Witajcie,
Honda CBF500 2007 ABS.
Zaczęło się od uciekania prądu z akumulatora ( akumulator jest prawie nowy, ma za sobą może z 1000-2000km, kupowany w zeszłym sezonie, po zimie odpalił bez problemu), po tygodniu stania motocykl zdechł, prądu zero, nawet lampka czy dioda się nie zapaliła. Po naładowaniu motocykl działał normalnie, przejechałem się nim jeden raz, z 50km i wyglądało, na to, że jest ok. Stał na zewnątrz więc pomyślałem, że może wilgoć się gdzieś dostała i stąd ubytek prądu. Następnie postał znowu z tydzień i akumulator bardzo słaby, nie odpalał. Naładowałem znowu, pochodził z 30 min na luzie i zaobserwowałem za wysokie obroty na ssaniu, a bez ssania gasł natychmiast, nawet rozgrzany. Wyregulowałem obroty na luzie ( okazało się, że dziecko mi kręciło gaźnikiem ) i było ok, palił na ssaniu i bez, obroty ok
Dziś wybrałem się robić badanie techniczne ( kończy mi się pojutrze więc sprawa pilna ), akumulator naładowany wieczorem na full, dziś rano odpala bez problemów, przejechał z 2km i zgasł, zupełnie nagle w trakcie jazdy. Trochę zaterkotał ale już nie odpalił. Podłączyłem na kablach rozruchowych z samochodu, odpalił ale z mocnym falowaniem obrotów. Pochodził trochę, odłączyłem kable, obroty zaczęły falować znacznie mocniej, różnica to pewnie z 3-4 tyś, na ssaniu faluje, bez ssania gasł, w pewnym momencie padł obrotomierz ( wskazówka na 0 i drga, motocykl wysokie obroty, tak z 7-8 tyś bez gazu ). Chciałem dojechać te 2km do domu ale przy lekkim dodaniu gazu zdechł zupełnie.
Co może być przyczyną? W jaki sposób połączyć te problemy z prądem i obrotami? Jeśli to by był akumulator to po odpaleniu powinien już chyba chodzić, a nie gaśnie jak tylko kable rozruchowe odłączę? To prosty motocykl, nie ma wiele elektroniki więc nie za bardzo wiem jak to połączyć i od czego zacząć.