Jeżdżę sam już 6 sezon, Pomyślałem, może najwyższy czas zintegrować się? Zacząłem szukać i natrafiłem na anons: Zapraszamy na niepowtarzalne spotkanie z ludźmi nieszablonowymi. Z ludźmi, którzy stary, oldschoolowy klimat kochają najbardziej! Zapraszamy na zlot, na którym liczy się przede wszystkim dobre towarzystwo i zabawa. Nasze motto to : Tolerancja i szacunek ponad podziałami......... U nas każdy znajdzie coś dla siebie. Brzmiało zachęcająco, zlot dwudniowy. No i pojechałem z przyjemnością. Jest piątek, godzina trzecia, gdy docieram na miejsce. Teren nad stawkiem, kilkadziesiąt namiotów już rozbitych, kilkanaście rodzin z dziećmi. Zapowiada się fajnie. Rozbiłem się w pobliżu małej górki, w trakcie rozkładania namiotu podszedł do mnie facet z namiotu obok i spytał: cześć, masz wódkę? Około czwartej zaczęli się popisywać swoimi maszynami trójkołowcy, quadowcy i endurowcy. Jechali po piaszczystej drodze, który była tuż obok namiotów, obsypując wszystkich i wszystko grubą warstwą pyłu, tuż obok mnie wjeżdżali na górkę amatorzy motocrossu, dostarczając mi ekstremalnych wrażeń - wjedzie w mój namiot czy nie? W międzyczasie przybywali nowi uczestnicy zlotu, witając się ze znajomymi: - ku*wa, ja pie**olę, Ty też tutaj? - a co ku*wa myślałeś, że mnie nie będzie? Ludzie na motocyklach terenowych znaleźli nowy sposób na zabawę - zakopywanie tylnego koła w trawie. Zabawa jest prosta: trzymając hamulec trzeba dać maksymalnie gazu, wtedy koło buksuje, i wkopuje się w ziemię, wywalając przy okazji ziemię i pył na okoliczne namioty,. Inni zaczęli strzelać z tłumików - i znów trzeba rozgrzać motocykl, dodając gazu aż zgromadzi się niespalone paliwo i wtedy z rury wydechowej strzela płomień. Zabawa dostarcza dużo emocji bawiącym a reszcie mnóstwa decybeli. Takie "zabawy" trwały bez przerwy do 21, potem zaczęły się koncerty. Ponieważ poprzedniego dnia przejechałem 500 km, a tego dnia zrobiłem 250 km i byłem trochę zmęczony, to o 23 poszedłem do namiotu, znalazłem stopery i zacząłem zasypiać. O 2:30 koncerty się skończyły i zaczęła się znów "zabawa" - jechanie po drodze i zasypywanie piaskiem, zakopywanie tylnego koła, strzelanie z rury wydechowej. Wszystko to okraszone "kurwami" "chu*ami " i "ja pie**olę". Koło 4 nasi "dzielni motocykliści" się zmęczyli i poszli spać. O 5:30 jednak ktoś postanowił zrobić pobudkę i oznajmił koniec ciszy nocnej strzelaniem z rury wydechowej. Po 5 minutach został jednak poproszony przez właściciela o zaprzestanie tego - - ku*wa, ty ch**u je*any, rozpierdolisz motor!!! Wywiązała się rozmowa, z której wynikało, że strzelający jednak nie ma zamiaru "rozpierdolić: motoru, ale właściciel kazał mu spier**lać. Zlot był dwudniowy. Jechałem na niego z przyjemnością, ale nie mogło się to równać z radością, z jaką opuszczałem po jednej nocy ten teren. Czy spotkałem ludzi nieszablonowych - na pewno tak i więcej nie chcę ich spotkać. Czy było dobre towarzystwo? nie wiem, podejrzewam, że tak, ale garstka idiotów o wrażliwości kubła na śmieci nie pozwoliła mi ich poznać Czy była zabawa? Dla tych trzydziestu - czterdziestu osób tak, dla pozostałych na pewno nie. Nasze motto to : Tolerancja i szacunek ponad podziałami......... - to chyba żart organizatorów. Czy wszystkie zloty wyglądają tak samo, czy ja miałem pecha?