała dziwnie. Oleju do 2T nie miałem to kapnąłem deczko z pierwszej lepszej butelki i nie jestem nawet pewien czy to w ogóle silnikowy jakiś był. Dawka oczywiście na oko :) I gaz na max- trochę dyma na początku puściła ale potem to szła jak przecinak i przeorała całą dżunglę jaka wyrosła w ogródku. Łącznie z różami których nie zauważyłem :banghead: Potem był problem, bynajmniej nie z kosiarką :huh:
  14. Jeżeli wymieniasz tylko napinacz (napinacze) to powinieneś ten w tylnym cylindrze również wymieniać w pozycji gdy wszystkie zawory są zamknięte. Unikniesz w ten sposób przeskoczenia łańcuszka i jeżeli będziesz uważał to rozrządu nie przestawisz. To co napisałeś to procedura ustawienia- sprawdzenia rozrządu.
  15. Dosłownie do latania :) Dawno mnie tutaj nie było, ale motocykle dalej mam :) i mają się dobrze. Aktualnie dwa ekonomiczne bo Honde CBR 1000 sprzedałem. Jakiś czas temu, przypadkowo w zasadzie. Wylądowałem jako pasażer czegoś co nazywamy motolotnią. No i wpadłem jak śliwka w kompot. Spodobało mi się to bardzo :) W zasadzie jak na motocyklu tyle że to-to ledwo co lata. Mam na myśli rozwijane prędkości (jakie 3-4x wolniej niż cebra na niemieckiej autostradzie) ale za to fajne widoki są. Poza tym samo sterowanie tym latadłem bardzo przypomina motocykl, przynajmniej ja mam takie wrażenie. No i dalej nie ma lekko, bo nowa motolotnia kosztuje nawet więcej niż nowy motocykl :) A że z pieniędzmi krucho to postanowiłem obrać drogę właściwą biedakom. Inaczej mówiąc kupno kita sprawdzonego latadła i samodzielne zbudowanie tegoż. Próbowałem coś wskórać na forum lotniczym. Tam jednak towarzycho to kółko adoracji wzajemnej tak wiec szkoda słów zupełnie. No więc jestem tutaj. Generalnie chodzi mi o adaptację silnika motocyklowego do napędu motolotni. Ponieważ moje latadełko jest raczej filigranowej konstrukcji i maszyną solową. Silniki typu bokser BMW itp... które są bardzo popularne w tych cięzkich lotniach odpadają. Ja potrzebuję czegoś małego i lekkiego. Tak sobie pomyślałem że fajny byłby np. silnik Hondy CR 250. Ale nie mam akurat pod ręką żadnej takiej hondziny to prośba do was. Czy dałoby się od bloku odkroić część na skrzynię? Potrzebny w zasadzie sam wał w cylindrem i oczywiście to co go otacza. Ew. propozycja jakiegoś innego silnika małego który by się nadał. Cały czas mam na myśli w zasadzie jedynie dwusuwowe jednostki (wiem wiem- o wadach wszędzie piszą ale ja już za stary jestem na takie pier........ i trudno będzie mnie przekonać do innego) Dwusuwy mają również masę zalet o czym niezmiernie utwierdza mnie kosiarka do trawy. Normalnie jest nie do zabicia :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...