Hmm moze napisze na poczatku, ze zawsze chcialem miec motocykl, ale nigdy nie starczylo mi odwagi, zeby sobie kupic i jezdzic. Zapisalem sie na prawko kat. A, pojezdzilem troche ale ostatecznie wymieklem i nie zdawalem. Rodzice zawsze powtarzaja jakie to niebezpieczne, oprocz tego co chwile slyszy sie o groznych wypadkach motocyklowych. Poza tym z tego co rozmawiam ze znajomymi, ktorzy jezdza (a jest ich powiedzmy troche) to naprawde kazdy mial jakies wypadki i urazy typu zlamana noga, wybity bark itp. Ja mialem w swoim zyciu pare mniej i bardziej powaznych kontuzji i wiem, ze to nic fajnego, a co dopiero jakis powazniejszy wypadek. Stad chcialem zapytac jakie macie doswiadczenia dotyczace tematu, czy wszyscy macie przez motocykle cos powybijane i polamane? Czy duzo znacie ludzi, ktorzy zgineli na motocyklu? Czy mozna poprostu sobie kupic motocykl i na nim jezdzic bez zadnych nieprzyjemnosci czy raczej przynajmniej drobniejsze kontuzje sie predzej czy pozniej zaliczy a czasem nawet smierc? Mnie nie interesuja za bardzo scigacze, bardziej naked i klasyczne cruisery (i cos w granicach 500 naked lub troche wieksze cruiser na poczatek jakbym sie kiedys jednak zdecydowal), ale wiadomo, ze od czasu do czasu fajnie by bylo pojechac troche szybciej. Z gory dzieki za odpowiedzi :).