Hej,
z góry przepraszam, ale jestem kompletnie zielona w temacie, a dopiero uczę się poznawać motocykle i jeżdżę cbr 125 jc34.
kilka dni temu, po zimie, wsadziliśmy akumulator do moto. Zapalił, pochodził i wszystko było w porządku (zimowany w zabudowanym zadaszeniu itd.). Wczoraj jechałam do pracy i również wszystko bez problemu (ok. 25km drogą szybkiego ruchu). Po 8h pracy motocykl nie odpalił. Po przekręceniu kluczyka w stacyjce, było zakrztuszenie a potem już żadnej reakcji, stopniowo przestały świecić światła, ogółem dead.
kolega podłączył klemy i moto odpaliło na kopa, przy pierwszych dwóch minutach pracy spadały obroty, trzeba było go lekko gazować, aby nie zgasł dojechałam do domu, pracował na wolnych obrotach, nie gasł. Zgasiłam i spróbowałam ponownie odpalić. Odpalił bez problemu, po kilku godzinach ponownie go odpaliliśmy i również odpalił.
Za tydzień mam mechanika, ale czy to objawa raczej dla alternatora czy akumulatora? Z góry dziękuję za pomoc.