Skocz do zawartości

Calmwater

Forumowicze
  • Postów

    12
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O Calmwater

  • Urodziny 04/24/1984

Osobiste

  • Płeć
    Mężczyzna

Informacje profilowe

  • Skąd
    łódzkie

Osiągnięcia Calmwater

NOWICJUSZ - macant tematu

NOWICJUSZ - macant tematu (8/46)

0

Reputacja

  1. Czytam temat, czytam i nie widzę (tzn. widzę tylko drwiny z kolegi, co coś "bzdurnego" napisał), więc zapytam, jak to jest: Zapisałem się na kurs kat. A, ze względu na pracę nie mogę być na każdej teorii (w sumie na mało której mogę być), ale okazuje się, że początki mamy w grupie "mieszanej", tzn 90% to kursanci na kat. b. I uczymy się podstaw - znaków, pierwszeństwa, przepisów itp. I wszystko fajnie, tyle, że prawo jazdy kat. b posiadam bodajże od 2007 roku i zwyczajnie na tych wykładach przysypiam. I tu pojawia się moje pytanie: Czy muszę chodzić na teorię polegającą na nauce przepisów ruchu drogowego pomimo, iż posiadam kat. b, więc przepisy te znam? Chłopak uczący się na A postraszył mnie, że można opuścić jedne zajęcia, ale jednocześnie przyznał, że nie wie, czy da radę na teorię chodzić... Oczywiście teoria dla motocyklistów to zupełnie co innego, ale nie wkuwanie przepisów które znam z osiemnastolatkami. Dodam, że szkoła cieszy się dobrą opinią, a ja po prostu chcę wiedzieć, jak to wygląda od strony prawnej, bo może mnie ktoś "nastraszy dla mojego dobra", jednak ciężko mi wygospodarować czas na coś, co już znam i potrafię. Mam nadzieję, że pojawi się inna odpowiedź niż "poszukaj w google", "jak tego nie wiesz, to się wypisz" itp.
  2. To i ja nieco odkopę temat, żeby nie zaśmiecać forum. Na początku myślałem o zakupie jakiejś 125- ki, żeby nie robić prawka, a zobaczyć, czy moto mnie "zainfekuje". Popatrzyłem jednak na chore moim zdaniem ceny 125- ek (5-9k za używany, przyzwoity i nie chiński egzemplarz) i postanowiłem w przyszłym miesiącu zapisać się na kurs kat A (w końcu kosztuje mniej niż ubranko). I do sedna: Motocykla potrzebuję na dojazd z pkt. A do B na krótkich dystansach (wtedy miasto), ale ma służyć też do dalekiej turystyki we dwójkę (ja ok. 180 cm/83kg, żona 159cm/53kg) i spontanicznych wypadów w Polskę. Budżet? Będę kupował najwcześniej na jesień/zimę tego roku, ewentualnie na wiosnę 2016, max 10 000zł na sam motocykl. I na razie myślę o dwóch wariantach: 1. Suzuki GS 500 - przyjazny jako pierwsze moto, ekonomiczny itp. ale boję się, że za 1 - 2 sezony będę szukał sprzętu stricte turystycznego, a nie dysponuję taką gotówką, żeby spokojnie sobie wymieniać moto i dopłacać. 2. Właśnie Yamaha TDM 850/900. Tyle, że niepokoją mnie nieco opinie, iż można mieć problem, kupując TDM- kę na pierwszą maszynę (nerwowe reakcje na gaz itp.), niemniej miałbym sprzęta na dłużej. Dodam, że po kursie pewnie będę mógł polatać na Hondzie CBF600 mojego ojca. Tak więc jak to jest z tym prowadzeniem TDM- ki? Będzie to samobójstwo, czy przy odrobinie respektu i dobrych chęci można dosiadać i uczyć się maszyny bez ryzyka, że rodzina będzie odwiedzała mnie tylko 1 listopada? I kolejne pytanie: Za jaką kwotę można wyrwać zadbany egzemplarz, bo wiadomo, że są mega promocje a w nich z reguły mega gnioty? I jak wypada ten motocykl, jeśli chodzi o koszty utrzymania? O mnie: 30 lat, prawko na puszki od 2007 (wiem, to różne bajki, ale rozwinęła mi się zdolność oceny sytuacji i przewidywania, czyli myślenia za idiotów), nie rajcuje mnie dzidowanie (dlatego szukam maszyn turystycznych) a podróże. I nie twierdzę, że kiedyś nie odkręcę (każdy tak twierdzi, a później... ;) ), ale że nie będę tego robił na dzień dobry z maszyną i nie np. w mieście.
  3. Jeszcze raz muszę podziękować za odpowiedzi wnoszące sporo do tematu :) Na razie moje typy to: Honda Varadero - ale ciężko dostać za rozsądne pieniądze, Yamaha YBR 125 - nie wiem, czy nie byłby troszkę słaby na ciągnięcie 2 osób, ale z tego co wiem raczej bezawaryjny i uniwersalny oraz Daelim Daystar - stosunkowo duży i ciężki (co może być plusem, jeśli przygoda z jednośladami ma się rozwijać), 2 osoby będą miały w miarę komfort jak na 125, spory zasięg, bo bak pojemny. Tylko z ostatnim typem nasuwa mi się (chyba ostatnie na temat wątku) pytanie: Czy zdobycie części do tego motocykla nie jest czasem bardzo trudne? Wiem, że są sklepy z np. klockami hamulcowymi czy napędem, ale jak walnie coś... Nietypowego, to czy nie trzeba czekać parę tygodni, aż dowiozą, a na wycieczki jeździmy z przymusu rowerem?
  4. Hoho, ale dyskusja się wywiązała... Co do powyższych: Wydaje mi się, że prawda jest taka, iż chinole powoli (podkreślam: Powoli) uczą się, że na utrzymaniu jakości można nieraz zarobić lepiej, niż na taniości za wszelką cenę. Czyli motocykle, samochody itp. ich produkcji stają się coraz lepsze, ale mają jeszcze sporo do nadgonienia. Michoł - ceny części które podałeś nie powalają na kolana (nie pustoszą portfela), a jeśli o mechanikę chodzi, to okazało się, że silniki jak w Junaku mój ojciec za młodu rozbierał na części i składał z palcem w nosie :) A co do samych modeli motocykli, to znalazłem kolejną kontrowersyjną maszynę. Kontrowersyjną, bo jednii mówią, że to niewart pieniędzy szajs, a drudzy, że to niezawodna maszyna, bo nauka nie poszła w las. Chodzi mi o Dealim Daystar 125. Produkcja koreańska (to mnie nie przeraża, ale pewnie dlatego, że jeżdżę koreańskim samochodem i jestem bardzo zadowolony, bo psuje się tylko to, co w każdym aucie się zużywa - amory, klocki, tarcze itp.), kiedyś robili dla Hondy i podobno nauczyli się trzymać poziom. Niestety, żeby znaleźć części trzeba się czasem trochę wysilić, co może być minusem, ale nie czerwoną kartką. Kolejny plus to oczywiście nieszczęsna cena: http://sprzedajemy.pl/daelim-inny-daelim-daystar-vl-125-2000-rok,9754222?source=right To taka przykładowa oferta, do 4 tys. można znaleźć całkiem niezły rocznik z niewysokim przebiegiem. Następny plus, to zawieszenie - idealne do jazdy w 2 osoby, co dla mnie jest atutem. Natomiast minus to dźwięk silnika - Rebelka to raj dla uszu, ale pewnie da się to łatwo poprawić. I za cholerę nie mogę trafić na jakiś solidny raport na temat spalania :/ Tyle teorii, pytanie, czy ktoś ma coś do powiedzenia w praktyce? Może warto zainwestować w taki... Hmmm... Kompromis?
  5. ... a takim czymś jak RS raczej nie jeździ się spokojnie, kiedy już się umie ;) Co do podanej przez Ciebie Hondy, to faktycznie ciekawa propozycja, a za taką cenę, to zawsze można to i owo zrobić za pozostałe pieniążki. Coprawda to nie mój "kierunek" (docelowo przy nieograniczonych funduszach pewnie jakiś szybki turystyk), ale w klasie 125 chodzi o względną wygodę, a ten sprzęt i ładnie wygląda, pytanie, na ile opis pokrywa się ze stanem faktycznym... Generalnie to śmiało brałbym używki, gdyby w Polsce nie było tak łatwo kupić odpicowanego bubla, który się zwyczajnie rozpada od środka. A tak myślę: "Jest gwarancja, to o nówkę nie będę musiał się martwić", a tu czytam, że mechanicy potrafią nieźle napsuć. A z kolejnej strony, to znów widzę, że do chinoli można japońskie zamienniki nieraz ładować. Tak więc im więcej wiem, tym głupszy jestem pomimo, że mądrzejszy ;) Ale mam czas.
  6. Michoł, dzięki za rozpisanie się - idealnie ująłeś mój dylemat - japończyk w stanie "niewiadomym" czy nowy chińczyk. Jeśli chodzi o mechanikę, to niestety jestem z nią trochę na bakier, ale mój znajomy jest mechanikiem i myślę, że "po koleżeńsku" udzieli mi korepetycji z podstaw, a sam piszesz, że nie są to jakieś skomplikowane maszyny. Dokręcić śrubę coprawda umiem, ale lubię wiedzieć, co robię, więc małe szkolenie będzie konieczne, ale możliwe. Jeśli chodzi o warunki warsztatowe, to dysponuję garażem (coprawda trochę zatłoczonym, bo stoi tam mój samochód i CBF600 ojca, ale zawsze własny mimo, że ciasny, a i narzędzia się znajdą). Co do oczekiwań, to są to +/- w kolejności: 1. Ekonomia 2. Cena (przymusowo niestety...) i względna bezawaryjność 3. Wygoda (oczywiście w kategorii 125, więc cudów nie będzie, tymbardziej za tą cenę) 4. Osiągi Jakbym chciał szybkości, to szukałbym aprilli RS125, tylko pytanie: Po co? Wtedy moim zdaniem już lepiej zrobić kat. A i szukać większej pojemności, spalanie wyjdzie na podobnym poziomie, a komfort i możliwości maszyny o niebo większe ;) Nie wykluczam jednak wyprawy w 2 osoby np. nad rzekę w weekend jakieś 70 - 80km w jedną stronę. Koszt śmieszny, a jeśli da się jakoś przetrwać (moja żona zamiast po wzrost stała po włosy ;) więc jej będzie łatwiej) to maszyna spełni moje oczekiwania. Oczywiście może być tak, że złapę bakcyla i uda się odłożyć jakąś sensowniejszą kwotę i wtedy stanę się "pełnoprawnym" motocyklistą, ale na początek przygody taki "pierdek" spokojnie wystarczy, a pozwoli wyrobić dobre nawyki :)
  7. Dzięki za odpowiedzi, mam jeszcze trochę czasu na przemyślenia, bo szykuję się (jeśli wszystko pójdzie ok) na następny sezon. Czyli wychodzi na to, że lepiej patrzeć na nawet nie najmłodsze motocykle używane, niż kupować nowego chińczyka... Troszkę przerażała mnie perspektywa poszukiwania motocykla o tak małej pojemności w tym kraju (pełno ofert "igiełek" po statecznych starszych panach, zadbanych, bezwypadkowych, jako drugie moto it. itd. a całość z wierzchu wypicowana, zaś technicznie na złom), dlatego pytałem o Junaczka. Z ciekawszych motocykli używanych w klasie 125 to jeszcze znalazłem hondę shadow - dość mocna, wygląda na wygodną jak na 125 i "wiaderko" 125, chociaż tu mam wątpliwości, czy dostanę coś za mniej niż 5 tysięcy, czym da się jeszcze parę sezonów przelatać nie pakując kupy kasy ;)
  8. Witam! Na wstępie muszę się przyznać, że "na poważnie" zacząłem myśleć o zakupie motocykla po zmianie prawa, zezwalającego kierowcom puszek dosiadać 125-ek. Zanim stanę się (przynajmniej dla niektórych) obiektem hejtu, napiszę jeszcze, że zawsze "kręciły" mnie motocykle, ale ograniczone fundusze i czas nie zawsze pozwalają na zrobienie prawka, zakup "poważniejszej" maszyny i odpowiedniego stroju, szczególnie, kiedy się nie wie, "jak to jest" w praktyce. I teraz pytanie właściwe: Wiem, że o chinolach opinie są różne, jednak model z tematu jest w takiej cenie, że bez szczególnego bólu można stać się posiadaczem nowego motocykla. Nie oczekuję cudów, jeśli chodzi o kulturę pracy silnika, jakieś drobniutkie usterki itp. jednak chciałbym, żeby zakupiony sprzęt był względnie niezawodny (czyli bez poważniejszych samoistnych awarii) i żeby dało się nim nawinąć parę tysiaków kilometrów ;) I zastanawiam się: Czy warto inwestować w nową 123, czy jednak odpuścić sobie i poszukać używek w podobnej cenie? Tylko tu pojawia się problem tego, jak są nieraz jeżdżone 125-ki... Jeśli używki Waszym zdaniem będą pewniejsze od nowego chińczyka, to jakie są warte uwagi? Chodzi mi o spalanie na poziomie +/- 3l, gdyż motocykl ma być przyjemniejszą, ale i oszczędniejszą alternatywą dla samochodu, nie musi rwać i pędzić jak średnia 500, ale miło by było te 90km/h wyciągnąć. I kolejna ważna dla mnie kwestia - miło by było, gdyby dało się przejechać te 100 - 150km bez wrażenia złamania tyłka i przykurczu nóg, ponieważ chciałbym czasem wyskoczyć gdzieś trochę dalej i nie dochodzić do siebie przez resztę dnia po podróży ;)
  9. To może szybki "podzialik": Groźna Baba: -w większym kapelusiku Groźny chłop: -Też w kapeluszu - Trzymający kierownicę u góry, przywarty do szyby :icon_eek: :icon_eek: :lalag: :lalag:
  10. Pojemność silnika ma znaczenie, a i cenią się różnorodnie. Ja jestem młodym kierowcą (24 lata), doświadczenie poniżej roku, silnik 2.0. OC mam w MTU - 1403,50 zł/rok :icon_eek: Dla porównania - fiat 126p w PZU - 1200 zł/rok :icon_eek: Trzeba dobrze poszukać, gdzie najlepiej ubezpieczyć zależy od stażu za kółkiem, wieku, posiadanych zniżek itd itp...
  11. Głąbers jakich mało, chociaż wygląda to możer efektownie, to nawet szalony motocyklista jest chyba mniej niebezpieczny od niego... A propo kultury i dróg - Egipt: Drogi mają jak marzenie, gdyby nie to, że co pewnien czas są poorane leżącymi policjantami, to bajka... A często robili je Polacy, więc jednak potrafią... A kultura? Jaka kultura?! Tam zasady to brak zasad, jechać pod prąd, zmienić pas ruchu kiedey się da, dużo trąbić, a wyjdzie się z opresji cało :icon_eek: Ale pierwsze prawko było tam wydane bodajże w `70 czy `80 którymś roku.
  12. Normalnie jak niektóre wypowiedzi czytam, to wydaje mi się, że niektórych pseudointeligentów z forum boli, że ich super fury objechał Hyundai Coupe :icon_mrgreen: Mój HC ma 9 lat, jeździ mi się super, wygląda o niebo lepiej od wszystkich bmw i vw oklejonych czarną folią, które to niby takie super. Spalanie? Spokojna jazda, miasto, krótkie odcinki na zimnym silniku - poniżej 10l/100 km, silnik 2.0. Przy agresywnej doszedłby pewnie do 14, ale czy to dużo?! Np. Mazda 323f z takim silnikiem nie spali mniej... Prawdą natomiast jest, że jak dbasz, tak masz, a Polacy często o auta nie dbają, sprowadzają gównianą taniochę "nibynową" z Niemiec i sprzedają frajerom. Ci kupują, a później biadolą, że im się HC psuje. Poza tym HC jest calusi w ocynku - nie to co Golf III :icon_mrgreen: Żeby kupić porządnego HC trzeba się troszkę naszukać, ale wbrew opiniom wieśniaków ograniczonych do BM/VW w stylu "MTV pimp my ride" szukać warto ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...